Jest rok 1410. Wojska Jagiełły toczą boje z Krzyżakami, a tymczasem gdzieś we Francji trzej bracia pracują nad wielobarwnymi iluminacjami do modlitewnika. To zarys fabuły najnowszej, bezsprzecznie bardzo godnej uwagi, premiery Teatru Piwnica przy Krypcie. "Niesamowitych braci Limbourg" od kilku tygodni można zobaczyć na tej scenie w Zamku Książąt Pomorskich.
Prowokuje do śmiechu
Tytułowi bohaterowie żyli naprawdę (na przełomie XIV i XV wieku). Ich najsłynniejszym dziełem były "Bardzo bogate godzinki" sporządzone na zamówienie księcia de Berry. Beniamin M. Bukowski postanowił wskrzesić te postacie w dramacie, który prapremierowo pokazuje na scenie szczeciński Teatr Piwnica przy Krypcie.
To tekst, prowokujący do śmiechu, ale też inspirujący do przemyśleń, bo nie jest to farsa, a raczej czarna komedia. Reżyser (Daniel Jacewicz) wybrał do scenariusza tylko niektóre, te najbardziej przydatne w jego wizji tej historii, fragmenty oryginału. Po za tym pracodawcą braci nie jest w spektaklu książę, a księżna de Berry (w tej roli bardzo dobra Magdalena Wrani-Stachowska).
Niechciana kreatywność
Kiedy bracia Paul, Jean, Herman (czyli Maciej Sikorski Rafał Hajdukiewicz i Adam Kuzycz-Berezowski) przyjeżdżają na jej dwór są pełni entuzjazmu i chcą szybko przystąpić do pracy nad nowym projektem. Księżna na początku aprobuje ich pomysły, ale z czasem okazuje się, że kreatywność trójki artystów niekoniecznie jej odpowiada. Jeden z nich miał wykonać bordiurę do karty z wizją świętej Hildegardy, a narysował... rycerza-nietoperza.
Przyjemność z władzy
Limbourgowie są także prekursorami grafik, które dziś nazywamy komiksami. Księżna ma natomiast swoje plany i pomysły. Chce np. z braci uczynić aktorów i ogólnie wywiera na nich presję, wiedząc, że muszą być jej posłuszni i pokazując im, że może praktycznie wszystko, nawet rozstrzygać sprawy uczuciowe („Nie ma większej przyjemności z władzy, niż możliwość sankcjonowania prawnie romantycznego uczucia pomiędzy dwojgiem młodych ludzi” mówi).
Zgodnie z konwencją tej sceny, spektakl jest szybki, dynamiczny. Aktorzy przemieszają się w korytarzu pomiędzy rzędami krzeseł, na których siedzą widzowie. Kostiumy (dzieło Sylwii Kazimierowskiej) nawiązują do średniowiecznych wzorów, a tło dźwiękowe to miniatury Damiana Borowca, stylizowane muzykę dawną, ale także nowsze brzmienia, bo pojawia się piosenka pogrzebowa do melodii śpiewanej niegdyś przez Franka Sinatrę...
Dużo współczesności
W oryginalnym tekście jest wiele
odniesień do współczesności, a realizatorzy spektaklu jeszcze
podbijają ten trend. Atrapa kaczki, która trafia na ołtarz w
ostatnich minutach „Niesamowitych braci...” to jedna z
najbardziej czytelnych aluzji do naszej rzeczywistości
politycznej... Jednak uniwersalne przesłanie jest tu najbardziej
dominujące. Ta inscenizacja to przede wszystkim bardzo dowcipna i
nieco melancholijna opowieść o upartym i
dążeniu do
niezależności, na przekór dyktatowi pieniądza i niewygodnych
zobowiązań.
Komentarze
0