kicikk & Michael Bull czyli odpowiednio: Maciek Kiciński i Michał Wardyn to obecnie 23-letni studenci. Ich drogi zeszły się w momencie urodzenia w 1984 roku za sprawa przyjaźni ich rodziców. Didżeje i producenci, organizatorzy imprez cyklicznych „Club Nights”, „Progressive Expedition” czy „Electronic Rockers”, na których grali m.in. z Angelo Mike (Sentence), Progresia (Szwecja), Grooveliker (CityBeats), Leon (Klatka Warszawa), Peres (Klatka Warszawa), Cube (Eskulap Poznań).
kicikk & Michael Bull: Wszystko zaczęło się oczywiście od fascynacji muzyką. Didżejka była najpierw. Razem gramy od 2003, przy czym to tylko data naszej pierwszej prawdziwej imprezy. Pierwsze mixy robiliśmy w wieku kilku lat używając do tego 2 walkmanów i czegoś co umożliwiało nam nagranie tego np. na kasetę magnetofonową. Pamiętam, że już wtedy robiliśmy pierwsze bootlegi. Parę lat później używaliśmy już komputera do nagrywania setów, a gdy nasza pasja stała się wręcz obsesją, każdy z nas kupił sobie profesjonalny sprzęt didżejski.
Produkcja jest naturalną koleją rzeczy w przypadku każdego (choć trochę kreatywnego) didżeja. Nie znamy takiego, który by nie chciał zagrać swojego utworu (fajne uczucie, szczególnie gdy ludzie szaleją). Po drugie to oczywiście chęć spróbowania własnych sił, „zmierzenia się z najlepszymi”, przy okazji też nauka wielu zagadnień z inżynierii dźwięku. Tak jak w przypadku didżejingu, pierwsze próby zabawy w produkcję były wiele lat temu, gdy w Niemczech kupiliśmy dość prymitywny program do tworzenia własnych dźwięków. Tak na poważnie zajmujemy się produkcją od początku tego roku (2007), choć wcześniej nagraliśmy kilka remixów (np. Simuck – Remember Me, w 2005 r.), razem ze szwedzkim producentem Marcusem Schössowem. Jednak to były tylko sporadyczne wyczyny.
Jakie brzmienia przybliżyły Was po raz pierwszy do takich gatunków przez które przechodziliście (np. progressive) oraz na których obecnie się zatrzymaliście?
Progressive to jeden z gatunków przez który przechodziliśmy i tak naprawdę to już niewiele utworów z tego nurtu można usłyszeć w naszych setach, gdyż tak muzyka jak i nasze gusta ciągle się zmieniają. Zaczęliśmy granie od trance, a progressive pojawił się później z racji tego, że był tak jakby fuzją trance i house. Była to swego rodzaju alternatywa dla obydwu wymienionych gatunków. Progressive był bardziej inteligentną i ambitną odmianą house’u, często z trance’owo brzmiącymi melodiami i niesamowitym klimatem. Utwory potrafią trwać ponad 10 minut i nie są nudne, wręcz hipnotyzują… Jednak taki 100% progressive już nie istnieje. Szkoda, ale najwyraźniej gatunek ten okazał się zbyt ambitny by utrzymać się na fali przez dłuższy okres czasu. Do dziś oboje często gramy klasyki progressive’u, jednak całe sety utrzymane w tym klimacie praktycznie już nam się nie zdarzają. Kicikk obecnie preferuje spokojne brzmienia minimal i tech-house, natomiast Michael poszedł w stronę elektro. Oczywiście niezmiennie już od prawie 15 lat pałamy miłością do trance’u i jak jest tylko okazja to dajemy upust naszej energii.
A odpowiadając na pytanie wprost – to stare sety i produkcje Markusa Schulza rozpoczęły naszą miłość do tego gatunku. Dobrze pamiętam jak słuchaliśmy jego audycji „Global Dj Broadcast” nadawanej w jednej z lokalnych rozgłośni w Miami. To były czasy wstawania w poniedziałki o 7 rano i odpalania na żywo streamu z USA. Wraz z czasem zmienił się także sam Markus Schulz, a obecny jego styl już nam nie odpowiada.
Kto jest Waszą największa inspiracją w produkcji?
