Kiedy pytam, dlaczego codziennie po pracy siadał przy modelarskim stole i pod mikroskopem budował model samolotu, który rozbił się 75 lat temu, w pobliżu Szczecina, Piotr Wit odpowiada: - Oryginał leży w sąsiedztwie miejscowości, w której mieszkam. Kawałek historii związany z tymi ziemiami. Chciałem pokazać, jak wyglądał.
Historia w pamięci
Po wojnie przez kilka lat nad taflą jeziora Stolsko, przez które przebiega polsko - niemiecka granica, wystawało skrzydło bombowca B-17G nr 44-6117, który spadł tu 21 czerwca 1944 roku. – Samolot wykonał cztery loty, w piątym został zestrzelony. Jego kariera bojowa to niecały tydzień – zaczyna Piotr Wit.
Tego dnia samoloty z 322. Dywizjonu Bombowego 91. Grupy Bombowej 8. Armii Powietrznej USA wystartowały rano z bazy w Bassingbourn w środkowo-wschodniej Anglii, by zbombardować stolicę III Rzeszy.
– Niemieckie myśliwce, które zaatakowały formację „latających fortec” należały najprawdopodobniej do ZG-26 stacjonującego na lotnisku w Königsberg in der Neumark, czyli w Chojnie – ciągnie.
Kiedy nad pojezierzem Meklemburskim w amerykańskim samolocie zaczęło palić się skrzydło, dowódca nakazał ewakuację. Z dziewięcioosobowej załogi zginął wtedy jeden lotnik Amos Estrada. – Według raportu innych załóg uczestniczących w misji, został ostrzelany przez samolot niemiecki w trakcie opadania na spadochronie – dodaje modelarz.
Amerykańskie miejsce pamięci w Europie. W morzu białych krzyży z ponad 5 tysięcy grobów na Cmentarzu Wojskowym w Neupre, Piotr Wit odnalazł grób strzelca Estrady. – Amerykanie bardzo dbają o to miejsce – mówi.
Reszta lotników z bombowca z Jeziora Stolsko pojmana trafiła do obozów jenieckich.
Wydobycie z przeszłości
Pierwsze szczątki wraku amerykańskiego bombowca wyciągnęli żołnierze radzieccy, demontując przede wszystkim uzbrojenie.
Z mijającym czasem samolot zagłębiał się w mulistym dnie jeziora.
W zbiorach Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu znajduje się m.in. poszarpana srebrna blacha z pięcioramienną białą gwiazdą na niebieskim tle, hełm, but, które trafiły na wystawę po eksploracji wraku w 1989 roku.
W 2016 roku ekspedycję Muzeum Motoryzacji i Wojskowości w Tanowie i Gdańskiego Klub Płetwonurków Rekin do wraku relacjonowaliśmy w programie „Zanurzenie”.
– Chciałbym wierzyć, że w jeziorze Stolsko została jeszcze przynajmniej połowa tego bombowca – mówi Piotr Wit.
Niemcy nie przywiązują wagi do sprzętu, który służył do bombardowania ich miast.
Zielony płat, Złoty Rosomak
Równolegle z klejeniem modelu, prowadził badawczą dokumentację oryginału. Trzeba uchwycić indywidualne cechy pierwowzoru, jak zielony płat w bombowcu B-17G nr 44-6117. – Myślę, że to nie tyle była kwestia, że podczas jednej z misji samolot został uszkodzony i trzeba było wymienić końcową część lewego płata, pobraną ze starszych fortec, pokrytych standardowym kamuflażem, bo ten samolot zbyt krótko przebywał w dywizjonie. Raczej jeszcze w wytwórni zrezygnowano z pomalowania go całego na maskujący kolor, a końcówkę skrzydła w oliwkowym kolorze zamontowano z zapasów uprzednio zgromadzonych części. Taka farba na maszynie ma swój ciężar, a potrzeba maskowania była niska ze względu na słabe już wtedy ataki myśliwców wroga – analizuje.
Model bombowca B-17G, w skali 1: 72, otrzymał brązowy medal na „Scale Model World 2016” w Telford, gdzie corocznie odbywa się największa impreza modelarska na świecie z konkursem, uważanym za nieformalne mistrzostwa świata w modelarstwie (hobby narodziło się w Anglii). Szczeciński modelarz co roku przywozi stamtąd trofea, a jego model Rosomaka w barwach 12. Szczecińskiej Brygady Zmechanizowanej, zdobył złoto na SMW 2017.
Amerykański uśmiech
Piotr Wit pokazał model samolotu m.in. na wieczorze poświęconym „latającej fortecy” w Pałacu w Stolcu i na portalu Britmodeller.com. Przez portal skontaktował się z nim Brinley Morgan z Walii - Irving Howard Lewis (1922-1989), wuj jego żony, był jednym z lotników, którzy ocaleli z lotu bombowca B-17G nr 44-6117. Jesienią Morganowie i syn lotnika – Donald Lewis, ruszą w trasę pamięci, z przyjazdem nad jezioro Stolsko.
Irving Howard Lewis, który delikatnie uśmiecha się na szkolnym zdjęciu ze strony American Air Museum in Britain, ma wtedy 18 lat. Za cztery lata trafi do Stalagu Luft IV pod Tychowem dla zestrzelonych lotników alianckich, a rok potem pójdzie w Marszu Śmierci, kiedy w związku ze zbliżającym się Frontem Wschodnim hitlerowcy popędzą głodnych jeńców w morderczy marsz 950 km w 86 dni na Zachód (przez Białogard, Świnoujście) w kierunku Hamburga.
Po wojnie zostanie w lotnictwie amerykańskim, ale nie będzie już latał.
Piotr Wit o przyszłości: – Gdy pomyślę o tych wszystkich Halifaxach, Liberatorach i Lancasterach, które zrzucały bomby na cele w rejonie Szczecina, Polic i Świnoujścia, to jest co robić na lata.
Radosław Mazur, kolega z grupy modelarzy Szczecińskiego Paprykarza Modelarskiego: – Staramy się sięgać głębiej, nie tylko zajmować sklejaniem. Człowiek jako stworzenie wyższe, powinien orientować się, nie tylko w przestrzeni fizycznej, ale też historycznej: wiedzieć skąd się wywodzi, co się tu działo, co z tego wynika. I mieć świadomość continuum.
Raz w roku organizują w Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie modelarski festiwal Paprykarz. Dziewiąta edycja, poświęcona wrześniowi 1939 roku, odbędzie się 5-6 października.
Foto: materiały udostępnione przez Piotra Wita
Komentarze
2