Zwolnienie ze składek ZUS na pół roku, obniżenie podatku VAT oraz przygotowanie spójnej strategii, która pozwoli przedsiębiorcom prowadzącym działalność gastronomiczną na planowanie kolejnych miesięcy bez konieczności zwalniania pracowników. Dzisiaj przed Zachodniopomorskim Urzędem Wojewódzkim w Szczecinie protestowali gastronomicy. Pikieta była bardzo spokojna, choć uczestnicy nie ukrywali, że obecna sytuacja jest dla nich bardzo trudna.


„Muszę się zapożyczać, żeby zapłacić rachunki”

Restauratorzy nie ukrywali oburzenia małą skalą wsparcia ze strony rządu.

– 5 tysięcy złotych, które nam zaproponowano i abolicja za listopad to za mało. Mamy pracowników, mamy swoje rodziny, mamy do zapłacenia rachunki, mamy dostawców. Sytuacja taka, że w piątek dowiadujemy się, że w sobotę nie pracujemy, jest niedopuszczalna. To nie jest tylko restauracja, ale cały łańcuszek usługowy – zaznaczała Iwona Niemczewska, współorganizatorka wtorkowej pikiety gastronomików.

– Skoro w dużych sklepach pani na kasie nie może się zarazić, mimo że mijają ją setki osób, to w sterylnej restauracji możemy się zarazić? Absurd tych przepisów jest gigantyczny. To jest po to, by przycisnąć nam pasa – mówił inny restaurator.

– Nasza restauracja nie obsługuje na wynos, bo nie da się wszystkich dań zrobić na wynos. Jak sobie radzimy? Jak tylko umiemy. Na przykład robimy pierogi, ale to bardziej po to, żeby się nie nudzić, żeby jakoś trwać – dodał kolejny rozmówca portalu wSzczecinie.pl

Szczecińskich restauratorów wspierają ich pracownicy. – Denerwuje mnie obecna sytuacja. Nie mam pieniędzy, muszę się zapożyczać, żeby zapłacić rachunki. Rozumiem, że pracodawcy nie mają pieniędzy, bo nie mają jak ich zarabiać. Dla wszystkich liczy się każdy grosz i wiele osób po prostu oszczędza, rezygnując z obiadów w restauracjach nawet na wynos – zauważył pracownik jednego z lokali działających na Wałach Chrobrego.

Restauratorzy chcieli płacić pracownikom… mięsem i zamówionym wcześniej towarem

Według danych pracowni BIG InfoMonitor, zadłużenie gastronomii w Polsce wynosi już ponad 695 milionów złotych i wzrosło o ponad 50 milionów złotych w ciągu ostatniego półrocza. Problemy gastronomii są też najczęściej zgłaszane do szczecińskiego stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

– Najczęściej piszą do nas osoby z obsługi restauracji, które straciły pracę w momencie, kiedy okazało się, że restauracje muszą się zamknąć w trybie z dnia na dzień. To właśnie tutaj pojawiało się najwięcej pytań, jak odzyskać pieniądze od pracodawcy, gdy miał już opóźnienia, a teraz jeszcze nas zwolnił lub zawiesił działalność – mówi Małgorzata Marczulewska, prezes Stowarzyszenia. – Jedna z restauracji chciała rozliczyć część wynagrodzenia ze swoimi pracownikami w towarze. Znaczy szefostwo zrobiło duże zatowarowanie w środę, a od soboty lokale zostały zamknięte, więc zaproponowano pracownikom kupno po okazyjnej cenie „w ramach wynagrodzenia” mięsa i innych towarów. Pracownicy się nie zgodzili. Druga historia to sytuacja kucharza, który otrzymał ultimatum od swojego szefa, że albo na czas pandemii wyjdzie z kuchni i zajmie się dowożeniem posiłków jako kierowca, albo zostanie zwolniony.

Z gastronomicznej mapy Szczecina w ostatnim czasie zniknęło kilka restauracji i kawiarni. Działalność zakończyły m.in. bistro z biurowca Oxygen czy kawiarnia bardzo dobrze z pl. Orła Białego. – To dopiero początek. Zbliża się fala bankructw restauracji i kawiarni – zapowiada Iwona Niemczewska.