Znany jako DJ Tequila miłośnik i popularyzator kultury latynoamerykańskiej, na co dzień student informatyki – opowiada czytelnikom wSzczecinie.pl o tym co robi i jak zaczęła się jego przygoda z Salsą.

Tancerz małolat. Przydomek "gumowy ludek" zyskał dzięki niezwykłej gibkości i zdolności przełączania się w tryb partnerki w połowie ósemki. Zatańczy wszystko i wszędzie, jeżeli tylko najdzie go na to ochota. Wieczorami udziela się jako lokalny DJ salsowy - Tequila.

Tego możemy dowiedzieć się o nim, jeśli tylko odwiedzimy stronę Szczecińskiej Szkoły Salsy – Quiero Salsa www.quierosalsa.pl/index.php?cat=o_nas

Kim jest Marek Streich?

Przede wszystkim jestem studentem Wydziału Informatyki ZUT. Dopiero po zajęciach na uczelni działam jako Tequila.

Dlaczego wybrałeś informatykę?

Informatyka od dawna mnie kręciła. Jeszcze w podstawówce zacząłem tworzyć strony www. Z czasem też powoli programowałem, bawiłem się grafiką, multimediami. Tequila to 50% pracy na miejscu w klubie w trakcie imprezy, a drugie 50% to praca w domu.

Studia są dla Ciebie bardzo ważne. Czy to oznacza, że nie wiążesz swojej przyszłości z prowadzeniem zajęć tanecznych i byciem DJ-em?

Granie, taniec, salsę traktuję jako hobby. To taka pasja, którą się zajmuję po godzinach. Przyszłość zawodową chciałbym oprzeć na czymś bardziej konwencjonalnym, aczkolwiek dorabianie na graniu czy tańcu jest bardzo miłe i przyjemne.

Coś bardziej konwencjonalnego - czyli co? O jakim zajęciu marzysz?

Trochę się boję, że jak zostanę informatykiem, to garb mi urośnie. Ale chyba rzeczywiście chciałbym zostać programistą. Albo sieciowcem? Grafikiem?

Czyli wyobrażasz sobie życie bez salsy i DJ-owania?

Nie, póki co nie wyobrażam sobie żebym tego nie robił. Mam nawet taką koncepcję, że kiedy będę stary, to kupię sobie kilka ton winyli i zacznę grać reggae.

Co o Twoich zajęciach myślą rodzice?

Mieszkam nadal  z rodzicami. Na początku kręcili nosem, kiedy ich synek zaczął „bawić się w DJa”, ale z czasem przyzwyczaili się, że wracam po nocach zmęczony do domu, że całymi dniami majstruję coś przy mikrofonach i słuchawkach, ciągle coś nagrywam, odtwarzam muzykę, tańczę w pokoju. Moi rodzice to naprawdę świetni ludzie, wspierają mnie, gdy tego potrzebuję, są moimi przyjaciółmi.

Czym zajmujesz się na co dzień?     

Przede wszystkim nauką. Chcę zdobyć umiejętności zawodowe, informatyczne.Zbieranie i odsłuchiwanie muzyki jest na drugim miejscu, choć to chyba robię najchętniej i to mi sprawia największą przyjemność. Często jeżdżę po mieście, wgrywam muzykę w odtwarzacz i o dziwo tak właśnie wygląda większość mojej pracy jako Tequila – żeby znać jak najwięcej muzyki, znać jej historię, wiedzieć kto ją nagrał, kiedy i w jakich okolicznościach. Poza tym zajmuję się oczywiście grafiką komputerową, tworzeniem muzyki. Mam w domu takie małe home studio. Tym ostatnio jestem bardzo mocno zafascynowany - miksowaniem muzyki, nagrywaniem, obróbką, masteringiem itd. Poza tym jest jeszcze organizacja imprez, koncertów, eventów. W weekendy chodzę na próby zespołu. Staram się tańczyć możliwie jak najwięcej.

Jak wygląda Twój dzień?

Wstaję możliwie jak najwcześniej, choć w sumie nie zawsze mi to wychodzi. W tygodniu mój czas wypełnia przede wszystkim uczelnia, uczelnia. Po zajęciach generalnie studio, nagrywanie, obrabianie i słuchanie muzyki, robienie plakatów, przeglądanie newsów salsowych. Staram się zawsze być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami tanecznymi, z tym co się dzieje na świecie, w Szczecinie. Taniec zostawiam sobie na weekendy. Chodzę na próby Quiero Salsy, czyli zespołu w którym tańczę. I obowiązkowo niedzielne imprezy w Kontrastach.

