Po kilkudziesięciu latach szyld „Tomasz” wrócił na ulicę Rayskiego. W latach 70. i 80. XX wieku reklamował sklep z odzieżą męską, który należał do państwowej spółki „Otex”. „Jest chęć jego zachowania i trudno się temu dziwić” – mówi Marcin Chruśliński ze Stowarzyszenia Oswajanie Miasta.

– Od lat 70. wychowywałem się w tej okolicy. Wtedy takich sklepów było więcej. Pamiętam, że mama kupowała mi w nich ubrania. Asortyment pojawiał się raz na miesiąc, a jeśli ktoś nie miał taty, który pływał i przywoził inne ubrania, to wszyscy chodzili w tym samym – wspomina szczeciński fotoreporter Robert Stachnik.

Szyld, który kiedyś był neonem

Pierwszy fragment szyldu, a raczej trzy ostatnie litery, zostały odkryte w styczniu tego roku przy ul. Rayskiego 18. Właściciele kawiarni Buenas Buenas zdjęli swój szyld i musieli dostosować fragment elewacji do stanu pierwotnego. Wówczas oczom spacerujących ukazał się zlepek liter „asz”.

Co więcej, okazuje się, że „Tomasz” był neonem. – Zauważyła to nasza stowarzyszeniowa graficzka Ada Krawczak. Dziurki w literach są pozostałościami po rurkach neonowych – wyjaśnia Marcin Chruśliński ze Stowarzyszenia Oswajanie Miasta, który jako pierwszy zwrócił uwagę na śródmiejskie odkrycie.

„Marzy mi się, aby powróciły na ulice Szczecina”

Mieszkańcy wspominają, że sklep „Tomasz” funkcjonował w latach 70. i 80. XX wieku. Należał do państwowej spółki Otex, a klienci mogli w nim kupić m.in. koszule męskie.

– Był 1986 rok, gdy zgubiłem się w tej części Szczecina. Może teraz brzmi to trochę śmiesznie, ale wynikało to z labiryntu uliczek Śródmieścia i braku nawigacji. Szukałem kultowego sklepu muzycznego „Leszek” – wspomina przewodnik miejski Tomasz Wieczorek. – Zaintrygował mnie sklep o moim imieniu. Nie miałem okazji do niego zajrzeć, ale zwróciłem uwagę na ten neon. Marzy mi się, aby powróciły na ulice Szczecina. Są urokliwe, wykonane na bardzo wysokim poziomie artystycznym i po prostu przyciągają wzrok.

„Wiele wspomnień i pozytywnych emocji”

Do kogo teraz należy szyld? Z informacji uzyskanych przez Marcina Chruślińskiego wynika, że do Szczecińskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego.

– Obecnie trwają rozmowy z różnymi interesariuszami, ale jest chęć jego zachowania. Trudno się temu dziwić. Już samo odsłonięcie tylko trzech liter wywołało wiele wspomnień i pozytywnych emocji – dodaje miejski aktywista.

– Wiem, że to jest trudne, aby takie ślady historii były eksponowane, ale to bezcenna wartość. Pokazują, że miasto żyje i się zmienia – ocenia Tomasz Wieczorek.

– Jest jakiś sentyment, ale wśród osób, które żyły w tamtych czasach. Czy to należy pielęgnować? Nie wiem. To postkomunistyczny napis, który może przyciągnie kilka osób. Nie mam zdania na ten temat – komentuje Robert Stachnik.