Pomazany przez grafficiarzy pustostan z zamurowanymi lub pozabijanymi dechami oknami – tak wygląda zabytkowa willa przy ul. Batalionów Chłopskich 61 w Zdrojach. Najgłośniej było o niej, gdy eksmitowano jej mieszkańców, a później przesuwano budynek o 45 metrów. Minęła dekada, a miejscy urzędnicy wciąż nie przedstawili pomysłu na zagospodarowanie tej nieruchomości. Jest szansa, że wyręczą ich w tym młodzi pasjonaci muzyki organowej.
Było po godzinie 10, w piątek, 17 października 2014 roku, gdy 750-tonowa willa Gruneberga drgnęła i ruszyła z podstaw. Wcześniej została umieszczona na specjalnych szynach, by można było ją przesuwać z prędkością 3 metrów na godzinę. Cała operacja trwała dwa dni.
Przeprowadzono ją ze względu na przygotowania do budowy Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju. Willa stała wtedy tuż obok jego planowanej trasy, a w jej miejscu zaprojektowano kolektor ściekowy. Budynek był pierwotnie przeznaczony do rozbiórki, ale nie pozwolili na to mieszkańcy, którzy byli właścicielami nieruchomości i wspierający ich miłośnicy historii. Doprowadzili do wpisania obiektu do rejestru zabytków.
Zamiast rozbiórki proponowali Międzynarodowe Centrum Kultury Organowej
Przypomnieli, że zbudowany w 1912 roku dom należał do Felixa Grüneberga, który tuż obok, w fabryce ojca Barnima Grüneberga, produkował organy słynne na całą Europę. Zwrócili też uwagę na oryginalne elementy zachowane wewnątrz domu, z drewnianą i polichromowaną klatką schodową na czele.
– Gdy wszedłem tam po raz pierwszy, byłem pod dużym wrażeniem. Nie wierzyłem, że konserwator zgodził się na wyburzenie tak wartościowego budynku. Później dowiedziałem się, że nikt nawet nie pofatygował się, żeby go obejrzeć przed podpisaniem decyzji o rozbiórce – mówi Mariusz Łojko, który w 2010 roku przewodniczył międzynarodowej akcji protestacyjnej „Ocalmy Zabytek” na rzecz zachowania Willi Grünebergów.
Aktywiści postulowali o zmiany w projekcie pozwalające na przeniesienie kolektora ściekowego i zachowanie nie tylko willi, ale też stojącego jeszcze wtedy obok budynku warsztatowego, w którym znajdowała się odlewnia piszczałek. Zaproponowali, aby nawiązać do historii tego miejsca i stworzyć Międzynarodowe Centrum Kultury Organowej. Po artykule w branżowym, niemieckojęzycznym czasopiśmie „Ars Organi”, inicjatywa zyskała rozgłos i poparcie w zagranicznym środowisku muzycznym.
Wywłaszczeni mieszkańcy od ponad dekady walczą przed sądami
Miasto tłumaczyło, że na zmiany w projekcie jest zbyt późno i groziłoby to utratą unijnego dofinansowania. W odpowiedzi protestujący powoływali się na przeczącą temu opinię rzeczoznawcy ministra kultury dr. inż. arch. Tomasza Cykalewicza, którą opracowano na zlecenie zachodniopomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. Ostatecznie jednak właścicieli willi wywłaszczono, a w 2012 roku zostali siłą eksmitowani z budynku.
Naczelny Sąd Administracyjny wydał później prawomocny wyrok, uznający wywłaszczenia za niezgodne z prawem i naruszające Europejską Konwencję Praw Człowieka oraz mówiący, że projekt budowlany przesunięcia zabytku nie jest projektem budowlanym w myśl prawa budowlanego.
- Byli właściciele willi jak na razie otrzymali tylko ekwiwalent wysokości ich udziałów w nieruchomości, który był zbyt niski, aby mogli samodzielnie zbudować egzystencje w nowym miejscu – komentuje Mariusz Łojko.
Sześć osób wciąż sądzi się w tej sprawie z miastem. Za bezprawne wywłaszczenie i przeprowadzoną eksmisję, domagają się odszkodowania w łącznej wysokości 5,1 mln. zł
– Na skutek orzeczenia Sądu Najwyższego sprawa wróciła do drugiej instancji. Przed nami wciąż jeszcze bardzo długa droga do uzyskania prawomocnego wyroku – mówi mecenas Wojciech Witkowski, reprezentujący mieszkańców willi społecznie.
Czy willa jest odpowiednio zabezpieczona?