Chyba nie mamy nikogo takiego. To, co tworzymy razem w studiu wychodzi w linii prostej od nas. Nigdy nie staraliśmy się nikogo naśladować i mam nadzieję, że nie będziemy musieli. Nie oznacza to, że nie mamy swoich idoli, oraz , że nie podziwiamy nikogo, bo tak nie jest. Na pewno naszą wspólną inspiracją, jeszcze z młodzieńczych lat, do tego, żeby w ogóle zająć się muzyką elektroniczną, był Paul van Dyk i choć obecnie nie do końca pasuje do muzyki, którą preferujemy w naszych setach, jest to producent, który w większości swoich utworów jest wzorem perfekcjonizmu i dobrego brzmienia. Jeżeli mowa jeszcze o inspiracjach muzycznych… Będąc, jakby nie patrzeć, początkującymi producentami, wciąż szukającymi swojego unikalnego stylu i coraz to nowych oryginalnych brzmień bardziej inspirują nas pojedyncze dźwięki usłyszane np. w radiu niż całe utwory.
Jesteście również organizatorami imprez cyklicznych np. ”Club Nights”. Czy macie na swoim koncie więcej zorganizowanych takich imprez?
Oczywiście, „Club Nights” to nasz pierwszy cykl i jak łatwo się domyślić – poświęcony muzyce trance. Potem pojawiła się przygoda z Radiem ABC 98.4 FM. Zaowocowało to poznaniem wielu ciekawych osób, m.in. Daniela Zachodniego i Maseck-a oraz rozpoczęciem współpracy w zakresie imprez. Były to comiesięczne „Progressive Expedition”, na które zapraszaliśmy gości z polskiej sceny elektronicznej (m.in. Angelo Mike, Cube, Peres, Leon) a także nawet spoza granicy (Marcus Schössow ze Szwecji). Imprezy te odbywały się w Patio, aczkolwiek powstał też bliźniaczy projekt imprez „Progressive Expedition On Tour”, które to odbywały się poza Szczecinem (m.in. 2 razy w Gorzowie Wielkopolskim). Kolejnymi imprezami, które można zaliczyć do grona cykli to „Electronic Rockers”, które organizowaliśmy z Danielem Zachodnim. Do niedawna jeszcze można nas było usłyszeć w „Chillout Lounge” w Apartamencie, gdzie od marca, co poniedziałek, graliśmy spokojną i relaksującą muzykę elektroniczną. Do tego dochodzą jeszcze niecykliczne imprezy w szeregu innych lokali oraz pod różnymi innymi pseudonimami (m.in. „Hans Solo”) więc jakby nie patrzeć sporo się działo.
Jak zaczęła się Wasza przygoda z Radiem ABC 98,4FM?
Przy okazji organizacji jednej z imprez „Club Nights” dostaliśmy możliwość rozdania słuchaczom kilka wejściówek oraz zaprezentowania naszego promo seta. Później, tak naprawdę trzeba było pomarudzić trochę Siwemu (dyrektor muzyczny stacji Robert „Siwy” Nowak) na radiowym gadugadu. Po jednej z takich rozmów, Siwy zaproponował nam gościnny set w ramach jego codziennego programu. Na jednym secie się nie skończyło… Cotygodniowe granie w programie „Piątek weekendu początek”, a we wrześniu 2004 znalazło się miejsce na nasze „Miasto W Transie” w środy o godz.23. Graliśmy tam nieprzerwanie do końca Radia ABC.
Do tej pory zremiksowaliście m.in. Smolik – C.Y.E., Marc Marberg – Guarana. Jakimi produkcjami możecie się jeszcze pochwalić?
Smolikowi zrobiliśmy nawet 2 wersje. Często nam się zdarza robić coś dla śmiechu i w ten sposób powstał projekt pod nazwą „Hans Solo” (www.myspace.com/djhanssolo), w którym prezentujemy nasze nie do końca poważne podejście do muzyki. Jeżeli chodzi o niekabaretową produkcje, mamy swoją letnią siedzibę w lesie nad jeziorem, gdzie zaszywamy się na kilka dni w wakacje i poświęcamy je tylko i wyłącznie produkowaniu. W tym roku z tego warsztatu wyszedł m.in. wspomniany Marc Marberg czy remix dla artysty z Euphonica- Sonorous’a.
