Dźwigozaury, czyli charakterystyczne żurawie portowe, stały się już symbolem Szczecina. Jest jednak jeszcze inny ciekawy przykład przedwojennej techniki związanej z portem. – Według mnie to rewelacja znana chyba niewielu szczecinianom – podkreśla Artur Krzyżański, miłośnik historii miasta.
Na wysokości ul. Górnośląskiej jest krótki kanał odchodzący od Parnicy. Po obu jego stronach stoją wysokie ceglane filary, na których opiera się rozpięta nad wodą metalowa konstrukcja. Kiedyś służyła do podnoszenia niewielkich jednostek.
– Wygląda na to, że wszystko było napędzane ręcznie. Nie widać żadnych silników, zębatek czy elementów świadczących, że był tutaj doprowadzony prąd. Wydaje mi się, że po prostu odkręcano te długie śruby, które trzymają całą poprzeczkę, co pozwalało unieść jednostkę. Musiało to być bardzo żmudne – opowiada Artur Krzyżański.
O istnieniu takiej budowli dowiedział się nieco przez przypadek, od znajomej, która zna tę okolicę. To wśród większości szczecinian rzadkość, bo Górnośląska nie jest miejscem codziennych spacerów. To ulica na Międzyodrzu, rozpoczynająca się pod Estakadą Pomorską (ul. Gdańska), prowadząca w kierunku terminala paliwowego na nabrzeżu Parnicy. Najgłośniej było o niej podczas jednego z etapów remontu infrastruktury drogowej w kierunku portu.
Służyła do wykonywania napraw
W pobliżu są cztery budynki mieszkalne, częściowo już opuszczone. W kierunku zarośniętego kanału trzeba skręcić przy Górnośląskiej 4. Nad samą wodę nie da się dojść, bo przejście zagradza płot działki. Doskonale widać jednak dość tajemniczą na pierwszy rzut oka konstrukcję. Fachowo nazywana jest ona bramą dźwigową.
– Prawdopodobnie to prywatna inwestycja z czasów dwudziestolecia międzywojennego. Masywna konstrukcja oraz dosyć szeroki kanał dopływowy do bramy może sugerować, że mogła służyć do oceny stanu śrub napędowych oraz poszycia barek gospodarczych. Kanały Międzyodrza w wielu miejscach były bardzo płytkie, więc nie trudno było o uszkodzenia – mówi dr inż. Robert Mańko z Katedry Budownictwa Wodnego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.
Podnośnik był wykorzystywany również po wojnie. Najprawdopodobniej przez mały zakład, który był zlokalizowany tuż obok.
– Oni naprawiali silniki do barek i innych małych jednostek. Kiedyś ten kanał był głęboki, wchodziła tutaj barka, była podnoszona na łańcuchach, a następnie naprawiana. Ale to dawne czasy, byłem wtedy dzieckiem, nie wszystko pamiętam – opowiada nam jeden z okolicznych mieszkańców.
Czy powinna zostać zachowana jak dźwigozaury? Są pewne podobieństwa
Porównanie bramy do dżwigozaurów nie jest przypadkowe. Prawdopodobnie została wykonana przez tę samą firmę. Na jednej z cegieł filara przy Górnośląskiej można zobaczyć logo (zachodzące na siebie kółka) i sygnaturę firmy Krupp, której przypisuje się również budowę charakterystycznych żurawi portowych z Łasztowni.
Tyle tylko, że dźwigozaury zostały pięknie odnowione, a zlokalizowany na uboczu i nieużywany od lat podnośnik powoli niszczeje. Zarośnięty kanał i jego najbliższe otoczenie są częścią niezagospodarowanego terenu między dwoma portowymi nabrzeżami paliwowymi. Docelowo ta działka też zostanie najprawdopodobniej przebudowana do pełnienia takiej funkcji. Arturowi Krzyżańskiemu zależy jednak, żeby zachować przedwojenną budowlę.
– Taki obiekt powinien być zabytkiem techniki! Liczę, że zostanie zakonserwowany i otoczony opieką – mówi.
Opisywanej budowli nie ma w swojej ewidencji urząd morski. Miejski konserwator zabytków wystąpił z pytaniem do wojewódzkiego konserwatora, czy istnieje dokumentacja tego obiektu.
Komentarze
9