Był spokojny i uczynny, jak twierdzili później sąsiedzi. Ten spokój był jednak tylko pozorny. „Zabiłem, bo ojciec szatan mi kazał” – miał powiedział Piotr P. policjantom, którzy przesłuchiwali go, kiedy na jaw wyszło makabryczne odkrycie w mieszkaniu przy ulicy Jodłowej w Szczecinie. W nocy z 3 na 4 czerwca 2006 roku zginęły tam trzy kobiety, które były siostrami.


„W wolnych chwilach ranią się nawzajem”

Pięć lat później powstał film, częściowo inspirowany tym zdarzeniem. „Siostry Trupek w jednym stoją domu. Stare, brzydkie, wykarmione na plackach ziemniaczanych, klopsie i nienawiści do otoczenia. Awanturują się, klną jak na poligonie wojskowym, a w wolnych chwilach ranią się nawzajem słowem i czynem. Przypominają trzy wiedźmy z Makbeta z tą różnicą, że pozbawiono je daru widzenia przyszłości” – tak pisał o bohaterkach „Trzech sióstr T.” recenzent Filmwebu, Łukasz Muszyński.

Reżyser i autor scenariusza, Maciej Kowalewski, zainspirowany artykułem w szczecińskim wydaniu „Gazety Wyborczej”, stworzył najpierw sztukę teatralną, a później fabułę filmową. Opis tragedii trzech sióstr mieszkających razem z dorosłym synem jednej z nich, sprowokował go do stworzenia opowieści, w której główne role odgrywają kobiety w podeszłym wieku: Wandzia, Sabina i Lotosława. „Opiekują się” one 35-letnim autystycznym Robertem. Akcja rozgrywa się w ciągu 24 godzin w mieszkaniu sióstr Trupek, a w obsadzie znalazły się: Małgorzata Rożniatowska, Ewa Szykulska i Bogusława Szubert oraz rewelacyjny Rafał Mohr. Ten groteskowy obraz, nazywany przez niektórych krytyków farso-horrorem, otrzymał główną nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Młodego Kina „Pełny Metraż” w Lublinie.

Człowiek w specyficznej sytuacji

Nie jest to rekonstrukcja rzeczywistych zdarzeń. Reżyser mówił w wywiadach, że do tworzenia scenariusza zainspirował go prawdziwy, bardzo tragiczny fakt, ale reszta to czysta konfabulacja, jego wizja natury człowieka, który żył w specyficznej sytuacji i walczył z własnymi demonami. Tak naprawdę Piotr P., który przyznał się do zabójstwa trzech kobiet w bloku przy ulicy Jodłowej w Szczecinie, miał 21 lat. Był synem jednej z zamordowanych kobiet, 58-letniej Barbary P. Dwie pozostałe ofiary były jego ciotkami (57-letnia Teresa P. i o dziesięć lat starsza Irena P.). Wszystkie kobiety zginęły od ciosów noża. Tuż po dokonaniu zbrodni sprawca wyszedł z mieszkania na klatkę schodową, wszedł po schodach i rzucił się z okna między trzecim a czwartym piętrem i spadł na daszek nad wejściem do bloku.

Nikt wtedy nie wszedł do mieszkania

Policja odkryła ciała ofiar dopiero trzy dni po zbrodni. Chociaż po próbie samobójczej Piotra P. przyjechały pogotowie, straż pożarna i policyjny patrol, to nikt wówczas nie wszedł do mieszkania, w którym mieszkał. Być może któraś z ofiar jeszcze wtedy żyła i można było udzielić jej pomocy. On sam powiedział ratownikowi z karetki, że nie pamięta, jak znalazł się na daszku. W szpitalu przy Unii Lubelskiej przebywał trzy dni, a podejrzanym o dokonanie morderstw stał się dopiero wtedy, gdy właściciel mieszkania wynajmowanego siostrom znalazł ich ciała i zawiadomił policję.

Z artykułów prasowych, które były publikowane w kolejnych dniach i tygodniach po tragedii, wynika, że trzy kobiety przy ul. Jodłowej mieszkały wraz z Piotrem P. od roku. Matka wcześniej wzywała pogotowie, a on był co najmniej jeden raz na konsultacji psychiatrycznej. Sąsiedzi zapamiętali go jako spokojnego i uczynnego chłopaka. Jedna z sióstr prowadziła kiosk z warzywami na tyłach „Medicusa”.

Procesu nie było

Piotrowi P. postawiono zarzuty dokonania trzech zabójstw. Na posiedzenie dotyczące zastosowania tymczasowego aresztu w Sądzie Rejonowym w Szczecinie został wniesiony na noszach, bo z powodu urazu miednicy nie mógł się normalnie poruszać. Później trafił do szpitala w Areszcie Śledczym. W placówce psychiatrzy podejrzewający u niego schizofrenię paranoidalną, na którą wskazywały „urojenia, omamy i rozszczepienia osobowości”, prowadzili obserwację, by ocenić, czy w chwili popełnienia czynu mógł być niepoczytalny. Wnioski z badań doprowadziły do umorzenia postępowania i sprawa nie trafiła do sądu. Piotr P. został skierowany na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.

Przy tworzeniu tekstu korzystałem z artykułów: Marcina Górki Potrójne morderstwo na os. Kaliny” (Gazeta Wyborcza z 7 czerwca 2016 r.) i Ewy Ornackiej „Morderca z Jodłowej uniknie kary” (Głos Szczeciński z 29 lipca 2006 r.) oraz materiałów prasowych dotyczących spektaklu „Trzy siostrzyczki Trupki”, z Teatru na Woli w Warszawie.