W ostatnim czasie coraz więcej osób prosi nas o zrobienie remisu. Praktycznie nie ma tygodnia, aby nie „wpłynęła” co najmniej jedna propozycja. Oprócz „przeróbek” cudzych utworów rozpoczęliśmy też kilka własnych projektów, które mamy nadzieję będą miały szanse trafić do większej ilości ludzi.
Czy na chwilę obecną pracujecie nad nowymi produkcjami?
Cały czas, w każdej wolnej chwili, ile się da. Na warsztacie aktualnie mamy kilka własnych rzeczy oraz parę utworów do zremixowania.
Gdzie można usłyszeć Wasze produkcje? Gdzie gracie najczęściej?
Aktualnie kilka naszych produkcji dostępnych jest na naszym Myspace pod adresem www.partyhazard.com. Tam też znajdują się zawsze najświeższe informacje dotyczące organizowanych przez nas imprez oraz klubów w których gramy.
Kogo uznalibyście za najlepszego didżeja? Kto jest Waszym autorytetem w tej dziedzinie?
Michael Bull: Jak dla mnie chyba już na zawsze najlepszy będzie Paul van Dyk. To od niego się wszystko zaczęło, to dzięki niemu zainteresowałem się i zakochałem w tym, co teraz robie i to przy jego setach bawiłem się najlepiej w życiu! Z polskich Dj to zdecydowanie Angelo Mike. Jarek gra jak maszyna, perfekcyjnie i do tego bardzo ciekawie oraz imprezowo. Większość didżejów ma takie schorzenie co się nazywa: „bawię się tylko do dźwięków, które sam gram”. Niestety coś w tym jest - najczęściej słuchamy jak gra ktoś inny, a nie tańczymy. Wracając do pytania to oprócz wymienionej dwójki do tańca porwali mnie tylko Marcus Schössow, Chris Jaxxx no i czasem kicikk.
Kicikk: To ja zaraziłem Michała Paulem van Dykiem, kiedy mieliśmy jeszcze po kilkanaście lat...
Czy macie swój ulubiony szczeciński klub w którym najchętniej gracie?
Graliśmy w większości szczecińskich lokali i tak naprawdę zawsze zależało to od ludzi, którzy rozumieli nasz „muzyczny przekaz” i potrafili się dobrze bawić. Chyba najlepiej jednak wspominamy imprezy „Progressive Expedition” w Patio właśnie ze względu na wspaniałą publiczność oraz znakomitych gości.
Który występ wspominacie najlepiej?
Pierwsze „Progressive Expedition” w Patio, na którym graliśmy razem z Cube’em. Przyszło wtedy tak dużo ludzi, że trzeba było zamknąć drzwi do klubu już o 23! Przed wejściem zrobiła się długa kolejka, a ludzie czekali aż ktoś wyjdzie. To było w lutym i było cholernie zimno! Po imprezie mieliśmy jeszcze after-party.
Jakie macie zainteresowania poza muzyką?
Michael Bull: Od wielu lat zajmuję się fotografią, przez parę lat pracowałem nawet w najlepszym szczecińskim studiu. Oprócz tego zawsze interesował mnie sport (nie tylko w telewizorze), i motoryzacja.
Kicikk: Interesuje mnie informatyka, historia Szczecina i nowe technologie (kończę magisterkę na Politechnice Szczecińskiej). Przez pewien dłuższy okres, zahaczyłem nawet o trenowanie karate, a obecnie pracuję jako koordynator.
Czego możemy oczekiwać od Was na imprezach? Jak możecie zachęcić imprezowiczów, aby andrzejki spędzili właśnie z Wami Patio gdzie zagracie?
Tak naprawdę to będzie jedna z niewielu okazji do usłyszenia nas, ponieważ ostatnio skupiamy się bardziej na produkcji niż imprezach. Na andrzejkową imprezę udało nam się zaprosić specjalnego gościa z Warszawy-Sebastiana Sanda, który swoje utwory wydaje m.in. na Euphonic Records! Tego dnia będziemy świętować również 23. urodziny Michała. Ponadto dla pierwszych 50 gości będzie czekała bardzo fajna płyta z naszym promo mixem, który zawiera kilka naszych produkcji…
Czego można Wam życzyć w nadchodzącym nowym roku?
Chyba tzw. releasów, czyli wydanych produkcji. I Hita, oczywiście!
Z góry dziękujemy.
Komentarze
0