Od momentu wysiedlenia, willa cały czas stoi pusta. Zdaniem ZBiLK-u, który się nią opiekuje, jest w odpowiedni sposób zabezpieczona „przed negatywnym wpływem warunków atmosferycznych i przed dostępem osób nieupoważnionych”.
– Budynek jest objęty dozorem elektronicznym, a wejście do nieruchomości zabezpieczono drzwiami antywłamaniowymi. Pozostałe otwory zostały zamurowane – informuje Tomasz Klek, rzecznik prasowy ZBiLK. – W ostatnich miesiącach wykonano doraźne prace, które mają uniemożliwić dostanie się do budynku osób trzecich. Zabezpieczono naświetla piwnic i zadaszenie piwnicy od południowo-wschodniej strony nieruchomości.
Mariusz Łojko ze Stowarzyszenia „Ocalmy Zabytek” ma jednak na ten temat zupełnie inne zdanie. – Miałem informacje od sąsiadów, że do środka dostawały się kuny. Obiekt nie jest odpowiednio osiatkowany, żeby zwierzęta nie mogły tam wejść. A przed budynkiem odbywają się libacje alkoholowe, na ścianach malowane są graffiti, otoczenie jest wykorzystywane jak miejska toaleta – mówi.
Charakterystyczne okno odnowione i zabite deskami
Najbardziej zbulwersowało go jednak niechlujne zabezpieczenie okna wykuszowego. To jeden z niewielu zabytkowych elementów, który w ostatnich latach został odnowiony. Wstawione tam szyby bardzo szybko zostały zbite, więc okno zabito deskami.
– Ale w jaki sposób! Przykręcono dechy śrubami bezpośrednio do zabytkowej ramy. Im więcej w niej dziur, tym bardziej ta oryginalna substancja bezpowrotnie ulega zniszczeniu. Tutaj powinno wykonać się skrzynię osłaniającą całe okno przed warunkami atmosferycznymi i wandalami. To rozpoznawalny element willi, który podlega szczególnej ochronie konserwatorskiej – podkreśla Mariusz Łojko.
Poza renowacją okna, miasto przeprowadziło też prace przeciwwilgociowe piwnic wraz z instalacją kanalizacji deszczowej. O kompleksowym remoncie na razie nie ma mowy. Wciąż nie zaprezentowano również docelowego planu zagospodarowania budynku.
– Urzędnicy nigdy nie doceniali wartości willi i nie mają na nią pomysłu. Ten czas od przesunięcia willi został zmarnowany – uważa nasz rozmówca.
Kilka lat temu ze strony urzędników pojawiła się co prawda propozycja utworzenia w tym miejscu Manufaktury Aktywności Twórczej z pracowniami dla warsztatów artystycznych, ale nie zrobiono nic w kierunku realizacji tych zapowiedzi.
Młodzież ma pomysł na willę. Wkrótce pierwszy rezultat ich zaangażowania
Nadzieję na przyszłość daje zainteresowanie willą młodych ludzi – uczniów szkoły muzycznej, którzy są zafascynowani muzyką organową i postacią organmistrza Barnima Grüneberga.
– Zainspirowała mnie pani profesor z klasy organów, która bardzo interesowała się dziedzictwem Grünebergów. Też zacząłem szukać w tym kierunku informacji w archiwach, zbierać zdjęcia, rozmawiać z wszystkimi ludźmi, którzy mogliby coś o nich wiedzieć. To pasjonujący temat. Na wyobraźnię działa chociażby to, że na całym świecie do dzisiaj przetrwało około 300 organów stworzonych przez Grünebergów. Były uznawane za najlepsze na Pomorzu i jedne z najlepszych w Europie – mówi Jan Kułakowski z Instytutu im. Barnima Grüneberga.
Z jego inicjatywy przed willą stanie tablica informacji turystycznej z podstawowymi danymi o zabytku i jego historii. Już przygotowywane jest pod nią miejsce.
– Bardzo mi na tym zależało, bo do tej pory nie było tam żadnej informacji o tym, co mieściło się w willi. Tematem udało się zainteresować radnych komisji kultury i doprowadzić do realizacji tego pomysłu przez miasto – relacjonuje Jan Kułakowski.
Ustawienie tablicy informacyjnej to jednak dopiero początek zaangażowania młodzieży z Instytutu im. Barnima Grüneberga. Mają swój pomysł na zagospodarowanie willi i jej otoczenia, którym będą chcieli zainteresować miasto. Będzie to oczywiście związane z muzyką organową. – O szczegółach na razie nie chcemy mówić. Jest na to zbyt wcześnie – słyszymy.
Komentarze
36