Las tętni głosami. Rozgardiasz przeplata się z momentami skupienia. Kilkanaścioro dzieci z wypiekami na twarzy buduje szałasy. W Gospodarstwie Agroturystycznym „Stajnia” w Brzózkach młodzież uczestniczy w cyklicznych spotkaniach „Weekendy z przygodą”.

Paweł i Michał mają po 12 lat i przyjechali ze Szczecina. Przyznają, że na ogół większość wolnego czasu spędzają przed komputerem. - Ile można grać – mówi z poważną miną Paweł. - Lubimy oglądać programy z Bearem Gryllsem. Zawsze chcieliśmy spróbować survivalu. Fajnie, że rodzice nas tu zabrali – dodaje drugi z braci układając zeschnięte paprocie na szkielecie szałasu. - No i można poznać nowych kolegów!

Budowanie szałasów i survival to dopiero początek atrakcji, które czekają na nich w ten październikowy weekend. Będzie jeszcze strzelectwo sportowe, nauka pierwszej pomocy, jazda konna i ukoronowanie całego wyjazdu – nocna wycieczka do lasu.

- Całe nasze dotychczasowe doświadczenia wskazują na jedno: dzieci i młodzież potrzebują kontaktu z przyrodą – mówi Robert Jurszo z Survival Totem Group (STG). - Bez wątpienia – dodaje Domicjan Maraszkiewicz, również instruktor z STG.   Nic tak nie dobrze nie wpływa na ich harmonijny rozwój - zarówno fizyczny, jak i psychiczny.

I trudno dwójce instruktorów odmówić racji. Dzieci i młodzież mają obecnie coraz rzadziej okazję do kontaktu z naturą. Większość czasu pochłania im szkoła. Po lekcjach najczęściej zostają w miastach, spędzając wolne chwile na zajęciach pozalekcyjnych albo betonowych podwórkach.
- Można powiedzieć, że to jest narastający problem – mówi Robert Jurszo. - Tymczasem najnowsze doniesienia naukowe wskazują, że dzieci, które nie mają styczności z naturą się bardziej podatne na stany lękowe i problemy związane z koncentracją uwagi.

Na drugi dzień, rano, wszyscy mają wypieki na twarzy. Tematem głównym przy śniadaniu jest nocny wypad do lasu. - Dawno nie byłam w lesie, a co dopiero w nocy! - entuzjazmuje się Agnieszka. - Było trochę strasznie, ale nie mogę się doczekać następnego razu! – przekrzykuje koleżankę Marek.

Zaraz po zajęciach konnych po dzieciaki przyjeżdżają rodzice. Młodzi uczestnicy pakują się z ociąganiem.

Ale nic straconego – przecież wrócą tu za dwa tygodnie po kolejną porcję wrażeń.