Przy stołach trwa renowacja zdobionych kafli i koron pieców, a wokół nich wyeksponowano dziesiątki odnowionych już elementów – tak wygląda nowa pracownia zduńsko-konserwatorska przy ul. Dworcowej 19. – Długo szukaliśmy takiego miejsca. Chcemy otworzyć się na ludzi, żeby mieszkańcy i turyści do nas zaglądali – mówi Maciej Burdzy.

Szczecinianie już ich znają z Muzeum Zduńskie Opowieści, które działa od blisko dwóch lat przy ul. Małkowskiego. Teraz mogą zobaczyć również jak wygląda codzienna praca w tym fachu.

– Marzy mi się, żeby ludzie po wizycie w muzeum przychodzili później tutaj. Żeby nie bali się zapukać i spytać o wszystko, co ich ciekawi. Już teraz zaglądają przez okna. To dla nas nowość, nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni – śmieje się Maria Grzybek, mgr sztuki, ceramiczka i konserwatorka.

Rzemieślniczy warsztat zamiast Małpiego Gaju

Przez ostatnie lata ich pracownia mieściła się bowiem w jednym z zabytkowych budynków należącego do spółki Gryf Nieruchomości kompleksu rzeźni na Łasztowni. Nie można było się tam dostać bez uzyskania przepustki. W typowo warsztatowej przestrzeni nieustannie unosił się pył. Zupełnie inaczej wygląda to w lokalu na rogu ulic Dworcowej i Korzeniowskiego, który mieszkańcy mogą kojarzyć z pubu Małpi Gaj.

– Oddzieliliśmy tutaj brudną część warsztatową, która mieści się na zapleczu, od części, w której mogliśmy zadbać o estetykę i przygotować wystawę. Do aranżacji ekspozycji wykorzystaliśmy materiały z recyclingu – opowiada Maciej Burdzy, pokazując regały na ścianie z dziesiątkami zduńskich artefaktów.

Pomysł na warsztaty i „salon, jakiego w Polsce jeszcze nie ma”

Twórcy Zduńskich Opowieści podkreślają, że nowa pracownia nie będzie tylko przestrzenią do pracy, ale również miejscem promocji ich fachu i warsztatów. Chociażby zajęć z ceramiki dla młodzieży, bo tym także się zajmują, o czym świadczy m.in. piec do jej wypału.

– Z gliny każdy coś chętnie zrobi, nawet jeśli będzie to tylko dżdżownica. Okazuje się, że nawet największy łobuz z klasy ulepi statek, a potem jeszcze grzecznie po sobie posprząta. Takie zajęcia niemal zawsze wywołują pozytywne reakcje – podkreśla Maria Grzybek.

Jest już pomysł, by w grudniu przygotować warsztaty w klimacie świątecznym, z wyrabianiem świątecznych magnesów i ozdób, które potem będzie można wypalić w piecu. Są też bardziej dalekosiężne plany i marzenia.

– W Wiedniu, w kamienicy przy głównej ulicy, jest sklep rodzinnej firmy, która naprawia i sprzedaje piece. Marzy mi się, żeby podobnie jak oni wyeksponować u nas gotowe piece po konserwacji, które będzie można kupić. Stworzyć salon, jakiego w Polsce jeszcze nie ma – mówi zdun Maciej Burdzy.

„Protestuję, gdy słyszę, że zawód zduna wymiera”

Teraz piece przy Dworcowej też są, ale w częściach, poskładane w kartonach na zapleczu. Każdy element jest bowiem odnawiany osobno, a całość jest składana dopiero na miejscu u klientów. A zamówień na renowację pieców nie brakuje. Docierają z różnych stron Polski, a nawet z zagranicy.

– W Szczecinie też jest jeszcze dużo pieców do odnowienia. Dlatego protestuję, gdy słyszę, że zawód zduna wymiera. Zwłaszcza, że piece to nie tylko estetyka i ekonomia wynikająca z taniego ciepła, ale też alternatywa w czasie awarii energetycznych czy kataklizmów – podkreśla Maciej Burdzy.