Czy pobyt w schronisku traumatyzuje zwierzęta? - Tak, one przecież przebywają w bidulu - odpowiada Katarzyna Hermanowicz, dyrektor Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dobrej. - Bo one przecież chcą mieć swojego opiekuna, swój dom, legowisko, miskę, swoją piłkę. Tego potrzebuje każde z udomowionych zwierząt.
Paka dla zwierzaka
Kiedy podjeżdżamy pod schronisko w Dobrej mijamy znaki drogowe „Zwolnij koty”.
Przed Bożym Narodzeniem w schronisku mieszka 40 psów i 90 kotów. Rok 2020 był dla nich też trudny. Kiedy z powodu epidemii koronawirusa ogłoszono w marcu pierwszy lockdown zostały też zamknięte schroniska dla zwierząt. Nie było odwiedzin wolontariuszy i zainteresowanych przygarnięciem zwierząt. Zostały wstrzymane adopcje. - Teraz zapisujemy petentów na konkretne godziny, tak by podczas odwiedzin w schronisku jak najmniej się ze sobą stykali - tłumaczy Katarzyna Hermanowicz, dyrektor Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dobrej.
Nie trzeba też wchodzić do biura, żeby przekazać dary dla zwierząt. Ustawiono na nie specjalny pojemnik na zewnątrz przy bramce wejściowej. Co najlepiej przywieźć? - Paszteciki dla kociąt, bo to jest chodliwy towar w schronisku – podpowiada Hermanowicz. - Jeżeli jest taka możliwość, to wolimy dostać mniej, ale coś lepszego. Zamiast worka suchej karmy, puszkę lepszej mokrej. Co roku podpisujemy umowę z hurtownią weterynaryjną, która dostarcza nam karmę. Ale nasze zwierzaki też lubią zjeść smakołyk z wyższej półki. Schronisku potrzebne są też koce, kołdry, prześcieradła, ręczniki. - Tniemy je i wkładamy do klatek, żeby miały się na czym położyć, było im przytulnie, przyjemniej - tłumaczy dyrektor.
Dom kota, boks psa
Koty w Dobrej mieszkają w prawdziwym Domu Kota. Żyją w nim w dwóch pomieszczeniach: dla kotów niewychodzących i dla wychodzących (to z myślą o nich postawiono te ostrzegawcze znaki drogowe). - Chore wolno żyjące koty z reguły po wyleczeniu odwozimy w miejsce ich wcześniejszego bytowania. Niektóre z tych wychodzących jednak z różnych przyczyn nie mogły w takie miejsce wrócić - tłumaczy dyrektorka.
Takie koty krążą po schronisku, trochę denerwują psy, nierzadko specjalnie, ogon noszą na sztorc „ja tu rządzę”. Właśnie biegnie przez pole do schroniska czarno biały kocur. Przez tunel dostanie się do środka Domu Kota, gdzie się ogrzeje, naje, wyśpi.
Dla psów są dwa pawilony, w każdym po 15 boksów, w których siedzą teraz pojedynczo albo po dwa. Codziennie chodzą na wybiegi. - Jest taka zasada, że jeżeli w klatce są dwa zaprzyjaźnione psy to trzeba wyprowadzić dwa naraz, nie można jednego zostawić, bo z rozpaczy jest zazdrosny - tłumaczy opiekunka.
Wziąć największą biedę
Czy pobyt w schronisku traumatyzuje zwierzęta? - Tak, one przecież przebywają w bidulu - odpowiada Katarzyna Hermanowicz. - To jest trauma dla nich. Bo one chcą mieć swojego opiekuna, swój dom, legowisko, miskę, swoją piłkę. Tego potrzebuje każde z udomowionych zwierząt.
Przed świętami schronisko nie oddaje psów. Żeby nie dochodziło do adopcji pod wpływem chwili, brania ładnego szczeniaczka na prezent dla dziecka. Zresztą w schronisku w Dobrej nie dostaje się psa od ręki. Zainteresowany opiekun musi odbyć przed adopcyjne spotkania, zabrać psa na spacer, zapoznać z innymi domownikami.
Ludzie najczęściej chcieliby szczeniaki i kocięta. Pieski, które mają negatywne doświadczenia związane z ludźmi oraz koty dzikuski będą wymagały dużo więcej cierpliwości. - Są takie osoby, które przychodzą do schroniska i mówią: „A ja przyszedłem, żeby wziąć największą biedę” - Wtedy serce mi się ściska ze wzruszenia, bo dom znajdują zwierzęta starsze, schorowane, które nie mają oka, łapy, nasze bidulki - opowiada Katarzyna Hermanowicz. Na stronie internetowej schroniska jest zakładka „Przygarnij staruszka” prezentująca najstarsze psy w schronisku.
W „normalnym” roku w fajne soboty drzwi w schronisku się nie zamykały (w lipcu - sierpniu codziennie szło do adopcji 20 kotów), ale i w tym roku codziennie jakiś pies czy kot z Dobrej znajduje dom.
