W sobotę - 22.09.2007 r. miał miejsce drugi dzień Europejskiego Festiwalu Filmów Dokumentalnych dokumentART. Wyświetlono pierwszy blok konkursowy; odbył się festiwal krótkich filmów i twórczej reklamy Euroshorts; pokazano dokonania studentów Łódzkiej Szkoły Filmowej oraz videoART.
Następnie obejrzeliśmy Milion kredytu to normalka, tak mówi mój dziadek (Austria, 2006, Gabriele Mathes) opowiadający o zgubnych efektach zadłużania się oraz o problemach związanych z konkurowaniem na rynku sprzedaży. Ukazuje on rodzinę, której życie nie przypomina filmowego ideału. Autorka zastosowała retrospekcję, stare taśmy i technikę found footage. Podjęła ciekawą tematykę, lecz moim zdaniem film był zbyt statyczny.
Niespokojne życie dr. Takemitsu (Niemcy, 2007, Nico Sommer) to krótki dokument o, tak naprawdę spokojno – niespokojnym, życiu pracownika naukowego uniwersytetu w Kassel. Kamera towarzyszy doktorowi od rana do nocy, pokazuje: pobudkę o 6:45, golenie się, śniadanie, pracę wśród książek o filozoficznych tytułach, obiad – zwykłe spokojne czynności, lecz na koniec bohater udaje się do dyskoteki, gdzie śledzimy Jego szaleńcze śpiewy na karaoke.
Ostatni film konkursowy tego dnia, opowiadający o kulturystyce w Afganistanie, nosił tytuł: Siła mięśni (Dania, 2006, Andreas M. Dalsgaard). Rozpoczyna się on bardzo interesująco: animacje postaci ludzkich przeplatane mapami, czemu towarzyszy orientalna muzyka. Główny bohater – Hamid – chce zostać najlepszym kulturystą i robi wszystko, by tak się stało, ale jest biedny i nie stać go na dobre odżywianie i treningi w najlepszych siłowniach. Film pokazuje, ze podobnie jak Hamid, wielu Afgańczyków marzy o sukcesach w tej dyscyplinie, podczas gdy ich kraj jest ubogi, zniszczony przez wojnę. Autor ukazuje nam inne oblicza Afganistanu, prawdziwe życie jego mieszkańców, ich problemy i pasje. Prowadzi nas w nienużacy sposób przez dążenie Hamida do sukcesu. Ciekawy jest sposób narracji, a dodatkowa atrakcję stanowią – animacje – np. pokazujące miejsca na podium. Film A. M. Dalsgaarda prawdziwie porusza, przybliża życie Afgańczyka, którego osoba, na czas filmu jak i po projekcji – rozmyslania, staje nam się bliska. Oglądając ten dokument zaczynamy rozumieć i żałować Hamida, odkrywamy kalejdoskop Afganistanu i fakt, że wszędzie ludzie są tacy sami: mają marzenia i chcą je realizować, choć pojawiają się na tej drodze problemy. Moim zdaniem to bardzo dobry dokument, a z rozmów posłyszanych w kuluarach Kina Zamek wynika, że spodobał się nie tylko mnie.
Po pokazach na Zamku, nadszedł czas przenieść się do miejsca sztuki OFFicyna. Tam odbył się o 17:15 festiwal Euroshorts pod kuratelą Przemysława Młyńczyka. Przypomnijmy – Euroshorts to festiwal, na którym pokazywane są krótkie filmy oraz twórcze reklamy. Prezentacje podzielone są na dwie części: niekomercyjną – na która składają się krótkie, profesjonalne filmy fabularne, dokumentalne, animowane i eksperymentalne, twórców z całego świata oraz na cześć komercyjną – pokaz twórczych reklam. Warszawski festiwal Euroshorts trwa tydzień i odbywa się w wielu miejscach. Festiwal ów ma repliki w ponad 30 miastach.
W raz z godziną 20 rozpoczęła się w OFFicynie prezentacja Łódzkiej Szkoły Filmowej, którą prowadziła Wanda Mirowska – filmoznawczyni. Usłyszeliśmy wiadomości o Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Shillera w Łodzi, która jest prestiżową placówka, choć i powstają inne bardzo dobre. Obejrzeliśmy 7 filmów obecnych studentów „Łódzkiej Filmówki”.
