„Tłum ludzi” – to zapewne pierwsza myśl, która pojawiła się w głowach wielu fanów grupy Feel, którzy przybyli 17 lutego na koncert zdobywców Bursztynowego Słowika i Słowika Publiczności na Sopot Festiwal 2007.
Sektory i pół parkietu ( drugie pół zajmowała scena) były wypełnione prawie całkowicie ludźmi, przynajmniej trzy czwarte miejsc na sektorach była zajęta, to naprawdę sporo. Feel – obecnie bardzo popularna grupa – zaprezentowali się bardzo poprawnie, a nawet można rzec, że dobrze. Trzeba przyznać: potrafią wywołać w słuchaczach entuzjastyczny efekt. Większość zagranych utworów była w języku polskim i pochodziła z debiutanckiej płyty zespołu. Nie zabrakło i angielskich tekstów jak w coverze Sweet Hormony. Dobra akustyka, świetnie współgrające z muzyką oświetlenie, chwytliwa muzyka i proste, choć niepozbawione feelingu teksty, sprawiły, że ludzie szybko wstawali z miejsc siedzących, klaskali i śpiewali wraz z zespołem. To pozytywne i miłe, że Feel potrafi bawić ludzi, nawet jeśli zabawa ta jest bardzo prosta…
Wokal, dwie gitary, jeden bas, keyboard, perkusja, w niektórych utworach akordeon plus realizator dźwięku równa się bardzo duży zespół, który gra bardzo chwytliwie i dobrze. Feel podczas koncertu stale zwracał się do publiki, zachęcał ją do śpiewania i klaskania - czego efekty było słychać – ludzie reagowali entuzjastycznie na płynące słowa. Wiele osób stało i tańczyło, inni rytmicznie bujali się siedząc, spora grupa falowała pod sceną, był wśród nich nawet ojciec z dzieckiem trzymanym „na barana”. Feel, jak można było ujrzeć, ma fanów w różnym wieku: wśród dzieci jak i osób dojrzałych.
Ale kiedy przy mnie śpisz nie odbieram myśli złych… – śpiewał Piotr Kupicha, a sala razem z Nim. Wiele utworów zespół kończył śpiewem z publicznością, niekiedy śpiewali sami widzowie, przy cichym akompaniamencie muzyki. Można było usłyszeć jak brzmi głos wokalisty bez głośnej muzyki i przekonać się, że potrafi śpiewać „na żywo”. Przy utworze To długa rzeka widoczne były na sali tulące się pary. Muzycy grali z nieukrywaną radością, uśmiechem i energią. Wokalista nawiązywał kontakt z ludźmi oraz pozostałymi muzykami, nawet skakał rytmicznie, a po każdym niemal utworze kłaniał się widowni.
Po balladach zrobił się, jak uznał Piotr Kupicha rodzinny klimat i zespół zagrał Nasze słowa, nasze dni. Brzmiało to sentymentalnie i potrafiło wywrzeć wrażenie; Mój dom – śpiewała publiczność. Gdyby nie było tego dachu to mogłoby na nas napadać i wleciałyby Aniołki – tak brzmiała zapowiedz utworu Jak Anioła głos. A gdy jest już ciemno – wywołało mocniejszy błysk w oczach wielu osób i sala stała się jedną orkiestrą. Efekt euforii potęgowały znakomicie zsynchronizowane światła i lekka osłonka dymu unosząca się nad scenie. Zespół i widownia wspólnie pokazali, na co ich stać.
Koncert trwał godzinę oraz jeden bis, na który zespół po zachętach tłumu, chętnie wyszedł i znów pokazał, na co go stać. Jest w Was tyle energii, to ja się boje, co będzie wieczorem – mówił z uśmiechem wokalista. Była godzina 16:38…
Feel to dotyk, odczucie i zapewne różne są odczucia na temat tego, określającego się jako pop – rock zespołu. Jedni krytykują ich za komercyjność, proste teksty, banalność, inni wciąż zachwycają się, jak wiele stacji radiowych czy telewizyjnych. Na pewno nie można zaprzeczyć zespołowi dopracowania, nawet jeśli jest ono zbyt gładkie, szablonowe i niestety za mało eksponujące potencjał trzech gitar, który ginie gdzieś fali dźwięków. Nie można także zaprzeczyć faktowi, że koncerty Feel przyciągają wiele osób, które na koncercie PO PROSTU dobrze się bawią. Czy proste znaczy prostackie? Niekoniecznie. Czy jeśli wiele osób tańczy i śpiewa teksty zespołu jest on znakomity? Niekoniecznie. Zatem może wszystko jest względne, i zależy od tego czy damy ponieść odczuciom, czy zespół nas dotknie naszej duszy swoją twórczością, poczujemy się swobodnie i popłyniemy z feel’em.
Komentarze
4