Jaka diagnoza: urząd czy wspólnota? Co zrobić by odpowiedź na to pytanie była oczywista? Na to pytanie starali się odpowiedzieć uczestnicy konferencji w ramach „Tygodnia Społecznego”. Zbigniew Nosowski, Tomasz Terlikowski, ojciec Paweł Kozacki, ksiądz Sławomir Kokorzycki i Przemysław Fenrych. Spotkanie odbyło się 25 kwietnia w dominikańskiej Bazylice Pod Blachą.
Redaktor Terlikowski nazwał Kościół po prostu „domem”. „Jeśli gdzieś jest jakaś najbardziej adekwatna wizja człowieka, to tym miejscem jest Kościół katolicki”- tak tłumaczył motywację swej wiary. „Nie ma drugiego miejsca, które by dało tak pełną, jednoznaczną odpowiedź na pytanie kim jest człowiek, jak powinien być, w jakim kierunku zmierzać”. Na tą jednak wypowiedź pewien głos sali zaprotestował, proponując by o Kościele myśleć ekumenicznie, w szerszym znaczeniu chrześcijańskim, zamiast ograniczać się do katolicyzmu. Ksiądz Kokorzycki oponował. „Ja wierzę po katolicku. Wiem, że jest Kościół katolicki, założony przez Chrystusa. Pozostałe Kościoły są włączone w katolicki. Nawet w bardzo uduchowionym prawosławiu czegoś brak... Brak papieża jako pełnoprawnego następcy św. Piotra i zastępcy Jezusa”.
Jako wielkie zagrożenie dla Kościoła rozmówcy uznali hieratyczność, kościelną pompę, „chowanie brudów pod dywan”. Padło hasło „tylko wrogowie Kościoła pragną, by Kościół się nie zmieniał”. Terlikowski zauważył, że wspólnota kościelna jest w kryzysie już od... ostatniej wieczerzy. Zdrada Judasza, tchórzliwość pozostałych apostołów wobec pojmania Jezusa, zaparcie się najważniejszego we wspólnocie Piotra. Wytknął Kościołowi omijanie trudnych tematów, w tym tematu seksu. „Chrześcijaństwo musi być radykalnie ortodoksyjne, bo inaczej będzie solą, która straciła smak”. Podał tu jako negatyw przykład pewnego biskupa który stwierdził „no, życie jest pewną wartością, ale kompromis także”. Za mało ortodoksji, choć też za mało otwartości. Wielką bolączką- klerykalizm, zwłaszcza świecki, objawiający się traktowaniem Kościoła jak urząd w którym załatwia się różne sprawy jak chrzest, bierzmowanie, ślub. I przesadna pompatyczność, elitarność hierarchów (prowokująco lizusostwo „liturgia uścisków”) i zbytnia z nimi poufałość są zagrożeniem. Ksiądz Kokorzycki stwierdził też, że nie jest rozwiązaniem „opowiadanie o seksie na mszach”, co zdawał się postulować Terlikowski, gdyż przykazanie „nie cudzołóż” jest dopiero któreś z kolei, ważniejsze jest więc przestrzeganie przykazań fundamentalnych.
Z jednej strony uznano, że problemy egzystencjalne odciągać mogą wiernych od uczestnictwa we mszy. Z drugiej jednak strony Terlikowski stwierdził, że ważna jest też „liturgia domowa”, a więc po prostu realizowanie prawd wiary w życiu codziennym. Także pomoc ubogim jest tu działalnością w duchu chrześcijańskim poza murami świątyń. Kościół musi być aktywny społecznie. Terlikowski uznał potrzebę radykalizmu i odwagi w walce z przeciwnościami, w której należy się liczyć ze stratami. Tu przywołał osobisty przykład, jak otrzymał list o treści „mam nadzieję, że będzie pan długo umierał i na końcu zobaczy pan umęczoną twarz Wielgusa”.
Ksiądz Kokorzycki, w opozycji do Terlikowskiego, jako jednego z lustratorow Wielgusa, uznał za błąd potępianie osoby zamiast grzechu. Przyrównał taką praktykę do kamienowania jawnogrzesznicy przez Żydów. „Jeśli prawda mu zgubić człowieka, lepiej skłam”.
W podsumowaniu ojciec Kozacki zaapelował, by w tworzeniu Kościoła brać przykład z czułości relacji rodzinnych. Padła też inna, prosta acz mądra sugestia. By naprawianie Kościoła zacząć od siebie samego. I od najbliższego otoczenia, rodziny, parafii.
Foto: Piotr Sirota
Komentarze
0