Nieczęsto się zdarza, że w repertuarze Multikina można znaleźć film produkcji szwedzkiej. „Nieściszalni” są takim miłym wyjątkiem. To, dość niekonwencjonalne dzieło, które może spodobać się głównie widzom, którzy docenią skandynawskie poczucie humoru.
Powodem dla którego możemy tę produkcję zobaczyć w tzw. dużych kinach jest zapewne fakt, iż została wyróżniona Nagrodą Publiczności na ostatnim Warszawskim Festiwalu Filmowym. Potencjał komercyjny „Nieściszalnych” nie jest bowiem raczej zbyt duży. Nie znajdziemy w obsadzie znanych aktorów, a na ścieżce dźwiękowej próżno szukać, przebojowych piosenek. Właśnie muzyka jest tematem dominującym w tym filmie, ale są to dźwięki raczej niepokorne, niespotykane w radiu czy w klubie...
Jednym z bohaterów filmu, w oryginale noszącego tytuł „Sounds Of Noise”, jest policjant Amadeus Warnebring, który swoje imię zawdzięcza uzdolnionym muzycznie rodzicom. Jego brat w wieku czterech lat nauczył się grać na skrzypcach, a pozostałe rodzeństwo także ma zdolności artystyczne. Paradoksalnie on sam jednak gardzi muzyką i nie cierpi pytań o sukcesy brata (który stał się renomowanym dyrygentem). Tymczasem właśnie jemu powierzono sprawę tajemniczej grupy perkusistów dowodzonej przez wyrzuconą z Akademii Muzycznej - Sanny. Ten nietypowy ansambl zamierza wykonać akcję performerską, która wstrząśnie (dosłownie i w przenośni) całym miastem. Kompozycja którą chcą wykonać to utwór w którym ma być wykorzystany naturalny dźwięk aglomeracji, hałas urządzeń szpitalnych i bankowych, jazgot pojazdów wykorzystywanych na budowach oraz elektryczność płynąca przewodami wysokiego napięcia..
Ten ekstremalny „Utwór na sześciu perkusistów i miasto”, to coś w rodzaju protestu przeciwko zinstytucjonalizowanej, ograniczonej ścisłymi ramami muzyce. Radykalny wyraz inwencji i pomysłowości muzyków, którzy nie chcą podążać wytyczonymi raz na zawsze drogami (np. grać utworów Haydna tak jak to czynią orkiestry symfoniczne od kilku wieków). Twórcy „Nieściszalnych” - Ola Simonsson i Johannes Stjärne Nilsson, serwują widzom wiele efektownych scen. Choćby koncert w banku, w którym uczestniczą niszczarki, pieczątki i drobne monety uderzające o szyby. Uczestnicy akcji odegrania wspomnianego wyżej utworu są zdeterminowani by doprowadzić swój zamysł do finału, ale policjantowi Amadeusowi udaje się namierzyć dźwiękowych ekstremistów. W ostatniej scenie filmu grają już całkiem inną muzykę …Przypuszczam, że obraz ten sprawdzi się raczej w mniejszych, kameralnych salach kinowych, bo zdecydowanie jest to propozycja alternatywna wobec tytułów, które przyciągają większą liczbę widzów.
Komentarze
0