Po tym opisie to odnoszę wrażenie, że Ty chyba w ogóle nie śpisz?! Masz czas dla siebie i swoich bliskich?

W wolnych chwilach. Wtedy mój czas wypełnia dom, rodzina, moja ukochana, książki, spacery, jakiś film czasem.

Dlaczego akurat Salsa?

Salsę wybrałem jakoś chyba z przypadku. To najbardziej wyluzowany taniec świata. W takim sensie, że nie trzeba być gwiazdą, nie trzeba mieć świetnej figury, specjalnych butów, doświadczeń, aby nauczyć się bardzo dobrze tańczyć Salsę. Mogą to robić zwykli ludzie, w różnym wieku, z różnych grup społecznych, to właśnie odróżnia Salsę od innych tańców.

Jak to wszytko się zaczęło?

Dawno, dawno temu… Poważnie to jakoś z cztery lata temu.. Na Salsę zaciągnęła mnie moja ówczesna partnerka życiowa, a tak właściwie to jej tata. Ona nie chciała iść na kurs sama, a ja się napatoczyłem …i stwierdziłem, że możemy spróbować. Magda (bo tak ma na imię) wcześniej tańczyła. A ja – totalna świeżynka. Zupełnie nic nie ogarniałem, miałem totalne problemy z koordynacją ruchów, z utrzymaniem rytmu. Byłem strasznie spięty, stresowałem się niesamowicie. Teraz to wydaje mi się strasznie śmiesznie. Podobno byłem najbardziej zestresowanym z kursantów.

Ty uczysz Salsy, a co się stało z Magdą?

Cóż mogę powiedzieć, nie jesteśmy już ze sobą od dawna, ale dalej mamy dosyć dobry kontakt. Ona nie zrezygnowała z Salsy, dalej tańczy. Chodzimy razem na próby. Magda poszła swoją drogą, ja swoją. W szkole Quiero Salsa kursanci wspinają się po szczeblach kursu - od podstawowego do zaawansowanego. Ja gdzieś w środku tej drabiny zostałem zaproszony do zespołu QS, czyli zamkniętej grupy, która daje pokazy taneczne. Próby zespołu zastąpiły mi z nawiązką zwykłe kursy, dzięki zespołowi zacząłem jeździć na festiwale i kongresy salsowe, gdzie dalej uczyłem się Salsy. Tylko już pod okiem instruktorów z całego świata. A w pewnym momencie zaproponowano mi prowadzenie zastępstwie zajęć, później był już cały kurs itd. Teraz jestem wciąż na takim etapie, że uczę się uczyć.

Można Cię spotkać między innymi w Kontrastach. Jak wygląda Twoja współpraca z tym Klubem Studenckim?             

Nigdy nie ukrywałem i nie będę ukrywał, że wszystko co do tej pory osiągnąłem, to tak naprawdę dzięki Kontrastom. Tam nauczyłem się tańczyć. Po kursach zwykle zostawałem na imprezach i tak właśnie się wciągałem w to wszystko.  Najwięcej w sumie zawdzięczam Waldkowi Kulpie, Cubanowi i Gosi Trzebiatowskiej. Gocha przede wszystkim nauczyła mnie tańczyć no i zaprosiła mnie do zespołu. W sumie to zaprosiła Magdę, a mnie przy okazji, bo ja byłem totalnym beztalenciem. Zależało jej na Magdzie. Tym sposobem załapałem się do zespołu.

Taniec tańcem, a jak wyglądały początki DJ-owania?

Cubano nauczył mnie tajników grania, obsługiwania sprzętu, tego jak ludzie reagują. Pamiętam jak dziś, że kiedyś byłem za konsoletą kiedy grał, coś tam mi pokazywał a ja przez przypadek kolanem wcisnąłem guzik od wzmacniaczy. To była niesamowita sprawa, bo nagle zrobiło się cicho, ciemno, nikt nie wiedział co się dzieje. Cubano spojrzał na mnie i mówi „oj Tequila, Tequila”. Włączył wzmacniacz i wszystko działało dalej, ale sytuacja była niesamowita. Wiele pomógł, zaraził mnie swoją pasją. Od Waldka właściwie nauczyłem się pracy z mikrofonem, dzięki niemu odnalazłem się w towarzystwie, poznałem specyfikę grania, jak wygląda to organizacyjnie, z czym to się wiąże, poznałem realia organizacji imprez. I tak naprawdę to dzięki niemu teraz wiele rzeczy robię samodzielnie, wiem jak skutecznie zająć się reklamą, promocją. Zdecydowanie Kontrasty są głęboko w moim sercu. Gram w wielu innych klubach, wcale nie mówię, że tylko Kontrasty, ale w Kontrastach są moje korzenie. Wiadomo, nie ma drzewa bez korzeni, prawda?

