„Tango” to najnowsza interpretacja klasycznego dramatu Sławomira Mrożka, którą można zobaczyć w szczecińskim Teatrze Współczesnym. To równocześnie druga realizacja Mateusza Przyłęckiego w tej placówce. Czy warto ją zobaczyć ?
W pierwszej scenie inscenizacji słyszymy „Zalotne tango - przeleć mnie” Alibabek, które delikatnie wprowadza widza w konwencję przyjętą przez reżysera. Aktorzy ubrani są w zielone dresy, siedzą przy stole i grają w butelkę, są więc pocałunki i przytulanie partnera. Widać wyraźnie, że w tym towarzystwie brak jest zasad i nie ma ma podległości konwenansom...
Stomil (Robert Gondek), to innowator, który twierdzi, że „należy eksperymentować, a idea wyłoni się z tych prób sama” (oglądamy go np., gdy tańczy w czerwonych lateksowych slipach, a następnie imituje seks z gumową lalką). Matka (grana przez Grażynę Madej) sypia ze służącym, babcia Eugenia (Anna Januszewska) nie ma zamiaru leżeć w wyznaczonym jej miejscu czyli na katafalku, a woli grać w karty. Postacią kluczową reżyser - Mateusz Przyłęcki – uczynił Edka obsadzając w tej roli Beatę Zygarlicką „Edek to konieczność. To szczera prawda, której tak długo szukaliśmy, gdzie indziej, bo wyobrażaliśmy ją sobie inaczej” mówi Stomil. Ta prawda jest brutalna, bo Edek jest nieokrzesanym hedonistą, który nie ucieka się do półśrodków. Kiedy ingeruje w życie innych, czyni to całkowicie i bezceromonialnie.
Artur (Maciej Litkowski) syn Stomila, próbuje tę dominację przełamać, jednocześnie starając się wprowadzić ład do wywróconego na drugą stronę świata, w „którym nic jest możliwe, bo wszystko jest możliwe”. W rozmowie z ojcem żali się: „Tak długo byliście antykonformistami, aż wreszcie upadły ostatnie normy, przeciw którym można się było jeszcze buntować (…) Waszego świata nie można już nawet rozsadzić sam się rozlazł ” Jest tak zdeterminowany, żeby znaleźć nowy układ wartości, że nie waha się przeprowadzić ze swą narzeczoną Alą „ćwiczeń z pragmatyki płci” Podejmuje wciąż kolejne próby przekształcenia opornej świadomości swego otoczenia, przy wsparciu potulnego wuja Eugeniusza (Jacek Piątkowski) dochodząc do wniosku, że jedna z najbardziej uroczystych i tradycyjnych form – czyli ślub może być skutecznym antidotum i początkiem odrodzenia.
W kolejnych sekwencjach inscenizacji słyszymy następne szlagiery muzyczne, komentujące niejako to co się dzieje na scenie to m.in. „Eye Of The Tiger" czy jakże oczywiste w tym kontekście „Nieustanne tango” Republiki. Po przerwie jednak ścieżka dźwiękowa ulega znaczącej zmianie. Aktorzy przebrani są w tradycyjne ubiory, (garnitury, suknie), a Stomil jest nawet zmuszany do ubrania gorsetu. Ustawiają się do pamiątkowej fotografii, a w tle słyszymy „Adaggio” Albinioniego... Taniec wciąż trwa, ale już w innym rytmie. Reasumując wrażenia, które nam przynosi szczecińskie „Tango”pokuszę się o stwierdzenie, z eto dobrze wykonane przedstawienie, bliższe współczesnym trendom, ale na pewno nie traktujące tekstu w sposób drastycznie nowatorski (choć pewnie są widzowie których razi np. śmiech „puszczany” z offu w pierwszej części spektaklu). Na pewno sztukę zobaczy wielu młodych widzów, bo wszakże dramat Mrożka jest lekturą szkolną, a więc z tego powodu na pewno warto ..
Komentarze
0