Schron zapasowy dla osób ważnych – tak oficjalnie nazywany był przez lata podziemny obiekt, usytuowany między komendą wojewódzką policji a wybudowaną dużo później cerkwią. Pełnił funkcję potencjalnego centrum dowodzenia dla służb wojewody (przede wszystkim milicji/policji, straży pożarnej, służb medycznych) na wypadek kataklizmu czy wojny.
Do 2012 roku o jego istnieniu nie powinien wiedzieć żaden „zwykły” szczecinianin. Schron był tajny, dostęp do niego miały wyłącznie osoby z odpowiednim poziomem dopuszczenia do informacji niejawnych. W 2023 roku działkę kupił od miasta szczeciński deweloper Calbud. Na początku 2025 roku rozpoczął rozbiórkę obiektu. W jego miejscu planuje budynek mieszkalno-usługowy z podziemnym garażem. Projekt zostanie wybrany w konkursie architektonicznym. Niedawno poznaliśmy koncepcje uczestniczących w nim pracowni.
Zwiedzanie zorganizowane przez Stowarzyszenie Schrony w Polsce było jedną z ostatnich możliwości, by zobaczyć tajne centrum dowodzenia wojewody na własne oczy.

Wyposażenie sprzed 40 lat
Schron był podzielony na trzy strefy. Techniczną – z wszystkimi instalacjami pozwalającymi bezpiecznie funkcjonować pod ziemią. Operacyjną – w której pracować mogły służby wojewody. I hotelową – z pomieszczeniami do spania, pokojem socjalnym, łazienką.
Po wszystkich zakątkach oprowadzał pan Krzysztof, który zna tam każdy centymetr, każdą żarówkę i każdy przełącznik. Przez wiele lat jego zadaniem było utrzymywanie wszystkich urządzeń i instalacji w pełnej sprawności. A mowa o wyposażeniu pochodzącym w większości z modernizacji w 1984 roku.
– To nie tak, że to wszystko stało. Raz w miesiącu był dyżur i urządzenia musiały przepracować swoje. Pełne 8 godzin, albo nawet dłużej, żeby zobaczyć, czy wszystko funkcjonuje poprawnie – opowiadał, zapewniając, że gdy opuszczał swoje stanowisko pracy kilka miesięcy wcześniej wszystko wciąż było sprawne.
Po chwili zresztą to udowodnił, bez problemu włączając system wentylacyjny, a później hydrofornię w stacji uzdatniania wody.

W basenie można było pływać, ale nie po to został zbudowany
Schron stał się kapsułą czasu, pełną urządzeń z niestosowanymi już dzisiaj rozwiązaniami analogowymi. Widać było to choćby po wielkich szafach technicznych czy tablicach z diodami i przełącznikami do sterowania wentylacją i śluzami przy wejściach do poszczególnych części obiektu.
Wielki agregat był przygotowany nie tylko do tego, by zapewnić prąd w schronie, ale w razie potrzeby zasilić też komendę wojewódzkiej policji i urząd wojewódzki. Dodatkowo mógł ogrzewać podziemne pomieszczenia.

– Dziś, żeby go uruchomić, trzeba byłoby znieść do podziemi paliwo w kanistrach, bo zewnętrzny zbiornik o pojemności 2 tys. litrów został już zlikwidowany – opowiadał pan Krzysztof. – Agregat zużywał podczas pracy dużo wody do chłodzenia, więc musiał być pewien bufor. Basen, w którym można było nawet pływać.
Wspomniany basen sąsiadował ze stacją uzdatniania wody. Pobierano ją z własnej studni głębinowej. Przechodziła przez filtry i chlorator. Na miejscu pracowali chemicy, regularnie badający jej stan.
Mogli zupełnie odizolować się od świata zewnętrznego. Dopóki starczyło powietrza
Trzeba było dbać również o powietrze zasysane do schronu z zewnątrz. W wentylatornii wciąż można zobaczyć, że ważną rolę pełniły papierowe filtry.
– Powietrze trzeba było poddać obróbce oczyszczania mechanicznego, czyli przechwycić za pomocą papierowych filtrów grubsze drobiny. Następnie przechodziło przez filtry węglowe – pokazuje wieloletni gospodarz obiektu.
Schron przygotowany był na działanie w trybie zamkniętym, w pełnej izolacji od świata. W przypadku skażenia powietrza nie byłoby one pobierane z zewnątrz. Uruchomione zostałyby sprężarki.
– W takich warunkach można było funkcjonować dobę, półtorej. Na dłużej nie starczyłoby po prostu powietrza. W tym czasie trzeba było podjąć decyzję o przejściu na inny obiekt – tłumaczy pan Krzysztof.
Pod ziemią mogło przebywać jednocześnie około 150 osób. Z czego połowa miała miejsce do pracy, a połowa w tym czasie odpoczywała. W części operacyjnej wyznaczono specjalne pomieszczenie dla wojewody oraz dla każdej ze służb. Pracowali tam specjaliści od łączności i służby kryptograficzne. Regularnie odbywały się ćwiczenia.
Jak tajny niegdyś schron trafił pod młotek?
Po odtajnieniu schron został przekazany miastu. Magistrat ocenił, że obiekt o takiej charakterystyce nie będzie spełniał współczesnych wymogów schronienia dla mieszkańców. W 2022 roku działkę wystawiono na sprzedaż. Zgodziła się na to rada miasta, mimo że podczas wizji lokalnej niemal wszyscy obecni radni mówili o wartości takich obiektów dla bezpieczeństwa publicznego, chwaląc jednocześnie potencjał turystyczny tego miejsca.
Calbud kupił nieruchomość przy ul. Starzyńskiego za 10,1 mln zł. Nowy właściciel nie był zobowiązany do zachowania schronu.
– Od strony konstrukcyjnej analizowano możliwość pogodzenia budowy nowego obiektu z zachowaniem schronu. Okazało się jednak, że owszem, ma on gruby strop, ale jego posadowienie w gruncie nie jest na tyle stabilne, aby mogło utrzymać kolejnych kilka kondygnacji – tłumaczył decyzję o rozbiórce Arkadiusz Litwiński z Calbudu.
Co zostanie po schronie?
Część z opisanych wcześniej elementów technicznych została zachowana.
– Wyposażeniem zainteresowaliśmy Muzeum Techniki i Komunikacji, zgłosiło się do nas też Muzeum Techniki Wojskowej. Podarowaliśmy tym instytucjom wszystko, czym były zainteresowane. Wiele detali będziemy też chcieli wykorzystać w nowym budynku, jako relikty tego, co tu wcześniej było. Mówimy o elementach służących wentylacji, śluzach czy drzwiach – wyliczał Arkadiusz Litwiński.
Projektant budynku, który w stanie w miejscu schronu ma zostać wybrany do końca kwietnie. Plansze z wizualizacjami 12 uczestników konkursu można oglądać na I piętrze Posejdona przy Bramie Portowej.
Komentarze