Dlaczego przylgnął do Ciebie przydomek Tequila?

To jest dobra historia. Wszystko rozegrało się w trakcie jednej z imprez integracyjnych zespołu QS. To było na Bukowym u mojego przyjaciela Kfiatka. Większość QS`ów poszła spać dość wcześnie, a my z Kfiatem do 7 nad ranem rozpijaliśmy właśnie Tequilę. Następnego dnia nie pamiętam. Później zaczęto na mnie wołać Tequila i tak już zostało.

Planujesz wyjechać czy wiążesz swoją przyszłość ze Szczecinem?          

Nie planuję wyjazdu ze Szczecina.Chciałbym, aby Salsa w mieście stała się bardziej widoczna, żeby ludzie zauważyli, że naprawdę tutaj istnieje. Jest taki utwór Vavamuffin, z tekstem „Vava to Reggae Town”, a moim zdaniem Szczecin to jest prawdziwe Salsa Town - miasto, które ma duże tradycje Salsowe. Szczecin nie ma się czego wstydzić tak naprawdę, bo w wielu innych miastach Salsa jest na dużo niższym poziomie, mniej osób tańczy, mniej jest imprez organizowanych.

Wiele młodych osób często powtarza, że nic się w Szczecinie nie dzieje, że miasto umiera, zamiast tętnić życiem, co Ty na to?

To jest dziwna sprawa tak naprawdę. Bo ja bardzo często jestem w sytuacji, w której tak naprawdę nie wiem gdzie mam iść, co wybrać. Szczecin ma wszystko czego potrzeba do organizacji wydarzeń – jest tu przede wszystkim mnóstwo ludzi którzy już są zarażeni Salsą i zarażają następnych, wielu studentów. Poza tym miasto architektonicznie moim zdaniem jest bardzo fajne. Jest tu dużo parków, otwartych przestrzeni, dużo zieleni, wody. Szczecin kojarzy mi się z oddechem, świeżością. Niektórzy zauważają tylko bramy pomazane graffiti, dziury w jezdniach itp. Nie można widzieć tylko ciemnych stron. Szczecin ma wielu artystów, dużo się tu dzieje. Jest coraz więcej imprez, wydarzeń i to jest świetna sprawa.

Jak spędzasz czas w Szczecinie? Co jest godne polecenia i uwagi Twoim zdaniem?

Ostatnio często odwiedzam szczecińskie teatry. Repertuar mnie niekiedy zachwyca i potrafię się bawić na przedstawieniu dużo lepiej niż na filmie w kinie. Ludzie często po prostu nie mogą uwierzyć, że w teatrze też można przyjemnie spędzić czas. Poza tym w Szczecinie jest mnóstwo innych możliwości aktywnego spędzania czasu – zajęcia z jogi, tańca, sztuki walki, kręgle itp. Przecież tego jest dookoła mnóstwo, tylko wystarczy się rozejrzeć. Często ludzie po prostu o tym nie wiedzą, albo nie chcą się dowiedzieć. I to jest problem.

Szczecina nie omijają też wielkie wydarzenia, takie jak ostatnio Inspiracje, Targi Kultury Szczecina, Fama, Boogie Brain, Artyści Ulicy, teraz ten Rock Festiwal, a nie tak dawno znowu The Tall Ships’ Races. Szczecin na pewno nie jest kulturalną, wydarzeniową prowincją. Zazdrościmy Krakowowi czy Wrocławiowi rynków, ale one są odwiedzane głównie przez turystów, a tamtejsi mieszkańcy w większości omijają je szerokim łukiem. A w Szczecinie jest naprawdę wiele miejsc, w których można spokojnie usiąść i wypić kawę czy herbatę, zjeść obiad, zrelaksować się, gdzie można aktywnie spędzić czas. Jest tu wiele pięknych, zielonych miejsc, które warto odwiedzić, jak chociażby Park Kasprowicza czy Żeromskiego, Cmentarz Centralny, Puszczę Wkrzańską, Lasek Arkoński, Puszczę Bukową, Szmaragdowe itd. Tego jest mnóstwo w całym mieście, wystarczy tylko spojrzeć na mapę i pomysły same przychodzą do głowy. Ja tam się w Szczecinie nie nudzę i tego życzę innym mieszkańcom naszego miasta.