Do makabrycznego znaleziska doszło dzisiaj rano na szczecińskim Warszewie. O sprawie poinformowała miejska aktywistka Bogna Czałczyńska, a świadkiem zdarzenia była jej siostra Agnieszka. Kobieta natrafiła na martwego dzika. Zwierzę leżało w krzakach nieopodal ul. Łącznej w Szczecinie. To z jednej strony teren zielony, a z drugiej coraz bardziej zurbanizowany. Powstają tu nowe osiedla i domy jednorodzinne. Jak napisała w mediach społecznościowych aktywistka, widok truchła był koszmarny, wyraźnie było widać ślady po kuli myśliwego.


Strzały było słychać w sobotni wieczór. „Myśleliśmy, że to petardy przed sylwestrem”

Czy to możliwe, by ktoś urządził polowanie tak blisko budynków mieszkalnych? Jak mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl Agnieszka Czałczyńska, w sobotę wieczorem na Warszewie słychać było strzały. Większość mieszkańców myślała, że to… petardy.

– Takie sytuacje miały już miejsce trzy tygodnie temu. Słyszeliśmy wystrzały w powietrze i wszyscy sądziliśmy, że ludzie testują petardy. Nie znaleźliśmy wcześniej żadnych martwych dzików, więc sytuacja nie była zgłaszana – tłumaczy Pani Agnieszka.

Niedzielne znalezisko podczas porannego spaceru z psem oburzyło mieszkankę. – To był młody dzik, który miał dwie rany postrzałowe. Jedną na brzuchu i drugą z boku. To ewidentne rany po kuli myśliwego. Kawałek dalej znalazłam wypatroszone wnętrzności i jak podeszłyśmy dalej w pole, to widać było jelita, części narządów wewnętrznych, ale to musiało być z innego zwierzęcia. Widok straszny. Cały dzień jestem roztrzęsiona. Ten dzik jeszcze leżał kilka godzin – opowiada Pani Agnieszka. – W ogóle nie rozumiem, jak można stwarzać takie zagrożenie dla ludzi. My tam chodzimy na spacery z psami. Myśliwi strzelają po nocy do zwierząt, ale równie dobrze mogliby strzelić do ludzi, to zagrożenie dla całego społeczeństwa – dodaje oburzona mieszkanka.

Sprawa została zgłoszona na policję.

„Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że żyją na terenie obwodu łowieckiego”

Całym zdarzeniem oburzony jest także Sebastian Bednarski z Basty! Szczecińskiej Inicjatywy na Rzecz Zwierząt.

– Takie sytuacje w Szczecinie się niestety powtarzają. Myśliwi powołują się na ASF i często strzelają blisko zabudowań. Prawo łowieckie mówi, że nie można strzelać 150 metrów od zabudowań, a z tych zdjęć wynika, że zwierzę znaleziono bardzo blisko zabudowań. Myśliwi będą pewnie tłumaczyć się, że to tzw. „postrzałek”, czyli uciekł po postrzeleniu. Sprawa moim zdaniem powinna zostać zgłoszona na policję, ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, że żyją na terenie obwodu łowieckiego – tłumaczy Sebastian Bednarski. – Ten teren może należeć do obwodu łowieckiego numer 120. Mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, że polowania mogą tu występować. Rozsądni myśliwi nie polują blisko zabudowań, ale do niebezpiecznych sytuacji może dochodzić. Dla mieszkańców i zwierząt domowych to bardzo niebezpieczne, bardzo smutna sytuacja – dodaje Bednarski w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl.

Czy w sobotę doszło do polowania i czy miało ono odpowiednie pozwolenia?

– Wymienione w artykule tereny dzielnicy Warszewo ani żadne inne tereny z zabudową mieszkalną i jej bezpośrednim sąsiedztwem nie wchodzą w skład obwodów łowieckich dzierżawionych przez koła łowieckie, a Polski Związek Łowiecki oraz koła łowieckie nie prowadzą gospodarki łowieckiej na wspomnianym obszarze. Oznacza to, że na tym terenie nie wykonuje się polowań. Do zdarzenia nie mógł zatem przyczynić się członek Polskiego Związku Łowieckiego realizujący swoje ustawowe uprawnienie do wykonywania polowania – informuje Bartosz Bukowski, rzecznik prasowy PZŁ ZO Szczecin.