Figa wszystkiego się boi
Figa pojawiła się w domu rodziny Koniecznych cztery lata temu. Córki bardzo prosiły rodziców o psa. Młodsza Marta miała już dla niego pierwsze zabawki. Razem pojechali do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dobrej. Na stronie internetowej placówki dziewczyny wypatrzyły wcześniej już jednego kundelka. Zanim do niego doszli, pracownica schroniska pokazywała im też po drodze inne pieski. Z jednego boksu wyszły trzy małe chudzinki. - Pani wyprowadziła je na wybieg, one sobie po nim biegały a my na nie patrzyliśmy - wspomina Kinga Konieczny. - I Figa do nas podeszła, zaczęła obwąchiwać. Marta postanowiła ją zabrać do domu.
W schronisku Figa miała tylko numer przyczepiony do klatki, ale w czasie jazdy do nowego domu piesek w kolorze skórki suszonej figi dostał swoje imię. - Już pierwszego dnia odkryliśmy, że Figa się wszystkiego, ale to wszystkiego boi - mówi Kinga Konieczny. Trzęsła gdy mówili podniesionym głosem, gdy się do niej podchodziło i gdy się jej dotykało. Kuliła się na każdy gwałtowny ruch, szybkie wstawanie z fotela, zamach ręką. - Wracamy raz do domu, a ona przerażona siedzi schowana najgłębiej w najciemniejszym kącie łazienki. I słyszę, że przestraszył ją sygnał sekretarki w telefonie, ktoś się nagrał - opowiada opiekunka. - Nie mogliśmy do niej krzyknąć „Figa, zejdź z kanapy”, bo ona na początku reagowała ze strachu załatwianiem się pod siebie, a tego na kanapie nie chcieliśmy - wspomina.
Wynosiła z miski jedzenie i zjadała w najdalszym kącie.
- Nie wiem co ona przeżyła, ale to musiało być straszne - mówi Kinga Konieczny. - Cała nasza rodzina musiała się zmienić, by ona przestała się bać.
Zaczęli nawet ciszej mówić. - Nie wyjeżdżamy na wakacje bez psa -podaje przykład. - Oczywiście moglibyśmy ją na ten czas umieścić w hotelu, ale ona jak jest sama to cierpi. A skoro nauczyliśmy ją, że zawsze jest z nami bezpieczna, to zostawienie ją w hotelu zniweczyłoby zaufanie.
A Figa? Mijały miesiące i coraz rzadziej się kuliła i drżała. - Figa się wszystkiego nauczyła. Słucha się. Chce być dla nas dobra. Niczego nie niszczy. Dba o swój dom. Po dwóch latach odkryła swój charakter, co lubi, co jej sprawia przyjemność (np. delikatne głaskanie). Popatrz, jakie ona ma piękne spojrzenie - uśmiecha się Kinga Konieczny. - Chociaż zupełnie nie rozumie po co są spacery. Jej najchętniej wystarczyłby przydomowy ogród. Boi się przejeżdżających samochodów i że daleki spacer pozbawi ją domu. Myślę, że ona chodzi na spacery, żeby mi zrobić przyjemność.
Człowiek dużo dostaje
Rozmawiamy w kluboksięgarni FiKa przy alei fontann. O książkę o Fidze poprosiła mamę Marta. Kinga Konieczny jest dziennikarką („Matki Solidarności”, „50 cudów Pomorza Zachodniego”), a teraz zadebiutowała jako autorka dla dzieci. Napisała „Figę”, w której przybliża proces adopcji psa po przejściach i wzajemnego oswajania się oraz drugą część świąteczną „Figa i tajemnicę złotego brokatu”. Marta stała się pierwowzorem Tusi, opiekunki książkowej Figi.
Książki zilustrowała Magda Kalenin.
Małgorzata Narożna, księgarka: - Czytając tę książkę, widziałam, że z psem jest trochę tak jak z dzieckiem, że też trzeba uważnie przypatrzeć się, co ta istota ma nam do powiedzenia. Krzycząc i zmuszając, nic nie osiągniemy. Autorka: - Jeżeli bierzemy dorosłego psa ze schroniska, to musimy się liczyć z tym, że to może być pies z trudną przeszłością i trzeba się będzie zmierzyć z jej konsekwencjami: ze złymi przeżyciami i wspomnieniami, jakie piesek nosi w sobie, z lękami, złymi przyzwyczajeniami. Ale naprawdę warto, bo też człowiek bardzo za to dużo dostaje.
Kinga Konieczny namawia, żeby brać psy ze schroniska, nie kupować rasowych: - Nie mam nic przeciwko rasowym psom, ale trzeba się najpierw zająć tymi, które nie mają domów. Traktowanie zwierząt to egzamin z naszego człowieczeństwa.
Figa ma fanpage na FB - Figapomaga. Każdy kupiony egzemplarz jej przygód wspiera organizacje pomagające bezdomnym oraz krzywdzonym zwierzętom.
Komentarze
4