„Aby zbędnie nie przedłużać, niniejszym oświadczam, iż 7 finał turnieju „z podwórka na stadion”, o puchar Tymbarku, uważam za otwarty” – tymi słowy Henryk Wawrowski, były piłkarza Pogoni Szczecin, oficjalnie zainaugurował rozgrywki finałowe. W niebo pofrunęło kilkadziesiąt baloników Tymbarku.
Był piątek, 21 września, piękny, ciepły wieczór. Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie przywitał 16 finalistów ( po 8 drużyn w kategorii dziewcząt i chłopców) głośną muzyką i utrzymaną w zieleni scenerią – wszędzie dostrzec można było reklamy Tymbarku. Oprawa finału była godna, adekwatna do trudu włożonego przez zawodników, – aby znaleźć się w naszym mieście, przebrnąć musieli przez szczebel gminny, powiatowy i wojewódzki, a później także przez poziom półfinałów. Toczyli długie zmagania, trwające aż od maja, a więc przez prawie pięć miesięcy. Honorowy patronat nad turniejem objął trener pierwszej reprezentacji Polski Leo Beenhakker,a „twarzą” rywalizacji kilkunastu tysięcy młodych sportowców został Jakub Błaszczykowski.

W piątkowy wieczór tylko najlepsi mogli jednak usiąść w ławach szczecińskiego zamku, i wysłuchać wielu przemówień znanych postaci, w tym pięknej wypowiedzi prezesa Tymbarku Dariusza Czecha, który długo mówił o emocjach, jakie daje piłka nożna, o szczęściu i łzach rozpaczy, nieodmiennie towarzyszącym temu sportowi.Młode zawodniczki, ( co ciekawe, na starcie rozgrywek stanowiły aż 1/3 wszystkich biorących udział) i zawodnicy słuchali w napięciu, podekscytowani,ale tez lekko zniecierpliwieni – dla każdego z nich najważniejsze było losowanie grup finałowych. Zanim to jednak nastąpiło, głos zabierali po kolei miedzy innymi Tomasz Zubilewicz (obiecał, ze pogoda nie zawiedzie), Ewa Wachowicz czy vice prezydent Szczecina Tomasz Jarmoliński, a raper Mezo wykonał hymn turnieju. Nota bene, doszło wtedy do niespodziewanego zdarzenia – oto jego pomysł, aby wszyscy podeszli pod scenę, (aby stworzyć atmosferę prawdziwego koncertu) okazał się fatalny w skutkach – jeden z kabli został uszkodzony i na parę chwil zapanowały prawdziwie egipskie ciemności .

Sytuacja stawała się groźna, w końcu trudno w takich warunkach zapanować nad sporą grupą bardzo młodych osób. Na szczęście, po kilkunastu minutach wszystko wróciło do normy. Jeden z prowadzących skwitował to krotko- „ w takich chwilach często znikają puchary. Ale one na szczęście dalej tu stoją!”. I rzeczywiście, stały w tym samym miejscu, przykuwając wzrok sporymi rozmiarami i szczerym złotem. Tak wiec mogło dojść do długo oczekiwanego losowania grup finałowych. Wśród chłopców do grupy A trafiły reprezentacje województw pomorskiego, podlaskiego, zachodniopomorskiego (oczywiście gospodarze turnieju) i mazowieckiego, a do grupy B wielkopolskiego, podkarpackiego ( jak poinformowali prowadzący, mieli do pokonania z domu najdłuższą trasę).Wśród dziewcząt pierwsza grupę stanowiły zaś reprezentantki śląskiego, opolskiego, pomorskiego i łódzkiego, kolejna drużyny z podlaskiego, lubuskiego, lubelskiego i mazowieckiego. Wieczór skończył się koncertem Mezo, zawodnicy nie przesadzali jednak z zabawą, rozgrywając już pewnie w głowach sobotnie spotkania.

