Drewniane wnętrza, ławki wyłożone listwami, dzwonek uruchamiany poprzez pociągnięcie za sznurek. W międzywojennym Szczecinie kremowe tramwaje typu Bremen były bardzo nowoczesnymi pojazdami. W maju tego roku minęła 90. rocznica wpisania ich na stan szczecińskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego.
Tramwaj na lepsze czasy
W tych właśnie okolicznościach w fabryce Nordwaggon w mieście Bremen oraz równolegle w Dessau powstała koncepcja tramwaju nowoczesnego, który miał nieco odmienić oblicze niemieckich miast. Dotychczas eksploatowane wozy silnikowe posiadały nieosłonięte stanowiska motorniczego, przez co obsługa była narażona na kaprysy pogody. Dopiero w nowych pojazdach motorniczowie mogli pracować w lepszych warunkach - ich stanowiska pracy zabudowano.
Pierwsze wagony wyprodukowane w ten sposób sprowadzono do Szczecina z fabryki w Dessau w marcu i kwietniu 1925 roku. Rok później w maju dostarczono do miasta 20 silnikowych wagonów z fabryki w Bremie. Do 1928 roku dotarło jeszcze 12 wagonów z tej fabryki.
Część wagonów wyposażono w silniki Siemensa, co było nowością w tamtych czasach. Informacja o numerze linii i kierunku jazdy umieszczona była w specjalnych kasetach zamontowanych nad oknami w ścianie czołowej pojazdu. W porze nocnej tabliczki te podświetlano.
Podziwiać miasto z okna tramwaju
Z ich eksploatacją motorniczowie nie mieli problemów. Do środka wchodziło się przez kabinę prowadzącego pojazd. Po przejściu przez przesuwane drzwi przechodziło się do przedziału pasażerskiego. A w nim ławki były łączone oparciami – z jednej strony jednoosobowe, z drugiej dwuosobowe. Była to nowość, gdyż w poprzednich wagonach ławki montowano wzdłuż ściany. W „Bremenach” dzięki takiemu rozmieszczeniu siedzisk, można było oglądać miasto przez okno jadącego tramwaju. Nic więc dziwnego, że stały się bardzo popularne wśród szczecinian.
Tramwaje z rzymskimi numerami
„Bremeny” były obecne na szczecińskich liniach jeszcze 20 lat po zakończeniu II wojny światowej. W grudniu 1945 roku osiem z nich sprzedano do Poznania, gdzie otrzymały oznaczenie S1, zaś w gwarze miejscowej nazwano je „Małymi Szczeciniakami” w odróżnieniu od pojazdów typu Niesky i LHB, które poznaniacy ochrzcili mianem „Dużych Szczeciniaków”. Wraz z dostawami wagonów N produkcji powojennej, pozostałe w Szczecinie „Bremeny” zaczęto wycofywać z ruchu linowego i przebudowywać na gospodarcze. Żeby odróżnić je od pojazdów liniowych, nadawano im numery rzymskie. Dwa wagony z tej serii dotrwały do naszych czasów i dziś możemy je zobaczyć w Muzeum Techniki i Komunikacji.
Największym zainteresowaniem cieszył się jednak wagon z numerem 144, który woził pasażerów od maja 1926 roku do 1967 roku. Później został przebudowany na pług śnieżny. W połowie lat 90. w Miejskim Zakładzie Komunikacyjnym zapadła decyzja, że zostanie on odbudowany. Był to najstarszy tramwaj w Szczecinie, który zachował wiele pierwotnych cech! To właśnie ten wagon zainaugurował linię turystyczną 0 w 2001 roku. Pojazd od razu wzbudził wielkie zainteresowanie wśród miejscowych oraz przyjezdnych.
Bremenem do Zdrojów
Wagon 144 kursował jedynie w trzech sezonach letnich – 2001, 2003 i 2004. Był też jedynym tramwajem, który zawitał na Jasne Błonia! Co prawda nie dotarł tam sam, a za pomocą lawety, wzbudzał jednak ogromne zainteresowanie. Bardzo chętnie go fotografowano, zwłaszcza na tle pomnika Czynu Polaków. Od 2010 roku jest eksponatem w Muzeum Techniki i Komunikacji. W planach była przejażdżka nim podczas inauguracji trasy I etapu Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju, gdyż jeszcze w 1945 roku te właśnie tramwaje przekraczały most Cłowy na Regalicy i dojeżdżały do pobliskiego lotniska, a marzeniem ówczesnych mieszkańców Szczecina było wydłużenie linii tramwajowej właśnie do obecnej dzielnicy Zdroje.
W całej Polsce jest niewiele wagonów tramwajowych, które mogą się poszczycić rodowodem pamiętającym czasy międzywojenne lub starsze. Takie wagony wożą turystów chociażby w Gdańsku, Bydgoszczy, Łodzi czy Krakowie. Nasz 90-letni staruszek niestety nie ma tyle szczęścia. Mimo to nadal wzbudza zainteresowanie nawet u najmłodszego pokolenia.
Komentarze
4