Nowy film Agnieszki Holland „W ciemności” to hołd złożony zwyczajności, cwaniactwu, które przeradza się w czystą chęć niesienia pomocy i przywiązanie. Nie zobaczycie kolejnego pomnika ze spiżu, a piękną i przerażającą jednocześnie historię ludzi wrzuconych w wojenną rzeczywistość.
W ciemności to chyba najlepszy film Holland. Oto poznajemy Leopolda Sochę (Robert Więckiewicz), drobnego złodziejaszka ze Lwowa, który zna podmiejskie kanały jak własną kieszeń. Wraz ze swoim współpracownikiem Stefkiem (Krzysztof Skonieczny) napotyka pod ziemią grupę Żydów, którym udało się tam przebić przez podłogę pokoju w getcie. Poldek decyduje się im pomóc znaleźć drogę w ciemnościach kanału, ale za odpowiednią opłatą. Wkrótce potem grupa Żydów schodzi do podziemi, gdzie część z nich przeżyje trzynaście miesięcy chroniona i dokarmiana przez Poldka.
JAKI SZPILMAN?
Film Agnieszki Holland ma wady. Jest tu fabularny rozmach, który na pewno doceni Amerykańska Akademia Filmowa (W ciemności jest naszym kandydatem do Oscara), ale mnogość wątków w tym ponad dwugodzinnym obrazie może momentami przytłaczać. Na wyrost są też pochwały dotyczące rewolucyjnego podejścia do tematu wojny i eksterminacji Żydów. Jednak bez wątpienia jest to film, w którym unikano uproszczeń, czarno-białych postaci i jasnych komunikatów. Socha nie jest Władysławem Szpilmanem – początkowo pomaga ukrywającym się Żydom jedynie z chęci zysku. Bez mrugnięcia okiem każe im wybierać, kogo chcą ocalić, a kogo mogą poświęcić, przez jego działania giną niewinni ludzie. Jednocześnie przywiązuje się do nich, a w momencie, gdy kończą się im pieniądze pomaga im z czystej dobroci serca. Gdy Rosjanie wyzwalają Lwów i Socha wyprowadza ocalałą grupę z kanałów krzyczy: „To moje Żydy!”. Nie ma w tym patosu, jest radość przemieszana z dumą i ulgą.
W ciemności kanałów odnajdujemy także wszystkie odcienie ludzkiej natury – matczyną opiekuńczość, zdradę, żądzę, szaleństwo i morderstwo. W tym filmie jest tylko jeden czarny charakter – wojna, która wyznacza bohaterów, ofiary i złoczyńców bez względu na ich religię czy przynależność narodową.
EMOCJE „W CIEMNOŚCI”
Agnieszka Holland przyłożyła się do zadania. W jej filmie znajdziemy zarówno elementy komiczne (zdziwienie wiadomością, że Jezus był Żydem), romans (kwitnąca w kanale miłość pomiędzy Klarą a Mundkiem), jak i dramat najcięższego kalibru (dzieciobójstwo). Czapki z głów również za jej decyzję o uniknięciu kręcenia w języku angielskim, dzięki czemu film zyskuje na autentyczności. Nie sposób również wspomnieć o zdjęciach Jolanty Dylewskiej, która doskonale przekazała za pomocą obrazów ogrom tej tragedii (dostała zresztą za to Złotą Żabę na Camerimage). Warto również wspomnieć o muzyce Antoniego Łazarkiewicza, która nie była nachalna, a sprawnie podkreślała każdą scenę.
Największe oklaski jednak należą się Robertowi Więckiewiczowi, który fenomenalnie zagrał Leopolda Sochę. Jego Poldek to po prostu cwaniak wrzucony w jądro okropności. Nie mogłabym nie wspomnieć o mojej ulubionej Kindze Preis (Wanda Socha), która tym razem przez ekran niestety tylko przemyka, ale i tak jak zawsze pozostawia niezatarte wrażenie.
Pełna sala widzów na projekcji W ciemności świadczy o tym, że temat wciąż jest aktualny. A już na pewno można z tego wnioskować, że to prawdziwa historia małego człowieka, który pomógł. wszczecinie.pl poleca!
Film obejrzeliśmy dzięki uprzejmości kina Pionier 1909.
Komentarze
3