A te były często zacięte i wyrównane. Perspektywa wyjazdu na Nou Camp w Barcelonie ( dla 1 miejsc a w rozgrywkach obu płci) działała na wyobraźnię. Niestety, niektóre z drużyn musiały zadowolić się ostatecznie grą o miejsca 5-7, czy też inne, pozostające poza podium. Decydujące spotkania miały rozegrać się w niedzielne przedpołudnie. Zgodnie z obietnicą Tomasza Zubilewicza, pogoda dopisała – od rana świeciło nad stadionem imienia Floriana Krygiera piękne słońce,a temperatura sięgała prawdziwie letniej skali. O godzinie 11 zaś, podczas trwania wspomnianych spotkań o niższe pozycje, w budynku Pogoni Szczecin odbyła się konferencja prasowa. Główną gwiazdą miał być Jakub Błaszczykowski, niestety, jak powiedział reprezentujący go menager Grzegorz Bartosz – trener Borussi Dortmund wyznaczył na niedzielny poranek trening, widocznie zdenerwowany o porażce swych podopiecznych z Herthą w Berlinie (2:3). Udział w konferencji brali również wiceprezes PZPN Eugeniusz Nowak (obiecał, ze turniej w przyszłym roku obejmie jeszcze większą grupę młodych graczy) czy Marszalek województwa zachodniopomorskiego - Norbert Obrycki. Prowadzący konferencje Zubelewicz niejednokrotnie celnym żartem rozbawił licznie zgromadzonych przedstawicieli świata mediów. Następnie wszyscy przeszli już na stadion, gdzie właśnie zaczynały się najważniejsze mecze turnieju. Finał dziewcząt miał wyjątkowo jednostronny przebieg – reprezentantki lubuskiego ograły rywalki z mazowieckiego aż 4;0, zapewniając sobie bilety na Camp Nou. Na podium znalazła się również reprezentacja śląskiego. Wśród chłopców finał był dużo bardziej dramatyczny, o minimalnym zwycięstwie dolnośląskiego z pomorskim (2;1) zdecydował strzał z rzutu wolnego pod koniec spotkania ( wszystkie mecze grano 2x10 minut). Łzy bramkarza pomorskiego były najlepszym wyznacznikiem emocji, jakie towarzyszyły temu meczowi, jak i całemu turniejowi.

Niektórych zawodników stres po prostu przerósł. Jednak dla chwili, w której nagrody wręczały im zaproszone gwiazdy polskiej piłki ( między innymi Stefan Majewski, Jan Urban, Marek Dziuba, Marek Jóźwiak) opłaciło się włożyć tyle trudu w długie i męczące rozgrywki. Przyznawano również nagrody indywidualne, wśród których najważniejsze (dla najlepszego piłkarza /piłkarki) zebrali Maciej Leske ( reprezentacja pomorskiego) i Paulina Dudek ( lubuskie). Szczecinowi, którego reprezentanci nie dotarli do najlepszej czwórki, na pociechę pozostała nagroda za najlepiej zorganizowane rozgrywki wojewódzkie. Cala ceremonia dekoracji działa się w pierwszej połowie meczu, między wspomnianymi już wyżej gwiazdami reprezentacji polski i wteranamiPogoni Szczecin, wśród których widzieliśmy między innymi Waldemara Jaskulskiego, Pawła Drumlaka, Siergieja Szypowskiego, czy Sławomira Rafałowicza.Z pewnością obecni na trybunach właściciele Pogoni, Artur Kałużny i Grzegorz Smolny, niejednego z tych piłkarzy chcieliby widzieć znów w barwach swojego zespołu. W gwoli sprawiedliwościtrzeba przyznać, że wśród piłkarzy w granatowo – bordowych barwach byli tez czynni gracze, jak Paweł Skrzypek czy Grzegorz Matlak. Pewnie to przesądziło o wyniku, który do przerwy brzmiał 3;0 dla Portowców ( kibicom przypomniał się ładnym strzałem Artur Bugaj, a po kąśliwym dośrodkowaniu Matlaka piłkę do własnej bramki skierował Stefan Majewski; jednego goladorzucił Ferdynand Chifon). Po dekoracji najlepszych młodych sporowców miała odbyć się druga połowa spotkania gwiazd, niestety nie doszła ona do skutku. W pierwszej połowie meczu zasłabł, bowiem Krzysztof Surlit, reprezentant polskich gwiazd. Jak się później okazało, mimo błyskawicznej pomocy służb medycznych, nie udało się uratować jego życia. Pozostaje tylko mieć nadzieje, że na tamtym padole będzie równie szczęśliwy jak tutaj – zmarł, uprawiając dyscyplinę, której poświęcił całe swe doczesne życie ….

Szkoda, że piękny i kolorowy 7 finał turnieju „z podwórka na stadion” o puchar Tymbarku, skończył się w ten tragiczny sposób. Niemniej, wiele młodych piłkarzy i piłkarek zawiozło do domu wspaniale wspomnienia. Była to godna reklama naszego miasta, których powinno być jak najwięcej.

Foto: organizatorzy