Na szczecińskiej Łasztowni rozpoczynają się prace przy odbudowie zniszczonych w czasie wojny spichlerzy. Wszystko się komplikuje, kiedy pracownicy napotykają zalane betonem piwnice. W innej części miasta, podczas koncertu w katedrze ładunek wybuchowy przymocowany pod sklepieniem rozrywa woreczek z kolorowymi płatkami kwiatów. Co łączy te dwie sprawy? Odpowiedź w najnowszej książce Leszka Hermana pt. „Zbawiciel”.
Z pozoru nie mające ze sobą nic wspólnego zagadki, zaczynają się zazębiać, kiedy do szczecińskich redakcji przychodzi mail z groźbami skierowanymi do deweloperów wraz z dziwnym szyfrem. Był on już wcześniej widziany pośród rozsypanych płatków z katedry. Do czego mają doprowadzić albo co mają przekazać dziwne kreski i kropki?
Postaci, o których losach czyta się z zaciekawieniem
Naszych bohaterów, architekta Igora i dziennikarkę Paulinę, odwiedzają znajomi. Przypływają jachtem, by wspólnie wyruszyć w podróż po Bałtyku i zbadać wrak odnalezionego jakiś czas temu statku. W załodze jachtu znajduje się Mortem, który – zdaniem podróżujących – zachowuje się co najmniej dziwnie. Jaką niesie ze sobą tajemnicę? Zdecydowanie zaskakującą, której nie udało mi się rozwiązać samej, a to właśnie lubię w książkach – kiedy są w stanie stworzyć takie zagadki, by ich wyjaśnienie nie było banalne.
Osobiście bardzo cenię sobie, że książka – choć wspomina wątek związku Igora i Pauliny – w pełni skupia się na zagadce i jej rozwiązaniu, a nie rozwodzi się nad uczuciami między bohaterami. Wybierając kryminał czy powieść detektywistyczną, to właśnie o zapierającej dech w piersiach sprawie morderstwa czy innego dziwnego zdarzenia chcę czytać, a nie denerwować się, że zamiast tego, strona za stroną są opisane rozterki miłosne. Gdy będę w nastroju na uczuciowe rollercoaster, wybiorę romans.
Gdy czytelnik utożsamia się z bohaterem, to autor odnosi sukces
Akcja książki prowadzona jest dynamicznie, wciąga czytelnika, a postaci znane z poprzednich części są gwarantem pogłębionych relacji między nimi i ciekawych dialogów. Dodatkowo autorowi udało się stworzyć postać Urszuli, która od samego początku działa Paulinie na nerwy, a z każdym kolejnym zdaniem czytelnik coraz bardziej rozumie jej zdenerwowanie. Dawno nie czułam takiej więzi z bohaterką, jak nasza wspólna niechęć do Ulki.
Szczecin w najlepszej odsłonie?
Jak to Herman ma w zwyczaju, w „Zbawicielu” znajdziemy dokładne opisy przestrzeni miejskiej, jednak tym razem odnoszę wrażenie, że nie przytłaczają one tak bardzo i to jednak akcja wiedzie prym.
Szczecin, na którego tle stoi Wheel of Szczecin, jeden z największych w Europie diabelski młyn, ujmuje swoim urokiem. Ma w sobie coś widok ogromnej, białej konstrukcji goszczącej na Łasztowni. Może dlatego, że jednym z pierwszych skojarzeń są finały regat, które odbywają się w naszym mieście i przynoszą ze sobą tłumy zainteresowanych na bulwary.
Jaką rolę odgrywa diabelski młyn w książce? Niech każdy przekona się sam.
Komentarze
2