To okazja, by poznać wszystkie przedwojenne browary, zajrzeć zarówno do ówczesnej knajpy, jak i huty produkującej butelki. Historię Szczecina można bowiem opowiedzieć również z perspektywy piwa. Pokusił się o to Krzysztof Żurawski w swojej najnowszej książce –„Piwo w Szczecinie do roku 1945”.

– Pomyślałem, że chciałbym mieć książkę o szczecińskich browarach. Tylko nie było jeszcze takiej. To uznałem, że sam ją sobie napiszę – opowiadał półżartem podczas spotkania promocyjnego w Książnicy Pomorskiej.

Od tumultu piwnego, bo wodę mineralną rozlewaną w zapomnianym browarze

Krzysztof Żurawski jest dziennikarzem „Kuriera Szczecińskiego, birofilem i autorem wielu publikacji o piwie. O szczecińskich browarach pisał już ponad 20 lat, w jednym z wydań Zeszytów Szczecińskich. Tyle, że wtedy była to cienka broszurka, a teraz przygotował na ten temat książkę liczącą dokładnie 338 stron.

– Udało się poszerzyć wiedzę, poznać kolejne osoby. Książka jest pełna różnych smaczków, które gdzieś tam po drodze napotykałem. Nie potrafię odpowiedzieć, jak dużo czasu zajęło mi jej napisanie. Wszystko narastało gdzieś w głowie. To nie było tak, że siadasz i piszesz, tylko naprawdę długoletni proces – tłumaczył.

Z publikacji można dowiedzieć się m.in. jak warzono piwo w średniowieczu i czym był tzw. tumult piwny. Opisano wszystkie browary działające w Szczecinie. Nie tylko trzy największe – Bohrisch (dzisiejszy Bosman), Bergschloss (przy ul. Chmielewskiego, w jego miejscu powstało osiedle) i Elysium (na terenie dzisiejszego targowiska Manhattan) – ale również dziesiątki mniejszych. Takich jak browar Greif na Grabowie

– Działał mniej więcej w tym miejscu, gdzie jest teraz straż pożarna przy ul. Firlika. Pozostałości browaru istniały jeszcze w latach 90. XX wieku. Rozlewano tam wodę mineralną i pamiętam, że pracowali wciąż na starej aparaturze – opowiadał Krzysztof Żurawski.

Opowieść o piwie, to też dużo ciekawych wątków pobocznych

Do współpracy przy pisaniu książki zaprosił innych szczecińskich miłośników historii, którzy zajęli się szczegółowymi zagadnieniami. Joanna Kościelna historią tumultu piwnego, Beata Gładysz butelkami i krachlami (butelki ze specjalnym zamknięciem), a Sławomir Osiński szczecińską gastronomią w latach 1870-1914.

– Wtedy dominowały lokale nastawione na przeciętnego obywatela, robotnika. Można wyobrazić sobie nabrzeża portowe, fabryki i zakłady rzemieślnicze, a pomiędzy nimi małe domowe knajpki. Przychodzono tam na tanie, codzienne posiłki, ale także niedzielne obiady. Nie brakowało piw z lokalnych browarów, które były wówczas zwykłym napojem do obiadu. Choć piwo wcale wtedy nie królowało, częściej na stołach pojawiały się wina – mówił Sławomir Osiński.

W książce nie brakuje ilustracji pamiątek birofilskich udostępnionych przez kolekcjonerów. Okładkę zaprojektowała Olga Tabińska.

Książka „Piwo w Szczecinie do roku 1945” jest już dostępna m.in. w Made in Szczecin przy ul. Siennej 11 i kawiarni z książkami "Pocztowa 19 - Kamienica w Lesie”.

Portal wSzczecinie.pl jest patronem medialnym książki.