Na tą noc czekałam od dawna! Od ponad tygodnia w autobusie, na uczelni, czy na ulicach Szczecina atakowały mnie rozmowy o sobotnim występie Westbam’a. Jednak od dwóch dni część osób zaczęła wątpić w fakt, iż Maximilian Lenz wystąpi „na żywo” i po Szczecinie zaczęły chodzić plotki, że będzie można zobaczyć didżeja tylko na telebimie. Ja wiedziałam, że on będzie...
Dla każdego coś innego, więc po rapie na scenie rozpoczął się występ Alchemist Project. Głośne elektroniczne dźwięki i zapraszające do zabawy zielone lasery, porwały część osób do tańca. Atmosferę podgrzały jeszcze cztery piękne kobiety tańczące na scenie. W końcu zdecydowałam, że trzeba wybrać się na browara… Misja była dość skomplikowana i nie zdziwił mnie fakt, iż niektórzy wychodzili na zewnątrz na piwo, gdyż na pewno był to sposób szybszy i łatwiejszy. Otóż organizatorzy zadbali o to, aby każdy rządny smaku alkoholu zdążył wytrzeźwieć w kolejkach. Najpierw stało się po talon, który odpowiadał jednemu browarowi, następnie, czekało się po piwo. W pierwszej kolejce spędzało się przeciętnie 20 min, w drugiej ok. 10min. I tym sposobem stałam czekałam na napój wyskokowy do północy, czyli do momentu, kiedy swój występ zakończył duet Alchemist Projekt.
Zaczęły się pytania: „będzie Westbam, czy go nie będzie…?”. Jednak ci, którzy nie zwątpili, pchali się w stronę sceny. W końcu na telebimach pojawił się długo oczekiwany napis „WESTBAM”, a po krótkiej chwili DJ ukazał się naszym oczom. W szybkim tempie zaczęto wynosić oraz przynosić kolejny sprzęt, a w tym czasie gwiazda wieczoru siedziała uśmiechnięta, wymachując nogami w rytm lecącej z głośników muzyki. Po północy wszystko się zaczęło! Mam tak pozytywne wspomnienia, że nie wiem, od czego zacząć… Westbam nie grał od samego początku swoich największych hitów, zaczął od mniej komercyjnych dźwięków. W miejscu, w którym się znajdowałam wszyscy klaskali, tańczyli, machali rękoma. Zauważyłam, że nie było wokół mnie ani jednej osoby, która chociażby nie tupała nogą. Bawiący się byli tak radośni i pełni energii, że śmiało mogę stwierdzić, iż w poprzednich koncertach, gdzie publika przecież szalała, aż tak wielkiego poruszenia nie było! Byłam pod wrażeniem! Ok. godz. 00.50 większość zareagowała oklaskami i krzykiem na znany wszystkim hit Westbama z pierwszej płyty. DJ bawił się razem z publiką, uśmiechając się do nas…lub do czterech tańczących seksownie pań. Maximilian pokazał nam też, że zna się na prawdziwej sztuce skreczowania. Ok. godz. 1.30 zaczęliśmy szaleć przy znanym i lubianym „United States Of Love”. Po tym hicie Westbam powiedział: „Dżenkuje. Szczecin kocham cze!”. Następnie, już w j.angielskim zapytał nas czy powinien już kończyć swój koncert, ale spotkał się z głośnym zaprzeczeniem. Zagrał „You Can’t Stop Us” i przed godz. 2 gwiazda wieczoru zeszła ze sceny, a tłumy zgromadzonych zaczęły kierować się ku wyjściu.
Cieszy mnie fakt, iż na sobotnie koncerty przybyło tyle ludzi, których nie odstraszyła nawet wcześniejsza burza. Cena biletu – 12zł – dla studentów, nie była wygórowaną kwotą. Zielone lasery oraz dwa telebimy co chwilę przykuwały moją uwagę, a między jednym koncertem, a drugim można było obejrzeć zapowiedź oraz zdjęcie kolejnego występującego. Ochrona selekcjonowała bawiącą się młodzież i byłam świadkiem dwóch sytuacji, kiedy „zbyt zmelanżowani” imprezowicze zostali wyniesieni. Na miejscu były karetki, toalety oraz punkt „Zażywam tylko dźwięków”. Organizatorzy zadbali chyba również o pogodę.
Dla mnie sobotnie nocne juwenalia były najlepszym punktem szczecińskich dni studenckich w tym roku. I spotkałam się już z podobnymi opiniami…
Foto: Sebi_o i zetowski
Komentarze
0