Zdaniem szczecińskich deweloperów obecny rok był zbliżony do poprzedniego i odnotowali oni podobną sprzedaż mieszkań. Również analitycy twierdzą, że czeka nas mała stagnacja rynku. Co najwyżej na początku przyszłego roku możemy liczyć na niewielką obniżkę cen.
Zbliża się koniec roku, a więc czas podsumowań. Portal RynekPierwotny.com zapytał kilku szczecińskich deweloperów o wnioski płynące z mijających właśnie 12 miesięcy.
– Ten rok był podobny do 2010 roku. Sprzedaż mieszkań zbudowanych przez naszą firmę kształtowała się na tym samym poziomie – mówi Urszula Zapolska, kierownik działu handlowego Gryf Developer. – Nie sądzę, żeby przyszły rok był lepszy dla deweloperów. Obecnie w Szczecinie jest spora konkurencja. Na nasz rynek weszły duże firmy ogólnopolskie lub z kapitałem zagranicznym, które budują coraz więcej. Ceny oferowane przez te podmioty są wyższe, ale okazuje się, że nie brakuje im nabywców mieszkań.
Obecnie sztandarową inwestycją Gryf Developer jest zamknięte osiedle Brzeziny w Warzymicach, na którym finalnie będzie 14 budynków wielorodzinnych. Według wstępnych planów osiedle ma być gotowe do 2018 roku, ale wszystko zależy od popytu na mieszkania, bo firma finansuje budowę z własnych środków i wpływów ze sprzedaży lokali. – Teraz przystępujemy do trzeciego etapu budowy. Średnia cena mkw. to około 4850 zł – dodaje Urszula Zapolska.
Ogólnopolscy gracze sterują lokalnym rynkiem
Kazimierz Szulborski, dyrektor szczecińskiego oddziału firmy Mak Dom, jest zadowolony z osiągniętych w tym roku wyników. – Rok był trochę gorszy niż przewidywaliśmy, podobny do 2010. W Szczecinie udało nam się sprzedać około 80 mieszkań. Firma prowadzi obecnie trzy budowy, a ceny kształtują się od 4400 do 5600 zł, co daje średnią w granicach 4800 – 5000 zł za mkw. – Naszą sztandarową inwestycją jest osiedle Przylesie na Warszewie, na którym powstanie 450 mieszkań. W Kijewie na osiedlu Niedźwiedzia budujemy kolejne 200 – podaje Szulborski.
Podobnie jak Urszula Zapolska, dyrektor Mak Domu również podkreśla wpływ działalności dużych, zewnętrznych firm deweloperskich na rynek szczeciński. – Ich mieszkania są droższe, ale wydają dużo pieniędzy na marketing i reklamę, więc jakoś udaje im się znaleźć klientów. Obecnie w sprzedaży jest bardzo dużo lokali i podaż przewyższa popyt – mówi Szulborski. – Wiele firm rozpoczęło budowy w 2009 i 2010 roku, gdy banki złagodziły politykę i procedury kredytowe, więc teraz są na etapie ich kończenia. W przyszłym roku do sprzedaży trafi jeszcze więcej mieszkań, ale myślę, że od 2013 roku ilość wprowadzanych do sprzedaży lokali będzie malała.
Jak prognozuje Szulborski, w najbliższym czasie ceny mieszkań powinny ustabilizować się na obecnym poziomie: – Na pewno w przyszłym roku ceny nie wzrosną. Może część deweloperów będzie sprzedawała taniej najmniej atrakcyjne lokale, ale nie sądzę, żeby ceny znacząco spadły. Marże branży są na dość niskim poziomie, który co prawda pozwala nam jeszcze zachować płynność finansową, ale nie daje takich zysków jak w czasie boomu budowlanego.
Czeka nas stabilizacja
Z kolei analitycy i specjaliści rynku nieruchomości mniej optymistycznie podsumowują rok. – Sytuacja jest nieciekawa. Mamy na rynku stagnację, która objawia się bardzo dużą podażą mieszkań przy jednoczesnym braku popytu i utrzymywaniu się cen: średnio jest to między 4000 a 4500 zł za mkw. To niekorzystne zjawisko – przestrzega Przemysław Wojnarowski, analityk rynku nieruchomości z Instytutu Studiów Regionalnych. – W efekcie sprzedaje się bardzo mało mieszkań, a to źle dla branży, bo deweloperzy nie mają pieniędzy na kolejne inwestycje. Przykręcenie śruby przez banki ograniczyło możliwości nabywcze szczecinian.
Zdaniem Przemysława Wojnarowskiego najbardziej poszukiwane są kameralne osiedla w atrakcyjnych lokalizacjach: blisko centrum i miejsc rekreacji, z których własnym samochodem można się szybko dostać do najważniejszych instytucji i miejsc pracy. Duże znacznie ma także dobra dostępność środków transportu publicznego. Analityk podkreśla zaostrzającą się konkurencję wśród działających w Szczecinie deweloperów. – Jest to szczególnie widoczne w walce o klienta korzystającego z programu „Rodzina na Swoim”. Walka odbywa się niemalże na noże – mówi Przemysław Wojnarowski. – Tak duża konkurencja skutkować będzie konsolidacją rynku: zostaną tylko najsilniejsi, którzy będą w stanie, w razie konieczności, obniżyć ceny i przetrwać zbliżającą się do nas drugą falę kryzysu. Na początku roku spodziewam się niewielkich obniżek cen, ale będzie to tylko chwilowy trend i w kolejnych miesiącach powinny powrócić do obecnego poziomu. Jednak z drugiej strony, z dużym prawdopodobieństwem można przewidywać, że mieszkania nie będą drożeć.
ŹRÓDŁO: RynekPierwotny.com
Komentarze
3