Przeprowadzam minisondę. Kilku znajomym zadaję pytanie: jakie święto obchodzimy 14 lutego? Tak, jest to pytanie podchwytliwe i przekorne. Padnie tylko jedna odpowiedź, która mnie usatysfakcjonuje. To Dzień Osób Chorych na Padaczkę.

Epilepsja jest chorobą mózgu, którą w Polsce dotkniętych jest około 400 tysięcy osób (mniej więcej 1% populacji). Co ważne - padaczka jest chorobą ludzi młodych, w większości przypadków ujawnia się przed 20 rokiem życia.

Epilepsja może być uwarunkowana genetycznie, ale może też wynikać z uszkodzenia mózgu, do którego doszło w wyniku jakiegoś urazu. Inne, częste przyczyny padaczki to guzy mózgu, choroby naczyniowe, infekcje opon mózgowych.

Na szczęście od ponad pół wieku istnieją skuteczne leki, choć czasem niezbędna jest operacja neurochirurgiczna. Dziś osoby chore nie muszą i nie powinny być narażone na izolację. Akceptacja choroby i podjęcie właściwego leczenia sprawia, że epileptycy mogą prowadzić prawie normalne życie. Prawie - bo czasem nie da się całkowicie wyeliminować napadów padaczkowych. Ale choćby lista zawodów "zakazanych" dla epileptyka jest krótka. Jak wymienia profesor Mike Kerr będą to: kierowca ciężarówki, pilot, chirurg. Poza tym - możliwości są, a przynajmniej powinny być, nieograniczone.

No właśnie, powinny. Pomimo samozaparcia i siły woli osoby chore trafiają czasem na przeszkody, których sami nie pokonają. Ma to związek zwłaszcza z mentalnością i postrzeganiem epilepsji przez osoby zdrowe. Nie tak dawno temu koleżanka opowiedziała mi o sytuacji, której była świadkiem. W centrum handlowym w naszym mieście młody mężczyzna dostał ataku padaczki. Koło niego przechodziło mnóstwo osób, ale żadna, poza znajomą i jej chłopakiem, nie zareagowała. O ironio, był to dzień, w którym grała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.

Niestety, cały czas pokutuje przeświadczenie, że albo osoby chorej "nie ruszać" (czytaj: w ogóle nie zwracać uwagi), albo wtykać coś do ust, na przykład. A przecież wiadomo nie od dziś: "Zła wiedza gorsza od żadnej". Najprostszą i najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla cierpiącego na atak, jest zadbanie, by nie zranił się czymś w trakcie ataku. Należy ułożyć taką osobę na boku, by zapobiec zakrztuszeniu lub zadławieniu. Przytrzymać głowę, by nie dopuścić do urazu. Rozpiąć kołnierz koszuli, by ułatwić oddychanie. Zachować spokój, a jeśli atak po mniej więcej trzech minutach nie mija - wezwać pogotowie. Nie wolno podawać niczego do jedzenia, picia i na pewno nie wkładać niczego między zęby epileptyka, zwłaszcza własnych palców. No chyba, że chcemy je stracić.

A dlaczego Walenty jest patronem osób chorych na padaczkę? Zasłynął bowiem nie tylko jako ten, który, często potajemnie udzielał ślubu zakochanym. Był z wykształcenia lekarzem, a na jednym z obrazów przedstawiony jest, gdy uzdrawia chłopca chorego na padaczkę właśnie.

Nie da się pewnie wykorzenić z naszej świadomości 14 lutego jako Święta Zakochanych. I może nie trzeba. Ale zróbmy trochę miejsca również dla epileptyków. To przecież przede wszystkim ich święto.