Kilka prostych słów (2007, Anna Kajzak) to dobrze zrealizowany film, który przypomina już bardzo mocno „normalne” produkcje kinematografii polskiej. Mówi o kobiecie mającej nastoletnią córkę i jej próbach odnalezienia szczęścia – jej życiu, bo tak naprawdę żyjemy po to, by być szczęśliwi. Główna bohaterka jest zagubiona: nie posiada stałej pracy, nie rozumie zainteresowań córki, a do tego psuje jej się samochód na mało uczęszczanej trasie. To staje się powodem do szukania pomocy – dzwonienia do wszystkich znajomych. Jeden z nich się zgadza. To były partner bohaterki, z którym rozstała się naście lat temu. Te zdarzenie będzie początkiem zmian w życiu bohaterów, zmian na lepsze. W filmie zbyt raziły pojawiające się przekleństwa, choć to modny od dawna trend filmowy – jakoś, nie wiedzieć czemu, do kinematografii polskiej i światowej przyjęto chętnie język bylejaki i fastfoodowy. Szanowni twórcy, tym się można już zatruć! Tworzycie świetne dzieła, które bez wulgaryzmów nie stracą na wartości.
Kolejny film, o intrygującym tytule Służba zastępcza (2004, Janek Wagner), opowiada o Johannesie Krantheimie wolontariuszu z Niemiec, który pomaga w Łodzi byłym więźniarkom obozów koncentracyjnych. Trochę za dużo pesymizmu ujawnia się w tym filmie, choć zderzenie młodości i starości zazwyczaj wychodzi niekorzystnie. Bohater mówi, że ludzie starsi mają doświadczenie, dają mu historie, lecz podkreśla, że niedługo mogą odejść. To przytłacza widza, lecz i stanowi impuls do refleksji nad wagą życia i koniecznością kochania ludzi, bo tak szybko odchodzą. Wspomnijmy jeszcze, że autor otrzymał za ten film nagrodę główną warszawskiego festiwalu „Jutro filmu” w kategorii: dokument (2005 r.) oraz Grand Prix Przeglądu Studenckich Etiud Filmowych „Klaps” w Turku (2006 r.)
El port (2005, Maria Zbąska) to krótki film inspirowany opowiadaniem nietuzinkowego pisarza izraelskiego – Etgara Kereta Dziura w ścianie. W ścianie jest dziura po bankomacie, z którą łączy się pogłoska, że wypowiedziane w jej kierunku życzenie spełni się. Bohaterowie to zakochany mężczyzna, kobieta – obiekt jego miłości i człowiek zdający się być jego znajomym, podający się za anioła. Zdjęcia w filmie są czasem z zamysłem rozmyte, powyciąganie. Całość, pomimo zdobycia Nagrody Specjalnej na Przeglądzie Studenckich Etiud Filmowych „Klaps” w Turku, nie zachwyciła mnie zbytnio.
Następnie obejrzeliśmy Wojnę światów (2004, Piotr Milczarek) – animowane ukazanie sporów między chrześcijaństwem, islamem i judaizmem. Każdą z religii reprezentuje tu jedna postać. Osoby się popychają, kotłują, złoszczą na siebie. Film traktuje w sposób zabawny o ważnym problemie, który należałoby rozwiązać miłością.
Kolejną prezentacją był, łączący animacje i grę żywego aktora, film Czarownica Magdalena (2006, Barbara Szewczyk). Jest to opowieść o czarownicy, która wymyśliła wszystkie złe postacie bajkowe, takie jak zły wilk w Czerwonym Kapturku i o walce dobrych bohaterów z postępowaniem niegodziwej wiedźmy. Muszę przyznać, że zarówno fabuła, jak i wykonanie spodobały mi się – były pomysłowe, żywiołowe, bajkowo – realistyczne.
Zaprezentowano kolejny film animowany – Połów (2006, Konrad Białkowski), który powstał w kręgu inspiracji powieścią Zagłada Akiry Yoshimury – prezesa związku pisarzy japońskich. Animacja jest tu bardzo prosta, a w rysunku przeważają szare i błękitne barwy. Sądzę, że do dobrego zrozumienia filmu potrzeba zaznajomić się z utworem Yoshimury.
Ostatnią prezentacją Łódzkiej Szkoły Filmowej był Film, że mucha nie siada (2004, Michał Poniedzielski) – animowana historyjka o latającej i potrafiącej kląć musze. Animacja ta jest już znana wielu osobom, bo rozpowszechnia się ją między innymi w internecie ( http://www.smog.pl/wideo/699/mucha_nie_siada/wszystkie_komentarze/ ).
