W poniedziałek (15.12.) we Free Blues Clubie młodzi poeci ze Szczecina, Stargardu Szczecińskiego i Polic zaprezentują swoje wiersze. O tym spotkaniu opowiedział nam jeden z twórców, Krzysztof Syrek.

Skąd pomysł na zorganizowanie wieczoru poetyckiego?

KS:
Mój znajomy poeta Marcin Makowski organizował już podobne wieczory w Stargardzie Szczecińskim, tam cieszyły się dużym zainteresowaniem, stąd też pomysł, aby podobny cykl wieczorów poetyckich zorganizować w Szczecinie.

Czy w Szczecinie w tej kwestii dzieje się za mało?

KS:
Czy dzieje się mało? Coś się dzieje, ale wyszliśmy z założenia, że od przybytku głowa nie boli, poza tym kierowało nami wrażenie, że środowisko literackie w Szczecinie funkcjonuje w bliżej nieokreślonej masie. Mamy nadzieję, że dzięki takim spotkaniom, bo trzeba tutaj zaznaczyć, że cykl spotkań z poezją we Free Blues Club to nie będą tylko wieczory poetyckie, w planach są turnieje jednego wiersza, slam poetry, etc. będziemy mogli scementować i zmotywować do jeszcze ciekawszych inicjatyw związanych z literaturą.

Czy Wy, poeci, którzy weźmiecie udział w czytaniu poezji, znacie się dobrze? Spotykacie się prywatnie?

KS:
Jesteśmy znajomymi, kolegami, przyjaciółmi, to sprawia, że nasze zainteresowania z kręgu poezji naturalnie funkcjonują w rozmowach między nami. W związku z tym nie musimy specjalnie umawiać się na czytanie poezji w zamkniętym gronie. Postanowiliśmy, że nie tylko papierem lub internetem poezja żyje, życie to interakcja, stąd też pomysł na cykl spotkań z poezją.

Dlaczego Free Blues Club? Jak udało się zorganizować takie spotkanie właśnie tam? Kto był organizatorem?

KS:
Pomysłodawcą miejsca i samego eventu byłem zarówno ja jak i menadżer FBC Monika Kijo, tak się dobrze stało, że nasze pomysły zbiegły się w czasie. Dzięki temu możliwa była realizacja naszych wspólnych planów. Z mojej strony ściągnięcie poetów i sama część nazwijmy to patetycznie "artystyczna", a ze strony lokalu no cóż miejsce, atmosfera, klimat, etc. Trzeba zaznaczyć, że FBC jako lokal kojarzony głównie z muzyką bluesową, jazzową, rockową, muzyką na żywo, nie bał się, a raczej był bardzo otwarty na takie nietypowe przedsięwzięcie. Nietypowe, bo zwykle na scenie pojawiają się ludzie z gitarami, za perkusją, klawiszami, a tu w poniedziałek już drugi raz na scenie wystąpią poeci, bez instrumentów. Chociaż przyznam, że planujemy, aby w przyszłości czytaniu tekstów towarzyszyły na żywo dźwięki gitary, akordeonu, etc.

Czy wieczory poetyckie są w ogóle potrzebne poetom? Introwertykom zazwyczaj zamkniętym w sobie? Takie, w przenośni, obnażanie się, bywa miażdżące!

KS:
Totalna bzdura. Poeta to zwykły człowiek, może być introwertykiem, może być ekstrawertykiem. Nie ma tutaj zasady. To stereotyp, który mija się z prawdą jak pirat drogowy z przepisami ruchu drogowego. Natomiast czy wieczory są potrzebne poetom? Są pewną formą ośmielenia, wydaje mi się, że są zarówno potrzebne poetom jak i publice. Dużo ludzi żyje z przekonaniem, że poeta to człowiek z rozwianym włosem, w długim szalu, pewien wizualny ekscentryk, to bujda na resorach, podobnie poezja nie jest opiewaniem w niebogłosy piękna bladego lica białogłowy lub uciekaniem przed mrokiem otchłani, to stereotypy, którymi kieruje się grafomania. Wieczory są po to, żeby zachęcić do poznania prawdziwej poezji, dokładniej tej współczesnej. Poezja w przeciwieństwie do przekonania o niej ewoluowała, Mickiewicz i „Stepy Akermańskie” to przeszłość. Niestety z moich obserwacji wynika, że dużo osób zatrzymało się na tamtym etapie poezji.

Dziękuję za rozmowę.