Minister zdrowia ogłosił dziś wprowadzenie lockdownu w całej Polsce już od soboty, 20 marca. Surowe obostrzenia mają obowiązywać co najmniej do 9 kwietnia, co oznacza, że tegoroczna Wielkanoc odbędzie się w reżimie sanitarnym. Powrót do restrykcji jest konieczny, ponieważ koronawirus zatacza coraz szersze kręgi, tłumaczył podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski. Ekonomiści i przedstawiciele biznesu nie ukrywają, że decyzja o kolejnym zamknięciu gospodarki jest zaskakująca, biorąc pod uwagę małą skuteczność dotychczasowych obostrzeń.


"Znakomita większość podmiotów gospodarczych ocenia swoją kondycję jako najsłabszą w historii"

O restrykcjach ogłoszonych przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego informowaliśmy na łamach portalu wSzczecinie.pl po godzinie 15:00. Jak mówi prof. Aneta Zelek, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, aktualnie w Polsce ok. 300-400 tys. osób jest w stanie kwarantanny bądź izolacji, więc nieaktywnych jest blisko 3% ogółu pracujących w kraju.

– Powrót najmłodszych dzieci do e-nauczania oznacza dla części rodziców konieczność pozostania w domu, a to pogłębi tę lukę siły roboczej o kolejne 3-5%. W praktyce oznacza to trudności w działaniu firm, zakłócenia w łańcuchach dostaw, a nawet ograniczenie rozmiarów działalności i – w efekcie – słabnące wyniki ekonomiczne, a często pogłębienie strat – komentuje ekspertka. – Lockdown przypadnie na okres nasilonych zakupów związanych ze świętami. Ponieważ planuje się wprowadzenie nowych restrykcji jeśli chodzi o gromadzenie się w placówkach handlowych, trzeba się spodziewać dużo słabszych wyników w handlu. Tegoroczne święta wielkanocne mogą więc handlowców bardzo rozczarować. A trzeba pamiętać, że liczyli oni na odrobienie strat z ostatnich kilku miesięcy właśnie w okresie okołoświątecznym. Znakomita większość podmiotów gospodarczych ocenia swoją kondycję jako najsłabszą w historii. Spora część firm z branż najsilniej dotkniętych skutkami kryzysu pandemicznego nie przetrwa kolejnych zakłóceń i lockdownów. Niestety doniesienia o zbawczej roli tarcz rządowych należy uznać za niepoważną propagandę i włożyć między bajki. Przed nami jeszcze wiele perturbacji gospodarczych, w tym również fale bankructw i upadłości – przewiduje rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu.

"Lockdown nie jest lekarstwem na koronawirusa, a rządzący za wszelką cenę chcą nas nim wyleczyć"

Ponowne wprowadzenie surowych obostrzeń w całym kraju ostro komentuje również doradca gospodarczy Katarzyna Michalska.

– Ostatnie miesiące pokazują, że lockdown nie jest lekarstwem na koronawirusa, a rządzący za wszelką cenę chcą nas nim wyleczyć. Efekty widoczne są gołym okiem. Gastronomia, fitness, eventy, teoretycznie żadne "spendy" nie mają miejsca od jesieni, a liczba zakażeń i tak rośnie. Może więc źródła problemów należy szukać w innym miejscu? – zauważa Michalska i dodaje: – Dzisiejsza wiadomość doprowadziła wielu przedsiębiorców wręcz do reakcji histerycznych. Proszę sobie wyobrazić, że prowadzicie Państwo hotel, który otworzył się na miesiąc i znowu musi się zamknąć. Przedsiębiorcy doprowadzani są do desperacji i niestety coraz trudniej patrzeć im w przyszłość z optymizmem. Miejmy nadzieję, że po Wielkanocy nastąpi gospodarcza odwilż.

Fatalne statystyki epidemiczne

Trzecia fala koronawirusa poważnie się rozpędza. W środę w całym kraju odnotowano ponad 25 tysięcy przypadków zakażeń. W województwie zachodniopomorskim było ich 795, najwięcej, bo aż 189 w Szczecinie. Na kwarantannie przebywa obecnie ponad 10 tysięcy osób. W regionie zmarło 12 osób.