– Mamy plac Gałczyńskiego, ulicę Andrzejewskiego, ale ulicy Tokarczyka nie mamy, a powinniśmy mieć – stwierdza Wojciech Ciesielski, autor komiksu „Sztuka”. – Był prawdopodobnie najważniejszym artystą w powojennej historii Szczecina.


Zanurzenie w świecie sztuki

– Obrazki z dzieciństwa? Przeglądanie dużej ilości albumów ze sztuką od klasyki po nowoczesność. Tato kupował wszystko, co udało się mu zdobyć – mówi Wojciech Ciesielski, historyk i krytyk sztuki. – Szczególnie lubiłem reprodukcje obrazów Rembrandta oraz maski afrykańskie. A drugi obraz to, że w domu było zawsze dużo gości i to byli artyści, np. wujek Józef Robakowski. Rodzina i artyści, to będzie mi się zlewało w jedno środowisko, w którym dorastałem.

– Pierwszy pamiętany przeze mnie komiks, który rysowałem, był o krasnoludkach – wspomina dalej Wojciech Ciesielski. – Miałem pięć albo sześć lat. Starszy brat pisał mi dymki, bo nie umiałem jeszcze pisać.

W czasach, kiedy się wychowywał, komiksy były pokoleniowym doświadczeniem.

Komiks szczeciński

Najnowszy komiks Wojciecha Ciesielskiego pod tytułem „Sztuka. Komiks szczeciński” w formie komiksowej opowiada o artystach związanych ze Szczecinem i zjawiskach z kręgu sztuki.

– Chciałem podzielić się tym, co było dla mnie w sztuce czymś kształtującym, pobudzającym wyobraźnię; rzeczami, które wchłonąłem – mówi autor. – Każda z historii jest inaczej opowiedziana, każdej stworzyłem inne pole poznania – dodaje.

Od historii Mariana Tomaszewskiego, który od 1945 roku zakładał struktury szczecińskiej plastyki. Przez konflikt postaw na plenerze w Osiekach oraz jednoczący plener w Karlinie. Przez hołd dla Ryszarda Tokarczyka, którego nazywa najważniejszym malarzem w historii Szczecina. Jest interpretacja refleksyjnej liryczności Danuty Dąbrowskiej i anarchistycznego buntu Brunona Tode. A „Sztukę” zamyka twórca kolorowych totemów Jan Szewczyk, o którego pamięć też chciał zadbać.

Pamięć o Osiekach i Karlinie

Ojciec Wojciecha Ciesielskiego, malarz, twórca instalacji Andrzej Ciesielski, był jednym ze współorganizatorów legendarnych plenerów w Osiekach, niewielkiej nadmorskiej wsi niedaleko Koszalina, gdzie pod oficjalną nazwą Międzynarodowych Spotkań Artystów, Naukowców i Teoretyków Sztuki powstawały niekonwencjonalne realizacje artystyczne, w tym happeningi i akcje performerów (poplenerowa kolekcja zasiliła zbiory koszalińskiego muzeum).

– Plenery w Osiekach zaczęły się w 1963 roku – mówi Wojciech Ciesielski. – To była inicjatywa trzech osób – Mariana Bogusza z Warszawy, Ludmiły Popiel i Jerzego Fedorowicza, wtedy jeszcze z Koszalina. Trochę na fali odwilży, która wtedy panowała, a z drugiej strony z potrzeby, którą mieli, chcieli stworzyć miejsce, gdzie będzie się można spotykać i wspólnie tworzyć.

– Złożyła się na to też polityka kulturalna państwa, które uważało, że skoro to są „Ziemie Odzyskane”, to musimy tu stawiać na polską kulturę. A, że nie było tu polskiej kultury XVI–XIX-wiecznej, szukano jej w archeologii i sztuce współczesnej – tłumaczy Ciesielski. – Zresztą podobnie było w Szczecinie – dodaje. – Tutaj był Festiwal Malarstwa Współczesnego, czyli kolejny pomysł budowania tożsamości na bazie sztuki współczesnej. Jadwiga Najdowa budowała kolekcję w szczecińskim muzeum, opierając ją na trzech trzonach – sztuce lokalnej, marynistycznej i współczesnej.

W komiksie pokazuje konflikt postaw, jaki rozgrywa się na ostatnim plenerze w Osiekach w 1981 roku.

Plenery „Zapraszam do pracy” w Karlinie (1987-89) oglądał już na żywo jako 8-latek kręcący się między artystami. – Artyści weszli do zrujnowanego spichlerza, zbudowali bardzo „dziwne” rzeczy i przyszedł tłum ludzi z miasteczka, którzy nigdy nie mieli okazji, żeby spotkać się z takimi rzeczami. Ci ludzie zostali i w tym uczestniczyli. Była wzajemna ciekawość, pełna integracja – wspomina Wojciech Ciesielski.

Przyszłość plastyki

Po muzealnych studiach i pobycie w Paryżu, Wojciech Ciesielski 12 lat pracował jako kurator w oddziale sztuki współczesnej Muzeum Narodowego w Szczecinie. Pierwsze kadry w komiksie „Sztuka” zaczyna od kąśliwej scenki z narady muzealników przy ciasteczkach. „Już najwyższa pora, abyśmy przygotowali jakąś wystawę” – mówi jeden z nich, ale do wystawy nie dojdzie.

Czy przestał wierzyć w tego typu instytucje? – Muzeum jako instytucja ma zabezpieczać zbiory, badać je i o nich opowiadać. Wystawy są finalnym efektem tej pracy – tłumaczy. – Jednak pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć brakiem pieniędzy – i podkreśla: – Ja w tych kadrach jestem też autoironiczny, bo bardzo długo myślałem o wystawie Mariana Tomaszewskiego, a zabrakło mi samozaparcia.

Pierwsza nowela przenosi nas w 1945 rok w Szczecinie. Jest w komiksie „Sztuka” wyobrażona scenka z dymkiem, w którym Marian Tomaszewski mówi do kolegi: „Myślę, że ta wystawa będzie symbolicznym wyznacznikiem dla przyszłości plastyki w Szczecinie” (po trzech dniach się spaliła).

Siedem części komiksu „Sztuka” narysowanego przez Wojciecha Ciesielskiego jest jak siedem wystaw.

Zosia

W dzień jest radość bycia z Zosią, a w nocy kiedy spała, Wojciech Ciesielski rysował komiks „Zosia. Pierwsze loty” zainspirowany rodzicielstwem. – W szafie z ubrankami wszystko było ładnie posegregowane przez żonę, przy śpiochach znalazłem taką karteczkę „Pajace bez rączek”. To od razu podziałało na moją specyficzną wyobraźnię. Wyobraziłem sobie takie biegające pajace, które nie mają rączek. Poskładało mi się to w scenariusz pierwszego odcinka – mówił artysta.

Bohaterką była młoda kosmonautka, która wyruszyła poznawać nowe planety. Na jednej z nich wszyscy poruszają się biegiem. Biegacze codziennie próbują poprawić ostatnią życiówkę. Na co „wydaje mi się, że wyniki to nie wszystko” – mówi do Zosi Robot. Wojciech Ciesielski: – Jeśli chcę coś jej przekazać, to najłatwiej mi to wychodzi w języku komiksu.

4,5-letnia Zosia „lata” teraz do przedszkola.

Hołd miastu Szczecin

W „Sztuce” w noweli dedykowanej Ryszardowi Tokarczykowi na swoje rysunki ulic Szczecina Ciesielski nakłada kolorowe pasy stosowane przez bohatera w serii „Symptomy”. – Mamy plac Gałczyńskiego, ulicę Andrzejewskiego, ale ulicy Tokarczyka nie mamy, a powinniśmy mieć – stwierdza. – Był prawdopodobnie najważniejszym artystą w powojennej historii Szczecina. Mieszkał tu zdecydowanie dłużej niż Gałczyński czy Andrzejewski. Uruchamiał uczelnie. Jako jeden z niewielu stąd sformułował tak głęboką teorię swojej sztuki. Fenomenalnie, gdyby ulica, której byłby patronem, ozdobiona została jego symptomami.

Komiksiarz rysuje Szczecin, w którym pomnik Sediny to mityczny święty Graal miłośników dawnego miasta a katedra jest jak „Doktor Jekyll i pan Hyde”.

– Szczecin to miasto, które ma swoją nierozpoznaną, nienazwaną i całkowicie nieopisywalną tożsamość, a że nie umiemy tego określić, to tym lepiej dla nas – uważa Wojciech Ciesielski.

Dalej: – Szczecin ma swój rytm. Ludzie się mniej śpieszą. Nawet na ruchomych schodach nie idą jak w innych miastach, ale czekają. Nie zwracają na siebie nadmiernej uwagi, nie przeszkadzają sobie – zauważa. – Kiedy w muzeum w Szczecinie pokazywaliśmy pracę Petera Fussa przedstawiającą podświetlany krzyż wypełniony robakami, w Szczecinie nie było skandalu, jaki mógłby być w innych miastach. Nawet telewizja nie przyjechała (śmiech).

Co to znaczy artysta

Ostatni artysta z komiksu – Jan Szewczyk, który tworzy kolorystyczne totemy – na łamach „Sztuki” jest szamanem.

Kim są artyści? – Sztuka była czymś, w czym od dziecka uczestniczyłem w naturalny sposób. Jedni ludzie skupiają się na codzienności, inni na rzeczach bardziej „górnolotnych”, ale spectrum jest takie, że wszyscy jesteśmy ostatecznie identyczni. Mnie trochę drażni etos sztuki rozumiany jako coś mitycznego, co na nas spływa, bo to jest normalna ciężka codzienna harówa, którą ludzie uprawiają.