Minimalistyczna scena, kilka rekwizytów, szczypta światła, garść dźwięków i wielkie emocje – tak w skrócie można opisać rozpoczęcie Lata z Kulturą Żydowską.

Już po raz trzeci rozpoczął się Sezon Małego Teatru Latem. W tym roku prezentowane spektakle i koncerty będą związane z tematyką żydowską.

 

  Zaczęto od spektaklu „Szafa”. Jest to monodram Moniki Kufel, która wspólnie z krakowskim dziennikarzem – Marcinem Białym stworzyła scenariusz na podstawie tekstów Hanny Krall, Olgi Tokarczuk. Wykorzystano też „Lokomotywę” Juliana Tuwima. Przedstawienie zostało niejednokrotnie docenione i to nie tylko w Polsce.  

 

„Szafa” to przede wszystkim teatr przedmiotu, gdzie rekwizyty nie są tylko środkiem, ale pełnoprawnym partnerem-aktorem. Wszystko skupia się wokół tytułowej szafy. Jest w szafie, na szafie, obok szafy, za szafą. Wykorzystane przedmioty nabierają nowych, symbolicznych znaczeń. I tak tory kojarzą się z Torą i drabiną Jakubową łączącą dwa światy; zegar, budzik – zamiast prowokować do wstania, budzić do życia, alarmuje o zbliżającej się śmierci. Postrzępione książki to bezimienne ofiary brutalnych rewizji; walizki – trumny; a lalki to ludziki powieszone na hak wieszaka. Najbardziej wieloznaczna jest oczywiście sama szafa. Jest jednocześnie domem, bezpiecznym schronieniem, przestrzenią, w którą można się schować, schronem, wagonem pociągu, pułapką, piecem krematoryjnym i (jak w: „Opowieściach z Narnii”) przejściem do innego świata.   

 

Spektakl przedstawia historię żydowskiej dziewczyny ukrywającej się przed Niemcami w szafie. Nie jest ona w stanie ogarnąć okropieństw II wojny. Znajduje się w sytuacji granicznej, załamuje się jej świat. Prosi Boga: „ja Ci doliczę do miliona, a Ty mi skończ tę wojnę”. Ale wojna się nie kończy i gdy dziewczyna stwierdza, że „Bóg już nie chce słyszeć” zamyka się całkowicie na rzeczywistość, której nie jest w stanie pojąć ani zaakceptować. I już zamykając się w szafie śpiewa: „Mym słoneczkiem dziura w szafie mym rodzicem dwa wieszaki, mym rodzeństwem pająk krzyżak”.   

 

 

Najciekawsze jest wykorzystanie „Lokomotywy” Juliana Tuwima. Ten wierszyk dla dzieci w kontekście Holocaustu nabiera zupełnie nowego znaczenia. Lokomotywa wiezie do obozu koncentracyjnego. Pisk lokomotywy przypomina pisk człowieka. Jak mówi Marcin Biały z dziennikarskiego doświadczenia wie, że są dzieci wychowane na lokomotywie kojarzącej im się ze śmiercią. Kiedy spektakl się kończy lokomotywa dojeżdża do celu – pieca krematoryjnego. Padają ostatnie słowa wiersza: „Uff, jak gorąco”. Zostają łzy aktorki i unieruchomiona, bezradna publiczność.

 

 

Zdjęcia z: http://wspolczesny.szczecin.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=147&Itemid=76