Rozmierzwione, niepoukładane włosy, ekscentryczna broda, ciężkie buty przewiązane "sznurówkami" własnej produkcji z kawałka miedzianego drutu. Niezwykła odporność na zimno, no i zamiłowanie do kolekcjonowania wszelkiego rodzaju kartonów, to jedne z nielicznych cech jakie charakteryzują Romka. Uchodzący za "człowieka w pięknym szaleństwie" prowadzi swoją galerię. To właśnie on jest założycielem pierwszej w Polsce galerii Art brut, o której sam mówi, że narodziła się ona z buntu.
Galeria sztuki naiwnej
Swojego czasu spotkał on głuchoniemego, lekko upośledzonego rzeźbiarza Konrada Kwaska, którego figurki zainspirowały Romka do zorganizowania wystawy. Potem były już tylko kolejne i tak powstała galeria sztuki naiwnej.
Działa do dziś, ale łatwo nie ma. Administracja miejska mnoży problemy, sponsorzy wołają o billboardy, których on nie jest w stanie zapewnić. Ale się nie poddaje. Jeździ swoim czerwonym zdezelowanym fiatem 126p po różnych ośrodkach pomocy społecznej w całej Polsce i szuka. Niczym skarbów. Ci, którzy w codziennym życiu jawią się jako niepełnosprawni, tutaj mogą przerastać innych.
Herbaciarnia i fundacja w jednym
Bo sztuka rodzi się w głębi człowieka, w sferze, która nie uznaje prostych podziałów na pełno- i niepełnosprawnych. Pod Sukniami – Fabryka Doznań stoi otworem. W Szczecinie, przy Alei Piastów 4. To herbaciarnia z barem sałatkowym i fundacja na dokładkę. Taki miks. Wg receptury Romka. Chciał być niezależny, nie prosić nigdzie o pieniądze – powstała herbaciarnia z sałatkami. Miasto obiecało uwolnić lokal od długów i ułatwić Romkowi działalność – powstała fundacja. We wnętrzu na nieotynkowanych ścianach wiszą obrazy różnych artystów. Odbywające się cykliczne wystawy przyciągają wielu szczecinian w to miejsce.
Podróże za 300 dolarów
O nietuzinkowym charakterze Zańko świadczy również fakt, iż od 6 lat, w każde wakacje, wyrusza w podróż po świecie ze swoim 12-letnim synem Jonaszem. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie to, że obowiązującym środkiem transportu jest autostop. Podróżują bez pieniędzy lub z ich szczątkowa ilością. Gdy ich potrzebują siadają na ulicy i, sprzedając swoje rysunki zarabiają na „obiad i lody”, jak mawia Romek. Kiedy tylko znajdą komputer z dostępem do internetu, do grona znajomych wysyłają maile z opowieściami z podróży. Romek ma niebywały talent do pióra. Do tej pory na koncie mają polskie wybrzeże, Francję, Szkocję, Indie, Mongolię, Chiny, Tybet, Syberię, Japonię. Czy ktoś uwierzy, ze to wszystko podróżując „stopem” z 300 dolarami w kieszeni? Tak, taki jest. Niczym wiking. Nieustraszony zdobywca. Nie zgasi w nim pasji byle ulewa, burza, upal czy zimno.
"Najwazniejsze to sie dobrze nierozumiec"
Jestesmy w Mongolii.(…)Ser konski ktory dosc mi smakowal - Jonasz: "poszedlem daleko w krzaki i wyplulem". Wszystko konskie: mleko, herbata nawet wodka (bardzo slaba)smakowala konsko (moze to byl koniak). [Ułan Bator, Mongolia 31.07.2006]
W hoteliku gdzie miszkamy Jonasz caly wieczor rozmawial z pewnym Hiszpanem. Po jakims czasie przychodzi i mowi:"Milo sie rozmawialo. Ja go troche nierozumialem, on mnie troche nierozumial."
Najwazniejsze to sie dobrze nierozumiec. [Ułan Bator, Mongolia 02.06.2006]
Gdy rozwazalismy czy jechac na chinska granice czy na Gobi, z worka na misie wyjzal dinozaur. Postanowilismy go zakopac na pustyni. Po latach naukowcy odkryja nowy gatunek dinozaura pluszowego. [Ułan Bator, Mongolia 03.08.2006]
Oto fragment twórczości dla niedowiarków i wątpiących. W oryginalnej pisowni. Jak mawia sam Romek - Obydwoje mamy dysleksję czy coś takiego,ale podobno robimy bardzo ładne błędy.
Bierzemy misie w teczkę
Swoje wyprawy duet ojciec i syn odbywa pod hasłem „jedziemy na wycieczkę, bierzemy misie w teczkę”. I to dosłownie. Przed wyjazdem każdy kto chce, może przynieść do galerii misie, które wyruszą na wyprawę razem z Zańkami. Dzielą się nimi z napotkanymi ludźmi. Zarówno tymi młodszymi jak i starszymi. Poraz pierwszy wręczyli je podczas wyprawy do Indii, której celem było pokazanie Jonaszowi słonia. Pomysłodawcą akcji pod hasłem "uwolnić misie" był syn podróżnika. "Kiedy byliśmy w Azji, na terenie wiosek i miasteczek zwykle pierwsze witały nas dzieciaki" opowiada Zańko. "(...)Biegły za nami, umorusane, gluty do pasa i krzyczały: "heloł, "heloł", ciekawi przybyszów z dalekiej krainy. Jedni chcieli się Jonaszem bawić, pokazując swoje skarby: stary grzybek, gumę do życia (też nienową). Ale byli i tacy, którzy chcieli z nami toczyć wojnę, biorąc nas za Amerykanów. Chcemy rozdawać im misie, które zabierzemy z Polski". Podróże tego ojcowsko -synowskiego tandemu to przykład, jak przez wspólną wycieczkę można wychowywać młodzież otwartą na świat i jego kulturowe bogactwo.
Docenieni przez National Geographic
Ten niezwykły duet Romek Zańko i jego syn, Jonasz, został laureatem prestiżowej nagrody National Geographic Travelery 2008 za Podróż Roku, czyli w kategorii dla osób, które „podjęły najodważniejsze wyzwania, odbyły najciekawszą, lub najbardziej niezwykłą podróż. "Wędrowali najpierw po Ukrainie, Syberii, Sachalinie, a podróż zakończyli w Szanghaju. Po powrocie Romek organizuje spotkania, podczas których wraz z dzielnym synem opowiadają o swoich przygodach, pokazując przy tym zdjęcia z dalekich krain. Wszyscy słuchają z zapartym tchem. Co chwila wybuchają salwy szczerego śmiechu. Czy tak wyobrażamy sobie dyrektora galerii sztuki i znanego, nagradzanego podróżnika? Wyobraźnia postawiona w poprzek. Oto Romek.
Komentarze
7