„Perła Europy. Upadek” to drugi tom historycznej opowieści Bartosza Ulki
Ciąg dalszy wyprawy po Stettinie
Pojawienie się kolejnych części wybranych powieści wywołuje zawsze różne odczucia. Wyczekiwanie na dalszy ciąg losów powieściowych bohaterów może przecież spędzać sen z powiek, zaciekawiać... Bywa także, że zostaje on zupełnie przegapiony. Czy można by przegapić kolejne losy Janka Konarskiego i Fritza Brauna, znanych z „Perły Europy”? Oczywiście naiwnym byłoby stwierdzić, że nie – gusta czytelników są przecież kapryśne. Dla mnie jednak lektura - mającej niedawno swoją premierę - drugiej części powieści Bartosza Ulki była ciekawa – nie tylko dlatego, że zdążyłam polubić jej bohaterów, ale także z tego względu, że – po raz kolejny – „Perła Europy” stała się dla mnie przyczynkiem do rozmyślań o historii mojego miasta, o historii Szczecina.
Stettin czasów wojennych
„Perła Europy. Upadek” podejmuje zainicjowaną w poprzedniej części konwencję osadzenia fikcyjnych bohaterów na tle wydarzeń historycznych. Dorośli już bohaterowie powieści muszą zmierzyć się z rzeczywistością wojenną, podejmować decyzje, od których będzie zależało ich życie, wyrzec się dobra własnego w imię przetrwania. Autor rozciąga akcję powieści od roku 1941 do 1945. Znajduje więc miejsce na opisanie działań oficerów Wehrmachtu, starań członków wywiadu Armii Krajowej, wkroczenia na teren Szczecina wojsk sowieckich i – wreszcie – na zaakcentowanie początków polskiej historii miasta.
Dlaczego „Upadek”?
Piękną widokówkę tętniącej życiem Odry, znaną z okładki pierwszej części powieści, zastępuje nam teraz – wyłaniająca się zza wycinków gazet – czarna szata. Tak też dzieje się w przypadku fabuły książki, która wydaje się ciążyć ku obrazom coraz bardziej okrutnym i przejmującym. Mniej mamy teraz – występujących tak obficie w pierwszej odsłonie powieści – opisów pięknego, dostojnego Szczecina. Miasto nadal pozostaje jednym z głównych bohaterów, ale wraz z jego niszczeniem autor poświęca mu jakby coraz mniej uwagi. Przyznam, że sprawiło mi to trochę zawodu. Uparcie szukałam przypisów i odnośników, które poprzednio pozwoliły mi na odbycie wędrówki ulicami dawnego Stettina. Zamiast tego Bartosz Ulka ogniskuje akcję ściśle wokół wydarzeń swoich bohaterów – to ich dzieje wyłaniają się na pierwszy plan.
Warto?
Aby nie pozostawić przyszłego czytelnika w zawieszeniu – co często zdarza się, gdy po ciągu pochlebnych słów pojawia się późniejsze zaakcentowanie słabych stron powieści – zacznę od tych drugich. W „Upadku” zabrakło mi przede wszystkim bardziej przemyślanego prowadzenia życiorysu bohaterów - miałam wrażenie, że jedni zbyt szybko umarli, drudzy zbyt łatwo rezygnowali z możliwości ucieczki i przetrwania wojny, a jeszcze inni dokonali czynów, które zupełnie nie pasowały do ich powieściowej tożsamości. Jak już wcześniej wspomniałam - zabrakło mi również Szczecina. W poprzedniej części bawiłam się wędrowaniem po mapie miasta i - choć opisy były nieco przydługie - stanowiły one dla mnie doskonałe tło i były ciekawym źródłem informacji. Tym razem - choć Szczecin nadal pozostawał drugoplanowym bohaterem - chwilami zapominałam, że akcja dzieje się właśnie w tym mieście.
Warto!
Powieść Bartosza Ulki jest jednak warta polecenia z kilku powodów. Przede wszystkim nie można odmówić jej autorowi lekkości prowadzenia narracji - „Perłę Europy. Upadek” czyta się szybko i przyjemnie. Postaci - choć obdarzone nieskomplikowaną osobowością i podzielone raczej na czarne i białe charaktery - wraz z kolejnymi kartami powieści zyskują coraz większą sympatię czytelnika. Jest to dobra lektura na zbliżające się, długie wieczory i - co ważne - mogą ją przeczytać również Ci, którzy nie znają pierwszej części powieści.
Komentarze
0