Dzisiejsze dźwięki nie do końca będą pachniały nowością. Z dwóch powodów. Po pierwsze, ujrzały światło dzienne pół roku temu. Po drugie, brzmią niczym żywcem przeniesione ze zmierzchłych czasów, czyli lat ’80… Dziś o kontynuatorze polskiej tradycji zimnofalowej, zespole Wieże Fabryk i ich debiutanckim albumie „Dym”.

Zimnofalowy fundament

Polska scena zimnofalowa, przeżywała rozkwit w latach ’80. Tworzyły ją wówczas tak legendarne zespoły jak Siekiera (kultowa płyta „Nowa Aleksandria”), 1984, Made in Poland, One Milion Bulgarians, Aurora, Variete.  Nie wszyscy wiedzą, że swój wkład i to nie mały, ma też Robert Gawliński, który współtworzył znakomity zimnofalowy zespół Madame. Później jednak wybrał inny rodzaj muzyki oraz Baśkę, co miała fajny biust…

Mimo tego, że lata ’80 to czasy bezsprzecznego królowania punk rocka, to mroczna, tajemnicza i surowa muzyka zimnej fali zdobyła wielu sympatyków. Z czasem jednak gatunek ten odszedł do lamusa, stając się kompletnie niszowy i zapomniany. Chętnych by grać taką muzykę było i jest jak na lekarstwo. Wyłoniły się co prawda takie zespoły jak Eva, Nacht Und Nebel, DHM, ale to właściwie wszystko, jeśli chodzi o próbę kontynuowania zimnej fali lat ’80…

Zapomniana zimna fala

Ostatnie lata pokazują jednak, że zimna fala nie umarła. Niedawno wypłynął rzeszowski zespół Cieplarnia, który znalazł uznanie choćby w oczach Piotra Kaczkowskiego i za jego sprawą również miejsce na składankach Minimax.pl.  Drugim zimnofalowym rarytasem jest bohater dzisiejszego odcinka, łódzkie Wieże Fabryk. Oba zespoły naprawdę mogą śmiało spojrzeć w oczy zespołom z początków gatunku.  Lecz czymże są dwa zespoły? Nie można tu mówić nawet o rynku. Zimna fala popadła w zapomnienie. Wieże Fabryk są światełkiem w tunelu. Pójdźmy w jego kierunku…

9 lat czekania

Zespół powstał w roku 2000, więc czekał aż 10 lat na debiut. Ale czy rzeczywiście czekał? „Nigdy nie mieliśmy ciśnienia na nagranie płyt. Jesteśmy zespołem koncertowym” – mówi wokalista i autor tekstów Wież Fabryk, Tomasz Kaczkowski. Rzeczywiście, trzeba przyznać, że zespół nie próżnował i przez dekadę funkcjonowania dał całą masę koncertów, wyrabiając sobie zarazem markę i rzeszę fanów… No może rzeszkę, bo nie ma się co oszukiwać, że na platynę raczej się nie zasadzają.

Po roku działalności Wieże Fabryk wydały demo, które szybko rozeszło się w półświatku polskiego undergroundowego rocka, z łatką czystego  Cold Wave’u. Cztery, krótkie, mocne utwory świadczyły o dużym potencjale zespołu. Utwór „Kino” zdobył nawet szerszy rozgłos, w niektórych środowiskach zyskując miano niemal kultowego. Na wydanie longplay’a Wieże kazały czekać zatem aż 9 lat.

„Dym”

„Dym” wyszedł latem zeszłego roku. Nie zwojował rynku. Jednak zimnofalowy krążek, który nie jest ostatnio czymś częstym, udowodnił fanom tej muzyki, że w Polsce nadal można porządnie grać zimną falę. Lekko parzy słowo longplay w odniesieniu do „Dymu”, gdyż trwa jedynie 25 minut, mieszcząc 10 utworów. Na zarzut zbyt krótkiego materiału, Kaczkowski odpowiada: „Płyta trwa ile trwa. Według nas jest w sam raz. Zdajemy sobie sprawę, że nasze kawałki nie mają skomplikowanych aranżacji oraz nie grzeszą różnorodnością. Jest to zwarta masa, która ma pewną energię”.

Rzeczywiście „Dym” jest niezwykle spójny, jednorodny. To czysta zimna fala. Silna sekcja rytmiczna w postaci basu i perkusji, zapętlone, powtarzane partie gitary i wykrzyczane proste teksty. Miłośnicy pióra Piotra Roguckiego raczej nie zapałają miłością do tych tekstów. Lecz proste nie znaczy złe. Kaczkowski umiejętnie określa stany emocjonalne, buduje napięcie w niewyszukany sposób. Transowe powtarzanie fraz dopełnia się z pulsującą muzyką, tworząc spójny, mroczny klimat.

Potężna dawka energii uderza od pierwszego utworu „Kosmos”. Następujący później „Litzmannstadt”, stał się jedną z najbardziej znanych piosenek o Łodzi (Litmzannstadt to niemiecka nazwa miasta nadana w 1940 r.). Surowy klimat utworu świetnie oddaje industrialne oblicze miasta. Równie przekonujący jest „Poczucie Zagrożenia” oraz „Migawki”. Mocny wokal Kaczkowskiego, wykrzykującego: „migawki światła, betonowe zapory, trzymaj się linii” buduje nastrój niepokoju. Na płycie znajdziemy jeszcze takie utwory jak „Punkt”,  „Tak Dobre”, „Samolot”, „Świt”, „Serce” oraz zamykająca materiał „Wojna”. To chyba właśnie ostatni numer jest najsilniejszym punktem płyty. Nie jest to nowy utwór, powstał lata temu. Trafił jednak na płytę, w przeciwieństwie do świetnych kawałków z dema zespołu. „Przeboje są za darmo w Internecie, a na płycie nowsze nagrania”* – tłumaczy Kaczkowski.

Klasyka gatunku

Polskiej zimnej fali praktycznie już nie uświadczysz. Dlatego materiał Wież Fabryk, choćby oskarżany o monotonność i jednorodność jest świeżym powiewem klasyki gatunki. Klasyki w najlepszym wydaniu. Niejedno wprawne ucho, przyjmując do swego wnętrza „Dym” wydawało werdykt:  „dobre, polskie, lata ‘80”. Lato 2010. Można? Można.

* Wypowiedzi wokalisty zespołu pochodzą z portalu kulturaonline.pl