Trwająca pandemia koronawirusa dotkliwie oddziałuje na branże, które dotknięte są częściowym lub całkowitym wyłączeniem z funkcjonowania – mowa o klubach fitness, gastronomii czy turystyce. Są jednak firmy, które mogą działać, ale ich obroty spadły tak drastycznie, że to działanie często nie przynosi odpowiednich zysków. We wtorek o 13:00 przed urzędem wojewódzkim w Szczecinie pikietować będą taksówkarze. Jak mówią, są w dramatycznej sytuacji – od września ich dochody spadły do poziomu, który nie pozwala na przeżycie.

Spadek dochodów o 70%. „Taksówkarze zaczynają żyć w biedzie”

Sytuacja taksówkarzy jest na tyle poważna, że zdecydowali się oni na pikietę przed gmachem urzędu wojewódzkiego. Jak mówią, nie są objęci żadnymi programami pomocowymi, co oznacza, że żyją tylko z tego, co zarobią, a zarabiają zaledwie ułamek tego, co przed pandemią. Sytuacja jest tak zła, że kilku taksówkarzy zdecydowało się już na zawieszenie licencji lub nawet na zmianę zawodu. Pikieta ma przypomnieć rządzącym, że przedsiębiorcy są w potrzebie i oczekują konkretnych rozwiązań.

– Miasto opustoszało. Nie ma studentów, a to oni jeździli na uczelnie, na imprezy, na spotkania. Ich brak to zdecydowanie mniejsza liczba klientów. Seniorzy nie przemieszczają się tak często, więc znowu ruch jest mniejszy. Rodzice i uczniowie też się nie przemieszczają, zamknięte są restauracje i instytucje kultury, a tam zwykle jeździ się taksówką. Zamknięte kluby, dyskoteki, puby, do tych miejsc się też się teraz nie  jeździ. Jest zanik popytu na usługi dworcowe czy transportu na lotniska, na dworzec właściwie się nie jeździ, bo prawie nie ma po co – mówi Janusz Merz, organizator protestu taksówkarzy. – Jak ogłoszono kolejną tarczę, to nasz numer PKD się nie wpisał w pomoc, nie możemy liczyć na nic, a większość taksówkarzy po prostu zaczyna żyć w biedzie. Wyjeżdżamy do pracy i co z tego? Mamy problemy z opłacaniem składek ZUS, z bieżącymi zobowiązaniami, straciliśmy ponad 70% dochodów. W lipcu było delikatne odbicie, a potem cały czas w dół – dodaje Merz.

„Miałem łzy w oczach jak się dowiedziałem, że będą zamknięte cmentarze. Byliśmy gotowi pracować od zmierzchu do świtu”

Z rozmów z taksówkarzami wynika, że sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna. Co więcej, nie mają oni nadziei, że wszystko szybko wróci do normy.

– W sierpniu zarobiłem 1800 złotych netto, we wrześniu podobnie, a w październiku niecałe 1400 złotych. W listopadzie mogę nie przekroczyć nawet tysiąca złotych. Ktoś może powie, jak za to żyć? To jest tragedia. O nas nikt nie pomyślał – mówi nam jeden z taksówkarzy. – Miałem łzy w oczach, jak się dowiedziałem, że będą zamknięte cmentarze, bo myśleliśmy, że chociaż te 2–3 dni jakoś będziemy mogli normalnie pracować. Byliśmy gotowi pracować od zmierzchu do świtu, żeby tylko coś zarobić i nic. O naszym zawodzie się nie myśli, a my jesteśmy jak zespół naczyń połączonych. Zamknięte teatry, zamknięte restauracje, to i nie ma dokąd ludzi zawozić. Najbardziej boli ograniczenie kursów nocnych – do dyskotek i klubów, bo to był nasz dochód podstawowy. Jak teraz trafi się jeden kurs na godzinę za 20 złotych to jest dobrze, ale na tym nie da się zarobić – dodaje nasz rozmówca.

Protest taksówkarzy odbędzie się we wtorek o godz. 13:00 przed Zachodniopomorskim Urzędem Wojewódzkim w Szczecinie. Następnie pojadą oni pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Mickiewicza.