To była już czwarta wizyta tego wokalisty w naszym mieście. Tym razem jednak nie był to zwyczajny występ. "Farewell To Childhood Tour" to trasa podczas której Fish prezentuje w całości wydany w 1985 roku album Marillion "Misplaced Childhood". Wczoraj przedstawił utwory z niego w hali Azoty Arena, ale oczywiście były też "dodatki" z innych płyt.
 
Zanim jednak szkocki gigant zawładnął sceną, publiczność, która przyszła by go zobaczyć, otrzymała francuską przystawkę. Pięciu muzyków tworzących formację Lazuli przez trzy kwadranse aplikowało nam swe kompozycje mieszczące się w progresywnej stylistyce, a zatem kompatybilne z dokonaniami Fisha, który zreszta gościnnie wystąpił na ich ostatniej płycie. Formacja została założona przez braci Dominique (wokal, gitara) i Claude`a Leonetti, który obecnie gra na  ‘leode’,  (po wypadku motocyklowym muzyk ma niesprawne lewe ramię i dlatego zaprojektował sobie specjalny instrument).Francuzi pierwszy raz grają w Polsce, a szczecinianom spodobali się, zaskoczywszy widzów szczególnie finałem całego występu. Wówczas wszyscy muzycy chwycili za pałeczki i zagrali na wibrafonie.
 
Album "Misplaced Childhood" został nagrany  w Hansa Tonstudio w Berlinie pod producencką kuratelą  Chrisa Kimseya (znanego ze współpracy z  Rolling Stones) i stał się dziełem przełomowym w karierze Marillion, bo single "Kayleigh" i "Lavender" z niego "wyjęte" bezsprzecznie podniosły popularność grupy, sprawiając, że już nie była znana tylko fanom rocka progresywnego,a usłyszeli o niej także liczni nowi słuchacze. Fish chciał namówić byłych kolegów z Marillion na wspólne wykonanie na żywo całej tej płyty, ale nie udało mu się. Dlatego postanowił zrobić to z własnym zespołem, ruszając w trasę trzydzieści lat po wydaniu albumu. Oczywiście podczas tych występów nie wykonuje jedynie tych nagrań...
 
Wczoraj rozpoczął swój show od utworów z płyt solowych. Kompozycje "Pipeline", "Feast of Consequences", "Family Business" czy "The Perception of Johnny Punter" zdecydowanie podniosły temperaturę w hali, a na telebimach zobaczyliśmy wizualizacje. Fish, znany jest z tego, że lubi dużo mówić między utworami, nawiązując rozmowy z publicznością. Tak też było w Szczecinie, a zważywszy, że został poczęstowany przez jednego z widzów, buteleczką Krupnika, emanował dobrym nastrojem. Przedstawiając swoich muzyków wspomniał, że grający na perkusji Gavin Griffiths tego dnia świętuje urodziny, na co fani zareagowali odśpiewaniem mu "100 lat". Nieco później  poprosił o więcej światła, by przyjrzeć się tym, którzy przyszli na występ. Zauważył, że nie jest jedynym człowiekiem z łysiną w tym towarzystwie i stwierdził, że za chwilę osoby w jego wieku, poczują trochę dziwne emocje... 
 
W dalszej części wieczoru bowiem zabrzmiały te utwory, których najbardziej oczekiwaliśmy. Najpierw wstep czyli "Pseudo Silk Kimono", potem "Kayleigh", a po nim "Lavender" przyjęte oczywiście owacyjnie. Choć właśnie początek płyty "Misplaced Childhood" jest najbardziej przebojowy, to jako całość wciąż prezentuje się bardzo dobrze mimo upływu lat, zaś  syntezatorowe partie w kilku utworach dodają jej trochę sentymentalnego smaku. Tego wieczoru moim zdaniem szczególnie mocno wypadł finałowy "Childhood's End/White Feather". To mógłby być idealny akcent pożegnalny, ale publiczność domagała się jeszcze dokładki i  Fish nie odmówił nam jeszcze dwóch kompozycji na koniec.
 
Wybrał jeden utwór Marillion - "Marquet Square" i jeden własny - "The Company", a podczas wykonywania tego ostatniego nie tylko śpiewał, ale też zatańczył. W sumie był to prawie dwugodzinny show, który jak sądzę zadowolił większość fanów.