Planowo w tym klubie miały zagrać tego wieczoru trzy zespoły. Trójmiejski Tranquilizer nie dotarł jednak do Szczecina i z tego powodu „nasz” Lebowski dostał dodatkowy czas. Muzycy zagrali chyba wszystko, co mogli i poznaliśmy dużą dawką utworów, przygotowywanych na nową płytę tego kwartetu.
Jednak numery z debiutanckiego, tak cenionego, krążka „Cinematic” też zostały wykonane. Choćby tytułowy, zaopatrzony w sugestywne fortepianowe akcenty oraz „Iceland” z fragmentami ze ścieżki dźwiękowej z filmu „Hydrozagadka”. Program został wypełniony jednak głównie nowymi kompozycjami, które trafią na drugi album Lebowskiego. Marcin Grzegorczyk, gitarzysta grupy stwierdził, że „prace się przedłużają, ale zmierzają w dobrym kierunku”. Na dowód tego zagrany został utwór tytułowy czyli „Galactica”, a oprócz niego długi, ciekawy harmonicznie i b.mocny numer „The Last King”.
Publiczność, usadowiona na krzesłach próbowała mimo wszystko aktywnie reagować na to, co się dzieje na scenie, a na pewno bardzo się ożywiła podczas wykonywania „Goodbye My Joy” (wydany na singlu zapowiadającym cały nowy materiał). Oprócz niego usłyszeliśmy jeszcze m.in. „Bękarty wojny” oraz „Once In A Blue Moon”, a na koniec Marcin krótko zaanonsował następny szczeciński występ swojej formacji, który zaplanowany jest na jesień (dokładnie 13 września w ramach turnieju Pekao Szczecin Open).
Antimatter to grupa, której mózgiem i liderem jest Mick Moss. Na żywo gra z trzema muzykami, a aktualnie panowie promują nadal, wydany w ubiegłym roku, album „Judas Table” – szósty w dyskografii Antimatter. Utwór „Killer” z tej płyty był jednym z lepszych fragmentów pierwszej części całego wydarzenia. Ze starszych albumów wybrane zostały natomiast m.in. takie numery jak „Monochrome” i znany z debiutu, chyba najbardziej popularny numer Brytyjczyków- „Over Your Shoulder”.
Mick nie mówił zbyt wiele między utworami, choć wypowiedział kilka polskich słów jakie zna, bo w naszym kraju gra dość często. Podstawowy program zwieńczony został kompozycją z dorobku Pink Floyd „Welcome To The Machine”. Na dogrywkę Antimatter zostawił zaś bardzo dobrze znany z ostatniej płyty, singlowy „Stillborn Empires”– kolejny monumentalny i b.nastrojowy utwór. To był idealny finał występu, który nie tylko dźwiękowo, ale też wizualnie był ucztą dla zmysłów, bo przemyślana oprawa świetlna uzupełniła przekaz.
Komentarze
0