Już w niedzielę (12 stycznia) na scenie szekspirowskiej Teatru Polskiego Olga Adamska pojawi się ze swoim nowym projektem „Adamska Va Banque”, w którym to muzyka będzie grała (nomen omen) pierwsze skrzypce.

Początek roku w Teatrze Polskim przynosi ze sobą sporo muzycznych akcentów. Jednym z nich jest propozycja Olgi Adamskiej „Adamska Va Banque”, czyli koncert powstały z potrzeby serca oraz dla uczczenia 25-lecia obecności aktorki na scenie.

– Wszystkie moje autorskie projekty wynikają z moich potrzeb artystycznych i tego, że mam ochotę zaprezentować je światu. Moim marzeniem było zaśpiewać utwory bliskie mojemu sercu – przyznaje Adamska. – Kiedy jako aktorka zakochuję się w piosenkach, zaczynam myśleć, jak je zaśpiewać po mojemu.

Nieoczywisty aranż i bliskie sercu utwory

Koncert miał już swoje dwie plenerowe odsłony, jednak po raz pierwszy będzie można go usłyszeć w teatrze.

– Nawet jeżeli ktoś już był na poprzednich koncertach, to z pewnością ten w sali szekspirowskiej będzie zupełnie innym doznaniem – zapewnia Adamska.

Aktorce towarzyszyć będzie smyczkowa orkiestra kameralna w składzie Baltic Neopolis Ensemble. Aranżacje stworzył ceniony szczeciński kompozytor, Radek Wośko.

– Uwielbiam występować z muzykami na żywo, to zupełnie inne doświadczenie niż praca w zespole aktorskim. Odczuwam prawdziwą przyjemność – zaznacza Adamska. – Aranż tylko na smyczki nie jest oczywisty, co jest dla mnie tym wspanialsze. Smyczki są wspaniale delikatne i dają elegancję przekazu.

„Adamska Va Banque” to ponad 10 utworów z polskiego i zagranicznego repertuaru, które wywarły na aktorce ogromne wrażenie.

– To piosenki, które osobiście przeżyłam i chciałam nadać im swój przekaz – mówi Adamska. – Są więc piosenki mojej ukochanej Kayah, która w młodości była mi bliską wokalistką. Są też piosenki Edyty Geppert do słów Wołka czy Miry Kubasińskiej. Taką piosenką z mojej przeszłości, z którą się identyfikowałam, jest „Złota Ryba” Marka Dyjaka. Mogłoby się wydawać, że te utwory to spory rozrzut konwencji, ale przemyślane aranżacje spajają wszystko w przepełniony emocjami monolit – zapewnia.

„Lubię dawać wytchnienie sobie i publiczności”

Jak podkreśla Adamska, to będzie koncert z muzyką w roli głównej, ale nie zabraknie też krótkich monologów autorstwa Anny Ołów-Wachowicz. Panie już niejeden raz współpracowały ze sobą, tworząc cieszące się ogromną popularnością spektakle „My hrabiny nie płaczemy” czy poruszającą „Fridę. Kolekcjonerkę z Westendu”.

– Bardzo dobrze się rozumiemy, Ania zna mój styl grania i choć to są jej teksty, to brzmią bardzo naturalnie w moim wykonaniu – mówi Adamska. – Wszystkie piosenki w różny sposób mówią o miłości. A teksty będą ironiczne, dowcipne, bo lubię dawać wytchnienie publiczności i sobie. Lubię żart, który przełamuje nastrój. Mam wrażenie, że widzowie będą mogli zobaczyć moją jeszcze inną sceniczną stronę.

Ostatnie bilety na koncerty 12 stycznia o godz. 16:00 i 19:00 są jeszcze dostępne. Jednak ci, którym nie uda się w tym terminie wybrać na koncert, z pewnością będą mieli ku temu okazję w przyszłości. Jak zapewnia Adamska, koncert – jako jej autorski projekt – na pewno będzie do zobaczenia również poza teatrem.