Po pokazie dokonań studentów PWSFTViT odbyła się rozmowa z twórcami dwóch filmów: Barbarą Szewczyk (Czarownica Magdalena) i Konradem Białkowskim (Połów). Opowiedzieli Oni o swoich filmach, ich realizacji, inspiracjach. Konrad Białkowski pochodzi ze Szczecina i pomimo studiów w Łodzi, tutaj spędza wakacje. Studenci opowiedzieli, że mają obowiązek począwszy od drugiego roku tworzyć po jednym filmie co rok. Film Czarownica Magdalena powstał, gdy autorka była słuchaczką trzeciego roku. Sama stworzyła scenariusz, a główną rolę zagrała Jej koleżanka, która pasowała do wizerunku postaci, ponieważ przypomina femme fatale. Połów natomiast zainspirowany został japońskim utworem, choć daleko mu, według autora, do oryginału. Konrad Białkowski powiedział nam, że studenci mogą robić filmy, o czym chcą, a uczy się ich przede wszystkim jak za pomocą obrazu przekazać treść – stąd filmy często są nieme – jak Połów. Prezentacja i rozmowa ze studentami Łódzkiej Filmówki wypadły tak ciekawie, że mogą zachęcić do podjęcia wyzwania i spróbowania swych sił w tworzeniu filmów, bo coraz prościej je tworzyć, posługując się na przykład telefonem komórkowym (jak widać na festiwalu telefonART, który można oglądać w Kinie Pionier).
Ostatnią częścią tego dnia był festiwal videoART poprowadzony przez performera Antoniego Karwowskiego. Zaprezentował On prace europejskich twórców, którzy sztukę filmową pojmują jako plastelinę, z która można wiele zrobić. Prace videoARTu przypominają często kolaże: zapożyczają sceny z telewizji i filmów, powstają przy pomocy technik komputerowych, zawierają w sobie animacje. Cześć prac upodobnia się do sztuki performance. Oglądając videoART czułam się trochę jak w cyrku, gdzie ukazuję się różne odmienne od codzienności zjawiska, ponieważ filmy były bardzo eksperymentalne i inne od tych, które serwuje telewizja. Prowadzący zwrócił naszą uwagę na video Pakard allo (Machina Amniotica, Włochy), które inspirowane było między innymi surrealizmem. Odnalazłam ten film w internecie, toteż chętni mogą obejrzeć go z monitora komputerowego (youtube.com/watch?~ ). VideoART cięko opisać, to sztuka, która wpływa na widza i każdy może mieć odmienne zdanie na jej temat. Ja uważam, że ucieszyłaby Witkacego, ale to moje prywatne zdanie, bo w sztuce tak naprawdę ciężko mówić o jednym punkcie postrzegania.
Drugi dzień 16. dokumentARTu choć bardzo zabiegany, był udany. Warto było obejrzeć zapiski z życia mieszkańców innych zakątków świata, zapoznać się z problemami innych ludzi oraz globalnymi konfliktami. Interesujące były zaprezentowane animacje i wyczyny artystyczne nazywane videoARTem. Świetną i zachęcającą wizytówkę dała Łódzka Szkoła Filmowa. Można było zanurzyć się w świecie reklamy i snuć refleksje na jego temat. Europejski Festiwal Filmów Dokumentalnych pokazuje obecne trendy w filmach dokumentalnych. Warto uczestniczyć w jego projekcjach. Przypominamy, że dziś – środa 26.09.2007 – będzie miała miejsce projekcja filmu Michała Majerskiego Kraj mojej matki (Kino Zamek, godz. 15), a następnie (godz. 17:15) druga część prezentacji etiud studentów Łódzkiej Szkoły Filmowej – tym razem absolwentów, absolwentów ramach której odbędzie się spotkanie ze Sławomirem Fabickim, którego twórczość była nagradzano wielokrotnie na festiwalach polskich i międzynarodowych. Jego film Męska sprawa, który pokaże jutro Kino Zamek – otrzymał w 2002 roku nominację do Oskara w kategorii film krótkometrażowy. Zatem przyłączam się do organizatorów i polecam!
Foto: Piotrek ’ngc’ Krężel
Komentarze
0