Debata portalu wSzczecinie.pl zwróciła uwagę nie tylko polityków i zainteresowanych polityką mieszkańców miasta i regionu. Komentarz odnośnie wydarzenia w Galerii Kaskada przygotował także dr hab. Piotr Chrobak, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Za nami gorąca debata wyborcza, na ostatniej prostej przed głosowaniem. Wzięli w niej udział przedstawiciele wszystkich pięciu zarejestrowanych w naszym okręgu komitetów. To, co praktycznie od razu rzuciło się w oczy, to postępująca z wyborów na wybory tzw. amerykanizacja kampanii. Organizatorom debaty faktycznie udało się „wyciągnąć” kandydatów do ludzi – co należy uznać za ciekawy eksperyment – gdyż spotkanie odbyło się „na żywo” w centrum handlowym Kaskada. Jednak fakt, że oprócz przedstawicieli poszczególnych komitetów, byli też obecni „zwykli” ludzie, dość szybko wpłynął na styl wypowiedzi kandydatów, w wyniku czego debata w krótkim czasie nabrała charakteru wiecowego. Co oczywiście znacząco ożywiło atmosferę.

W tej sytuacji, jak łatwo się można domyśleć, kosztem przekazu merytorycznego, zaczęła dominować gra na emocjach. Ciekawym rozwiązaniem było „wyjście” dwójki kandydatów do swoich zwolenników, co dodatkowo urozmaiciło dynamikę debaty.

Oceniając pod kątem skuteczności zwrócenia na siebie uwagi, lecz niekoniecznie przekazu merytorycznego, to najbardziej wyrazista była trójka kandydatów, w postaci Małgorzaty Jacyny-Witt, Sławomira Nitrasa oraz Dariusza Wieczorka. Patrząc z tego punktu widzenia, największym beneficjentem tej debaty może okazać się kandydatka PiS Małgorzata Jacyna-Witt z dość prostego powodu. Była jedyną kobietą, co zwracało uwagę, a także była jedyną kandydatką do Senatu. Pozostali kandydaci byli liderami list do Sejmu. Na pewno w tak trudnym dla PiS okręgu wyborczym do Senatu, każda możliwość pozyskania głosów przez ich kandydatkę jest na wagę złota. Jednak mało prawdopodobne jest, aby udało się jej pokonać prof. Tomasza Grodzkiego z Platformy. Zwłaszcza, że jak słuchało się jej wypowiedzi, to można było odnieść wrażenie, że jest raczej nastawiona na jeszcze większe wzmocnienie swojej pozycji w twardym elektoracie PiS-u, niż na pozyskanie nowych zwolenników z centro-prawicowej strony sceny politycznej.

Mimo swojej ekspresyjności, kandydat Koalicji Obywatelskiej Sławomir Nitras próbował na końcu złagodzić swój kontrowersyjny wizerunek, jednak wcześniej nie uniknął wpadki. Chodzi o zarzucenie wyborcom PiS-u, że nie znają języków obcych i że są słabo wyedukowani. Tu od razu pojawia się pytanie, czy tacy wyborcy są gorsi? Wydaje się, że kandydat KO niepotrzebnie dał się ponieść emocjom, gdyż takie niefortunne sformułowanie może komuś przynieść na myśl tzw. taśmy Neumanna czy innych polityków – w tym prominentnych działaczy Platformy z naszego regionu – z których wypowiedzi uderza pogarda dla społeczeństwa i arogancja władzy. Duża – momentami, aż nazbyt duża – charyzma posła Nitrasa na pewno pomoże liście KO pozyskać głosy, jednak w krytykowaniu niektórych wyborców zalecałbym daleko idącą ostrożność, gdyż warto pamiętać, że nasza demokracja jest tak skonstruowana, że przy urnie wyborczej, głos każdego obywatela jest równy.

Mimo iż spodziewałem się, że kandydaci będą nawiązywać do różnych spraw z naszej bieżącej polityki, to pretendent Konfederacji pokazał, że można poruszyć takie tematy, o których nawet politologom się nie śniło. Próba przyklejenia do kandydata Lewicy akcji „Hiacynt” z okresu Polski Ludowej (zainteresowanych co to była za akcja odsyłam do podręczników historii) była zaskakująca, a sposób w jaki kandydat Konfederacji określił osoby homoseksualne, był po prostu skandaliczny.

Wydaje się, że pretendent PSL Jarosław Rzepa próbował najdłużej mówić w sposób spokojny i merytoryczny – za co należy go pochwalić – ale w wiecowym klimacie debaty stał się mało wyrazisty. Natomiast odnośnie sposobu wypowiedzi, to chyba najlepiej wypośrodkował to lider Lewicy Dariusz Wieczorek. Kiedy mógł starał się być merytoryczny, ale jego wieloletni staż w polityce pozwolił mu również odnaleźć się w wiecowym stylu debaty. Należy także podkreślić, że wspomniani kandydaci Lewicy i PSL najmniej krytycznie odnosili się do swoich konkurentów.

Debata miała być show i była show. Było głośno i dynamicznie, były emocje i wzajemne ataki, jednym słowem politycy dali nam igrzyska. W końcu wyborcy i tak zapamiętają nie to co mówili poszczególni kandydaci, tylko w jaki sposób wygłaszali swoje wypowiedzi.