Burze w Szczecinie dały się poważnie we znaki nie tylko na lądzie, ale i w powietrzu. Wczoraj wieczorem opisywaliśmy, że w Szczecinie strażacy musieli interweniować kilkadziesiąt razy. Zalane były ulice, powalone drzewa blokowały ruch. Tymczasem chwile grozy przeżyli również pasażerowie samolotu na trasie Warszawa-Szczecin.

Zdarzenie szeroko opisuje Interia.pl. Lot do Szczecina miał wystartować o 19:35, ale opóźnił się kilkanaście minut. Sytuacja zrobiła się poważna później, kiedy okazało się, że ze względu na szalejącą burzę maszyna nie wyląduje w Goleniowie.

Jak informuje portal, samolot kierował się do celu nad Koninem i Gnieznem, gdy nagle w pobliżu Drawska Pomorskiego zaczął obniżać pułap. Pilot wykonał kilka okrążeń nad Rymaniem, by następnie przemieścić się nieco na północ i powtórzyć tę samą procedurę w pobliżu Kołobrzegu. Okazało się jednak, że lądowanie nie będzie możliwe. Pilot podjął więc decyzję o powrocie do Warszawy.

W województwie zachodniopomorskim burze szalały przez cały czwartkowy wieczór – w Szczecinie front najsilniej uderzył między godziną 19:00 a 20:00. Porządkowanie skutków wichury, ulewy i gradobicia najdłużej trwało na prawobrzeżu, a także na wysokości ul. Stalmacha, gdzie powalone drzewo przez ponad 2 godziny blokowało ruch samochodów i komunikacji miejskiej.