Eric Gales powrócił do Szczecina by znów zagrać we Free Blues Clubie ! Tym razem jednak przywiózł ze sobą dwóch muzyków z projektu Ghost Notes. 8 lutego zobaczyliśmy zatem na scenie także Nicka Heyesa (perkusja) i Orlando Thompsona (bas), a jako support wystąpił Free Blues Band.
Dla obu wspomnianych wcześniej  instrumentalistów  była to pierwsza wizyta w naszym kraju. Eric Gales natomiast czuł się w szczecińskim klubie niemalże jak u siebie w domu. Uśmiechnięty, przepełniony energią, szczęsliwy że może dzielić się swą muzyką z publicznością. Przygotował program utworów podobny do tego, który usłyszeliśmy w październiku podczas poprzedniej jego wizyty we Free Blues Clubie, ale oczywiście więcej uwagi poświęcił tym razem płycie "Ghost Notes" nagranej  z Nickiem i Orlando.
 
Początek jednak był taki sam  „Make It There” z bardzo cenionego  albumu Erica - „Relentless”. Ta  kompozycja,  wykonana  z wielką ekspresją przekonała chyba tych, którzy pierwszy raz widzieli tego znakomitego gitarzystę, że to będzie bardzo ekscytujący muzycznie wieczór. Eric wydobywał ze swego instrumentu takie dźwięki, że nie było wątpliwości, iż jest wciąż w wielkiej formie. Kolejne numery na set liście  czyli "Change In Me",  "Block The Sun", "Eg Shuffle" oraz nowy numer "Way Down" przyniosły spotęgowanie i tak już wielkich emocji. Eric zmieniał gitary i wciąż emanował energią i dobrym humorem, aplikując nam precyzyjne, mocne riffy, jedynie w utworze "Grand Daddy Blues" uspokajając trochę nastrój. "Swamp", "Caution" i "Sea Of Bad Blood" to jeszcze trzy kompozycje, które zabrzmiały szczególnie soczyście i ciekawie. 
 
W międzyczasie cytował też fragmenty utworów Blue Oyster Cult, AC/DC i Led Zeppelin i Ludwiga van Beethoven, a konkretnie „Dla Elizy”. Eric śpiewał prawie we wszystkich numerach i tradycyjnie zaprosił też na scenę swą żonę, która zagrała na tamburynie w jednej z pierwszych kompozycji. Był także kilkuminutowy antrakt, w którym basista i perkusista zostali zostali opuszczeni przez Erica. Wtedy wykonali solowe improwizacje czym oczywiście wzbudzili duży aplauz.
 
Dwugodzinny występ  trio Galesa był zatem różnorodny. Na koniec Eric porzygotował wiązankę klasyków Hendrixa. Zaserwował nam "Purple Haze", "If Six Was Nine",  "Voodoo Chile" i "Who Knows", ale powrócił także do albumu "Ghost Notes" by dorzucić w finale wariacje na temat numeru "Pickin And Grinnin".
 
Chętni mogli jeszcze sfotografować się z mistrzem po występie oraz zdobyć autografy. Zatem wszyscy byli chyba usatysfakcjonowani.