Żelbetowe ruiny dawnego wiaduktu między ulicami Druckiego-Lubeckiego i Bożeny bywały niebezpiecznym miejscem zabaw dzieci oraz spotkań przy alkoholu. Dlatego niedawno otoczono je taśmami i ogrodzeniem z siatek (w jednym miejscu już przewróconym).

– Stan wiaduktu nie uległ w ostatnim czasie istotnym zmianom, natomiast dokonano wygrodzeń mając na uwadze zauważalne większe wzmożenie poruszania się przez osoby do tego nieupoważnione w terenie kolejowym w tamtym rejonie – tłumaczy Agnieszka Jurewicz z PKP S.A.

Poszarpana żelbetowa konstrukcja

Okoliczni mieszkańcy mówią o nim często „złamany most”. Wiadukt prowadził kiedyś nad bocznicą w kierunku stoczni, pozwalając przedłużyć ówczesną Vulcanstrasse (dziś Druckiego-Lubeckiego) aż do Hindenburgstrasse (1 Maja). Uszkodzony w czasie wojny, nigdy nie został odbudowany. W miejscu usuniętego przęsła powstała po wojnie tymczasowa drewniana kładka, z której korzystano w latach 50. i 60.

Od dawna PKP S.A. zapowiada, że ruiny są przeznaczone do wyburzenia. To aktualne, ale nie zanosi się, by prace rozbiórkowe ruszyły w najbliższym czasie.

– Na ten moment poza pracami dotychczas zrealizowanymi nie planujemy innych prac wygradzających obiekt. Obecnie prowadzone są działania mające na celu ewentualną rozbiórkę obiektu, jednak jest za wcześnie by mówić o szczegółach – mówi Agnieszka Jurewicz.

Pociągi dalej mogą tamtędy jeździć

Prowadząca dołem, odnowiona kilka lat temu, bocznica kolejowa powoli zarasta, bo nie jest wykorzystywana przez stocznię. Teoretycznie jednak nie ma przeszkód, by jeździły tamtędy pociągi towarowe.

– Wiadukt nie stanowi zagrożenia dla prowadzenia ruchu kolejowego w jego sąsiedztwie, tory przebiegające obok obiektu objęte są umową i pozostają w zarządzie spółki PKP PLK S.A. – informuje Agnieszka Jurewicz.

Żeby zobaczyć poszarpaną żelbetową konstrukcję nie trzeba do niej podchodzić. Ruiny widać jak na dłoni z wiaduktu w ciągu ul. Sczanieckiej.