O śmierci, życiu doczesnym, ale i poezji – spektakl „Aleja Zasłużonych” Teatru Polskiego to okazja do refleksji. Może też i do własnego rachunku sumienia, czy bylibyśmy gotowi na odejście z tego świata w momencie, w którym zupełnie się tego nie spodziewamy.
Co się stanie, kiedy artysta zanurzony w świecie literatury i fantazji zderzy się z twardą rzeczywistością, pełną formularzy, wniosków i dokumentów? To pytanie, na które odpowiedzi próbuje udzielić dramat Jarosława Mikołajewskiego „Aleja Zasłużonych”. Spektakl na podstawie tego tekstu w reżyserii Krzysztofa Materny można oglądać na Scenie Kameralnej w Teatrze Polskim w Szczecinie.
Walka o godny pochówek
Główna bohaterka – Ona – to pisarka, poetka, tłumaczka z języka włoskiego. Na swoim koncie ma wiele wydanych tomików, jeszcze więcej przetłumaczonych tekstów, nawet wydane pod pseudonimem słowa piosenek, za które jednak nie doczekała się żadnych nagród pieniężnych. Wszyscy jej powtarzają, że książek „do garnka przecież nie włoży”.
Dodatkowo jej kreatywność, pełniejsze postrzeganie świata i skłonność do pochylania się nad rzeczami dla innych nieistotnymi spowodowały, że codzienne sprawy zeszły na drugi plan. Przekonuje się o tym w rozmowie ze swoim mężem. On – twardo stąpający po ziemi księgowy – zwraca uwagę, że gdy artystka umrze, nie będzie jej za co pochować. Pojawia się pomysł, jakże szalony! Ona spróbuje załatwić sobie pochówek na koszt państwa, w Alei Zasłużonych. Tylko jak udowodnić, że jest się godną, by właśnie tam udać się na wieczny spoczynek? Zdeterminowana próbuje zapewnić sobie miejsce na cmentarzu, odwiedzając w tym celu różne instytucje i spotykając różnych urzędników.
Nie tylko o śmierci
W „Alei Zasłużonych” możemy zobaczyć na scenie Jacka Piotrowskiego w roli emocjonalnie powściągliwego męża, Lidię Jeziorską jako wspierającą, być może lekko nadopiekuńczą i skłonną do plotek Matkę. Dorota Chrulska wciela się w Urzędniczkę, która w głębi duszy jest niespełnioną artystką, a Adam Dzieciniak jako pracownik administracji cmentarza, choć początkowo do sprawy podchodzi z niezwykle urzędniczym „ale co ja mogę?”, ostatecznie daje się porwać magii poezji i deklaruje swoją pomoc. Nie ma jednak co ukrywać – spektakl należy zdecydowanie do Olgi Adamskiej. Jako Ona pojawia się w każdej scenie i z każdym z bohaterów prowadzi rozmowy. Być może będą one iskrą zapalną i motorem napędowym do zmian w ich życiu.
Z ust Adamskiej pada wiele słów, celnie opisujących rzeczywistość, w jakiej znajduje się jej bohaterka. Nie brakuje więc i soczystych wulgaryzmów, i tych jakby od niechcenia wtrąconych w dialogi. I ja nie mam wątpliwości, i wierzę jej w stu procentach, że każde rzucone przekleństwo to kulminacja frustracji, która spotkała artystkę.
W sztuce obok rozmyślań nad tym, jak załatwić sobie godny pochówek, nie brak też innych wątków. To rozważania nad tym, czym jest poezja i jaki może mieć wpływ na człowieka. To chwila refleksji nad tym, że choć mimo poświęcenia całego życia pracy artystycznej, na koniec i tak postrzega się ludzi pod kątem zarobionych pieniędzy. To pokazanie, że los jest przewrotny i nasze plany w jednej chwili mogą stracić na swoim znaczeniu.
Prosto i bez bogactwa
W spektaklu wykorzystano muzykę Grzegorza Ciechowskiego, nie zabrakło kultowych utworów jak „Nie pytaj o Polskę” czy „Tak.. Tak... To ja”. Towarzyszą im projekcje multimedialne, które są przerywnikiem między poszczególnymi scenami rozmów bohaterów i okazją do zmiany aranżacji skromnej, ale wymownej, scenografii – stołu i krzeseł. Ale to tylko tyle, trudno mi więc znaleźć uzasadnienie, dlaczego są to aż tak długie momenty przestoju.
„Aleja Zasłużonych” w reżyserii Krzysztofa Materny to pierwszy spektakl w regularnym repertuarze Teatru Polskiego na Scenie Kameralnej. O samej przestrzeni dyrektor Opatowicz mówił w jednym z wywiadów, że jest to miejsce, które da twórcom wiele możliwości – widownia może być zaaranżowana na wiele sposobów. Jak na razie jest bardzo klasycznie: miejsca dla publiczności ustawione w rzędach, scena na końcu sali. I z – już chyba standardowym – wykorzystaniem mikroportów, które w tak niewielkiej przestrzeni rodzą jednak pewnie pytanie: czy siedzący z tyłu widzowie nie usłyszeliby aktorów bez pomocy mikrofonu?
„Aleja Zasłużonych” już nie raz gościła na deskach polskich teatrów. Dramat Mikołajewskiego wystawiała choćby krakowska Bagatela, a w warszawskiej Polonii w rolę główną wciela się sama Krystyna Janda. A Szczecin ma swoją Olgę Adamską, którą w tym spektaklu naprawdę warto zobaczyć.
Komentarze
5