„Fenomenalne odkrycie to zapinka, a siekierka z łopatkowym ostrzem była do tej pory nieznana na terenie Polski i sąsiednich Niemiec” – podkreśla archeolog Dorota Kozłowska. Przedmioty z epoki brązu zostały znalezione podczas nielegalnych poszukiwań zabytków. I nie wiadomo, czy uda się dowiedzieć, w którym dokładnie miejscu zostały odkryte i kto tego dokonał.

To jedno z najnowszych i najbardziej zagadkowych odkryć na (prawdopodobnie) Pomorzu Zachodnim. Pierwszym tropem w sprawie była anonimowa wiadomość z zeskanowanymi zdjęciami, która trafiła do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Jak słyszymy, to fotografie z miejsca odkrycia.

– Gdyby ludzie mieli pozwolenie na poszukiwania, znaleźli ten skarb i poinformowali nas o tym, to dziękowalibyśmy im za znalezienie fajnego zabytku. W tym przypadku nie dość, że poszukiwania były prowadzone bez zgody konserwatora, to mamy jeszcze zniszczenie zabytku. Zamiast fajnego znaleziska, mamy tak naprawdę sprawę kryminalną – mówi nadkomisarz Marek Łuczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Skarb został odnaleziony w siedzibie jednego z gryfińskich stowarzyszeń. Społecznicy zeznali, że został im podrzucony. Doktor Marek Łuczak nie zdradza, o które dokładnie stowarzyszenie chodzi oraz jak wpadł na jego ślad.

– Dotarliśmy do niego po poszczególnych osobach, które przekazywały nam informacje. Nie znamy faktycznych znalazców – odpowiada. – Dopiero po moim telefonie okazało się, że pewien człowiek jest w posiadaniu tego skarbu.

„Cała sprawa jest bardzo rozczarowująca”

– Ktoś natrafił na tak wspaniały obiekt i nie był w stanie się powstrzymać. Ta osoba, która tego dokonała, po kolei wyrywała z ziemi te wszystkie przedmioty. Nie jestem pewna, czy zostały nam przekazane wszystkie. Na pewno brakuje ceramicznego garnka, w którym zostały odkryte. Nie mamy też informacji, skąd ten skarb pochodzi – nie kryje żalu Paulina Kubacka, kierownik ds. inspekcji zabytków archeologicznych Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.

Jak podkreśla, bez informacji o miejscu znalezienia, nie uda się zrealizować wielu badań.

– Mamy tylko przedmioty. Nie bardzo wiem, jak dotrzeć do grona poszukiwaczy. Z informacji, które do nas docierają, wynika, że jesteśmy najbardziej liberalnym urzędem jeśli chodzi o wydawanie pozwoleń na poszukiwania. Przyjeżdżają do nas ludzie z całej Polski. A i tak są tacy, którzy poszukują bez pozwolenia i czerpią z tego radość – krytykuje.

„To znakomite odkrycie, skarb”

Koniec końców znaleziska trafiły do Muzeum Narodowego w Szczecinie. Instytucja jest w posiadaniu kilkudziesięciu przedmiotów wykonanych z brązu. Znalezisko datuje się na V okres epoki brązu (lata około 900-750 p.n.e). To głównie ozdoby i elementy uprzęży końskiej, narzędzia oraz inne drobne przedmioty.

– Szczególną uwagę chciałabym zwrócić na siekierkę, która charakteryzuje się łopatkowatym ostrzem. To forma absolutnie nieznana na terenie Polski i sąsiednich Niemiec. Dwie podobne, ale nie takie same, udało się znaleźć na terenie Austrii. Absolutnym hitem jest nadwyrężona zapinka, która nawiązuje do zapinek płytkowych charakterystycznych dla tego okresu. Tamte były jednak odlewane w całości z formy, a ta tutaj jest absolutnym ewenementem. Nie znam drugiej tak podobnie wykonanej – podkreśla Dorota Kozłowska, archeolog i kustosz w Dziale Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie.

Jak podkreśla, odkryty zbiór ma duże walory wystawiennicze – nie tylko ze względu na mnogość przedmiotów, ale bardzo dobry stan ich zachowania. – Większość z nich zachowała się w całości. Mają drobne ubytki, ale nie są to malutkie fragmenty – dodaje.

Jaka jest wartość odkrytych przedmiotów?

– Bardzo orientacyjnie to bliżej 100 tysięcy złotych, przy czym to nie jest nasza wartość rynkowa. Nie możemy jej określić, ponieważ w Polsce nie ma obrotu zabytkami archeologicznymi. W związku z tym, wycenę na przykład do wypożyczenia, robi się w oparciu o te domy aukcyjne, które mogą legalnie prowadzić taką sprzedaż. Często korzystałem z danych Bawarskiego Domu Aukcyjnego – tłumaczy Krzysztof Kowalski, kierownik działu archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie.

Jedno z badań, które przejdą znalezione przedmioty, polega na identyfikacji składu stopów użytych do produkcji.

– Bardzo często obiekty archeologiczne zrobione z metalu są niejednoznaczne, bardzo podobne. Przy wyciąganiu ich z ziemi nie wiemy, czy mamy do czynienia ze srebrem, ołowiem czy cyną. A ustalenie tego jest kluczowe, gdy podejmujemy działania konserwatorskie. Materiały stosowane do cyny i ołowiu są różne. Kiedy zastosujemy złe, możemy doprowadzić do zniszczenia zabytku. Dodatkowo, poprzez analizę domieszek, możemy ustalić, czy mamy do czynienia z oryginałem lub podróbką. Bardzo często zdarzają się obiekty, które są wytworem współczesnym – tłumaczą Anna Borowiec i Paweł Bosy z Działu Konserwacji Zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie.