Nie wszyscy wiedzą, że Alfred Bruno Döblin, jeden z najwybitniejszych niemieckich pisarzy w historii, urodził się w Szczecinie. A właściwie w Stettinie, na długo przed wybuchem pierwszej wojny światowej.
Nie ulega wątpliwości, że Döblin czuł się przede wszystkim Berlińczykiem. Swoje przybycie w 1888 roku do Berlina opisywał później jako „własne narodziny”, dzieciństwo spędzone w naszym mieście zaś tylko za „przedsmak narodzin”. Poza tym, do historii przeszedł przede wszystkim jako autor powieści „Berlin Alexanderplatz”. Warto jednak przeanalizować szczeciński wątek w życiorysie człowieka, który położył kamień milowy pod rozwój współczesnej prozy.
Trudne dzieciństwo
Gdy bohater niniejszego tekstu przychodził na świat w 1878 roku, Stettin był jednym z ważniejszych niemieckich miast przemysłowych. Z portu na Odrze, poprzez port w Swinemunde (Świnoujście) regularnie odbywały się połączenia z portami morza Śródziemnego, Północnego i Bałtyckiego, czy też z Nowym Jorkiem.
Dzieciństwo młodego pisarza nie należało jednak do łatwych. Matka, twarda drobnomieszczanka, z nieukrywaną pogardą odnosiła się do literackich talentów syna, jak też sztuki w ogólności. Ojciec, ubogi żydowski krawiec, nie był w stanie zapewnić rodzinie godnego bytu. Rodzice często zmieniali adres zamieszkania- od Bolmark 37 (nieistniejącego już Bulwaru Nadodrzańskiego), przez Frauenstrasse 16 (obecnie Panieńska) czy Elisabethstrasse 50 (Kaszubska), po róg Friedrichstrasse (Narutowicza) i Lindenstrasse (3go Maja). W 1888 Max Döblin zostawił rodzinę- wyjechał do Ameryki z dziewczyną 20 lat młodszą od siebie. „Zostaliśmy wyrwani z małego raju”, skomentuje po latach odejście ojca i przeprowadzkę z matką oraz rodzeństwem do Berlina Alfred.
O swoim dzieciństwie, naznaczonym przez biedę i zawarty bardziej z rozsądku niż miłości związek rodziców, pisarz zawsze wypowiadał się niechętnie. Stettin wspominał jako „ponury, podupadający i prowincjonalny”. Döblin, jako dziecko osoba spokojna i ułożona, już jako 14 latek zaczytywał się w Spinozie czy Schopenhauerze. Ze względu na wspomnianą już postawę matki, ukrywał przed nią swe pierwsze próby literackie. Nawet jako uznany 50letni literat traktował je jako przekleństwo, nałożone na syna przez „grzech” ojca, którym było opuszczenie rodziny.
Szukając tożsamości
W Berlinie bieda nie opuszczała rodziny Doblinów. Zdani na łaskę braci matki, długo jeszcze ledwo wiązali koniec z końcem. „Zostało we mnie przeświadczenie, że należę do biednych”- powie po latach Alfred. Świadomość otaczającej go nędzy skłoniła Doblina do podjęcia pracy jako lekarz w robotniczych dzielnicach Berlina.
W 1906 jak młody lekarz odwiedził „swoje położone nad Odrą rodzinne miasto Stettin”. Poszukiwał pracy. Nie dostał jej jednak, prawdopodobnie ze względu na swe żydowskie pochodzenie. „Miasto to raz jeszcze mnie odtrąciło(…) Zmienił się też obraz całego miasta. Budynki były niskie, miasto opuszczone i bezbarwne(…)Stwierdziłem, że urodziłem się w tym nadmorskim mieście, ale jednak i ja i to miasto chcielibyśmy na tym poprzestać”. Do Stettina, czy powojennego Szczecina, Döblin już nigdy nie powrócił.
Uznany po śmierci
Alfred Döblin w 1933r., okrzyknięty „asfaltowym literatem” zmuszony opuścić był Niemcy. Po dojściu do władzy nazistów raz jeszcze przekleństwem stało się pochodzenie ojca. W 1946r., zmierzając z Portugalii do Stanów Zjednoczonych, odbył tak zwaną „Schickalsreise”- podróż przeznaczenia, w rezultacie której przyjął katolicyzm. Zmarł w 1957r., po wcześniejszej długiej batalii z chorobą Parkinsona.
O Doblinie często wypowiadał się Gunter Grass, nazywając go swoim nauczycielem: „ Doblin nie płynął z prądem. Nie zyskał uznania. Dla progresywnych lewicowców był zbyt katolicki, dla katolików zbyt charakterystyczny(…) Bez tych wczesnych impulsów, jakim były jego książki, moja praca byłaby nie do pomyślenia”.
Obecnie regularnie odbywają się konferencje poświęcone pisarzowi (Internationales Alfred- Doblin Kolleqium). W 1996r. Wschodnioniemiecka Rada Kultury zorganizowała w Szczecinie we współpracy z Uniwersytetem Szczecińskim niemiecko-polską konferencję poświęconą pamięci Doblina.. W 2004 na ulicy Panieńskiej odsłonięta została tablica, upamiętniająca dom niemieckiego literata.
Pozostaje jedynie żałować, że dla tej wybitnej jednostki, autora takich dzieł jak „Berge, Meere und Giganten”, czy wspomniany „Berlin Alexanderplatz”, rodzinne miasto nie stało się nigdy taką inspiracją, jaką dla jego ucznia Grassa Danzig/Gdańsk.
Źródło:
Dorota Sośnicka „Szkic do portretu pisarza”, Pogranicza 2003
Komentarze
1