Zwierzęta chwytane były w pułapkę, przyklejały się do tekturowej powierzchni, a następnie wiele godzin lub nawet dni konały. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie dowiedziało się o sytuacji po tym, jak do przychodni przywieziono konającego szczura, który był przyklejony do powierzchni pułapki niemal całym ciałem. – Walczył o życie, piszczał, odkleił łapkę, a ta była niemal obdarta ze skóry. To jest czysty sadyzm – mówi Karolina Winter-Zielińska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie.

Jak mówią przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie, rozumieją, że deratyzacja w mieście jest konieczna, ale w XXI wieku można robić ją w sposób cywilizowany, humanitarny i niwelujący cierpienie nawet zwierząt powszechnie uważanych za szkodniki.

– Pułapka wyglądała następująco: w kartonie położono tackę, na której była gruba warstwa kleju. Był on tak mocny, że nie mogliśmy odkleić od niego ręcznika. Gryzoń wszedł, przykleił się i tak pewnie, by skonał. Zwierzę złapane w taką pułapkę umiera w męczarniach nawet kilka dni. To nie jest cywilizowana deratyzacja – mówi Karolina Winter-Zielińska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie.

Ostatecznie szczur został poddany eutanazji, ponieważ nie było szans na jego uratowanie.

– Zdarta skóra, zdarta sierść, jego agonia trwałaby jeszcze bardzo długo – mówi szefowa TOZ w Szczecinie i dodaje: – Przyklejanie zwierząt, nawet szkodników, jest dla nas niewyobrażalne. To metoda sadystyczna, walka ze szkodnikami nie może mieć formy skrajnego sadyzmu. 

Jak informuje TOZ, takie metody deratyzacji stosuje jedna z najpopularniejszych szczecińskich restauracji.

– To niedopuszczalne i karygodne, aby stosować pułapki, które doprowadzają do agonii zwierzęcia. Skontaktowałem się z podejrzaną restauracją. Czekam na wyjaśnienia i deklarację natychmiastowego zaprzestania używania tych pułapek – napisał w mediach społecznościowych radny Zielonych Przemysław Słowik.

Stanowisko restauracji, która znalazła konającego szczura

W listopadzie nasza restauracja wezwała na pomoc jedną ze szczecińskich firm zajmujących się deratyzacją. Jest to firma z długoletnim stażem na naszym lokalnym rynku. Z pełnym zaufaniem przyjęliśmy propozycję firmy na wyeliminowanie gryzoni z restauracji. Przedstawiciel firmy, zaproponował pułapkę, która według jego doświadczenia jest bardzo skuteczna i bezpieczna; Gryzoń miał się do niej przykleić, a kolejno, bez problemu dnia następnego szczur miał zostać odklejony i wypuszczony w miejscu bezpiecznym. Podkreślamy, że pułapka pochodzi od firmy i nie jest autorstwem restauratora. Propozycja złożona kierownikowi lokalu została przez niego przyjęta z uwagi na brak rzetelnej informacji o jej skutkach przez firmę zewnętrzną. Do jej aprobaty nigdy by nie doszło, jeżeli kierownik zostałby poinformowany o efekcie.

  Nasi pracownicy, po przybyciu do miejsca pracy, natychmiast zadzwonili do szczecińskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z prośbą o pomoc, po tym jak zobaczyli w jakim stanie jest gryzoń. Nie tego się spodziewaliśmy. Gdybyśmy chcieli postąpić źle, nie wykonalibyśmy telefonu o pomoc. TOZ w pierwszej kolejności odmówił nam pomocy twierdząc, że nie przyjeżdżają "do takich spraw"; 

Niestety, popełniono ogromny błąd wydając zgodę na montaż przez firmę tej pułapki, teraz już wiemy, że są bardziej humanitarne rozwiązania. Niemniej jednak, przyznajemy, że nie poinformowano nas o możliwych scenariuszach. Chcemy zaznaczyć, że nie stosujemy tego typu pułapek w naszym lokalu i miało to charakter jednorazowy. Jest nam z tego tytułu bardzo przykro, szczególnie, że utożsamiono nas z okrucieństwem.  

Jako restauracja jak i osoby prywatne angażujemy się w pomoc zarówno drugiemu człowiekowi jak i zwierzętom. Właściciele jak i pracownicy dali schronienie wielu porzuconym zwierzętom ze schronisk, wspieramy zbiórki żywności i działania organizacji niosących pomoc. Naprawdę daleko jest nam do sadystów. Słowa, które padają z ust TOZ'u pomimo naszych wyjaśnień są dla nas ogromnym ciosem.