Gdzie i kiedy?
Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie
ul. Małopolska 48, Szczecin
niedziela, 18 lutego 2018, 17:00
Za ile?
25 - 55 zł
W erze przedinternetowej, przedtelewizyjnej i przedkomórkowej – co oczywiście trudno sobie dziś wyobrazić – muzyka wykonywana przez orkiestrę lub solistów stanowiła nie lada rozrywkę. W nadziei, iż wciąż jest to możliwe, artyści Filharmonii zabawią publiczność. Usłyszymy instrumenty rzadko eksponowane solistycznie – klarnet i kontrabas. Krzysztof Krzyżewski to klarnecista na stałe związany w domem muzyki przy ulicy Małopolskiej, a Karol Nasiłowski rozpoczynał kiedyś od pracy Filharmonii w Szczecinie. Popisy solowe zwieńczy jeden z najbardziej znanych utworów patrona Filharmonii – Serenada op. 2. Formalnie kompozycja nawiązuje do serenadenmusik, czyli muzyki do zabawy.
ARTYŚCI:
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie
Krzysztof Krzyżewski - klarnet
Karol Nasiłowski - kontrabas
UTWORY:
Emancypacja klarnetu do roli solisty odbyła się podobnie jak w przypadku kontrabasu w XVIII wieku. O ile jednak klarnet dość szybko przebił się do świadomości jako instrument solistyczny, walka kontrabasu ze stereotypem mistrza drugiego planu była znacznie trudniejsza i w niektórych miejscach trwa do dziś. Aby zobrazować ową długą drogę emancypacji obu zresztą instrumentów, przytoczmy ogłoszenie z rosyjskiej gazety z 1780 roku: Muzyk na sprzedaż, wiek 26, wzrost 6 stóp dwa cale, gra na kontrabasie i klarnecie – śpiewa też basem. Potrafi upuszczać krew lancetem, zna się na fryzjerstwie i lewatywie. (Slonimsky’s Book of Musical Anecdotes, s. 50). No cóż, społeczny awans kontrabasu był szczególnie problematyczny. Jeszcze w XX wieku bohater monodramu Patricka Süskinda wyznał, iż: Kontrabas jest najbrzydszym, najbardziej niezgrabnym i najmniej eleganckim instrumentem, jaki kiedykolwiek wynaleziono. Niekiedy najchętniej bym go rozbił, przepiłował. Porąbał na kawałki, zmielił i rozpylił. (...) Nawet, jeśli któraś ze sław muzycznych zagra na kontrabasie „Chaconne” Bacha lub „Kaprys” Paganiniego, to i tak będzie to okropne. Musimy jednak zauważyć, że w innym miejscu Süskindowskiego dramatu bohater zdradza jedno najważniejsze marzenie – zagrać solo… Na szczęście dziś kontrabasista Karol Nasiłowski stoi na barkach wielu generacji artystów, którzy przetarli solistyczne szlaki dla instrumentu.
Giovanni Bottesini (1821–1889), którego koncert usłyszmy, to wirtuoz kontrabasu, jego talent cenił sam Giuseppe Verdi. Ów artysta znacznie rozwinął technikę gry, dorabiając się przydomka „Paganiniego kontrabasu”. Wirtuozowską drogą podąża solista Karol Nasiłowski, który mimo że zaczynał w orkiestrze, obudził w sobie gen wirtuoza, tryumfując na konkursach, biorąc udział w niezliczonych warsztatach, by obecnie wylądować na pozycji kontrabasisty solisty Duńskiej Narodowej Orkiestry kameralnej w Kopenhadze.
Muzyczną rozrywkę w niedzielne filharmoniczne popołudnie zwieńczy serenada Mieczysława Karłowicza. Nie będzie to jednak Karłowicz autor mrocznych poematów symfonicznych, muzyczny panteista stawiający egzystencjalne pytania. Części serenady: marsz, romans, walc i finał, wprowadzą nas atmosferę balu, beztroski i zabawy. Bez telefonów komórkowych. Czy to jeszcze możliwe?
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie
Krzysztof Krzyżewski - klarnet
Karol Nasiłowski - kontrabas
UTWORY:
- Gerald Finzi - Pięć Bagatel na klarnet i orkiestrę kameralną op. 23
- Giovanni Bottesini - Koncert na kontrabas nr 2 h-moll
- Mieczysław Karłowicz - Serenada op. 2
Emancypacja klarnetu do roli solisty odbyła się podobnie jak w przypadku kontrabasu w XVIII wieku. O ile jednak klarnet dość szybko przebił się do świadomości jako instrument solistyczny, walka kontrabasu ze stereotypem mistrza drugiego planu była znacznie trudniejsza i w niektórych miejscach trwa do dziś. Aby zobrazować ową długą drogę emancypacji obu zresztą instrumentów, przytoczmy ogłoszenie z rosyjskiej gazety z 1780 roku: Muzyk na sprzedaż, wiek 26, wzrost 6 stóp dwa cale, gra na kontrabasie i klarnecie – śpiewa też basem. Potrafi upuszczać krew lancetem, zna się na fryzjerstwie i lewatywie. (Slonimsky’s Book of Musical Anecdotes, s. 50). No cóż, społeczny awans kontrabasu był szczególnie problematyczny. Jeszcze w XX wieku bohater monodramu Patricka Süskinda wyznał, iż: Kontrabas jest najbrzydszym, najbardziej niezgrabnym i najmniej eleganckim instrumentem, jaki kiedykolwiek wynaleziono. Niekiedy najchętniej bym go rozbił, przepiłował. Porąbał na kawałki, zmielił i rozpylił. (...) Nawet, jeśli któraś ze sław muzycznych zagra na kontrabasie „Chaconne” Bacha lub „Kaprys” Paganiniego, to i tak będzie to okropne. Musimy jednak zauważyć, że w innym miejscu Süskindowskiego dramatu bohater zdradza jedno najważniejsze marzenie – zagrać solo… Na szczęście dziś kontrabasista Karol Nasiłowski stoi na barkach wielu generacji artystów, którzy przetarli solistyczne szlaki dla instrumentu.
Giovanni Bottesini (1821–1889), którego koncert usłyszmy, to wirtuoz kontrabasu, jego talent cenił sam Giuseppe Verdi. Ów artysta znacznie rozwinął technikę gry, dorabiając się przydomka „Paganiniego kontrabasu”. Wirtuozowską drogą podąża solista Karol Nasiłowski, który mimo że zaczynał w orkiestrze, obudził w sobie gen wirtuoza, tryumfując na konkursach, biorąc udział w niezliczonych warsztatach, by obecnie wylądować na pozycji kontrabasisty solisty Duńskiej Narodowej Orkiestry kameralnej w Kopenhadze.
Muzyczną rozrywkę w niedzielne filharmoniczne popołudnie zwieńczy serenada Mieczysława Karłowicza. Nie będzie to jednak Karłowicz autor mrocznych poematów symfonicznych, muzyczny panteista stawiający egzystencjalne pytania. Części serenady: marsz, romans, walc i finał, wprowadzą nas atmosferę balu, beztroski i zabawy. Bez telefonów komórkowych. Czy to jeszcze możliwe?
Komentarze
0