Scenka pierwsza, tramwajowa
Szynowy pojazd komunikacji miejskiej nr 12. Gęsto od pasażerów. Przed Pomorzanami wsiada grupka roześmianych alkoholem rosłych młodzieńców. Chłopcy opowiadają sobie filmy używając słów powszechnie znanych, ale niezmiernie wulgarnych. Na nieśmiałą prośbę starszej pani, by sięgali po sformułowania mniej ordynarnych, jeden z nich odpowiada:
– To wolny kraj i wolne miasto. To nie Stettin. Tu już Niemiec nie rządzi, ani Ukrainiec. Jest wolność wypowiedzi, jest dowolność słowa, jest dobrze i wesoło. Nie lubisz babciu śmiechu? No to współczuję. I żegnam.
Scenka druga, polityczna
Na spotkaniu z przywódcą radykalnej partii rozdawane są ulotki prezentujące ideologię ugrupowania. Cele działalności jasno sformułowane w króciutkich, ale wymownych, niemal faszystowskich hasłach propagujących nienawiść narodową i rasową, namawiających do przemocy.
– Mam prawo do wyrażania swoich poglądów – mówi przywódca. – Jest wolność, jest demokracja. Lepiej mieć kontrowersyjne poglądy, niż nie mieć żadnych. Nawet Lepper ma poglądy.
Scenka trzecia, domowa
W mieszkaniu numer dziewięć awantura; słychać pijackie krzyki, płacz dzieci. Pan domu robi porządek. Dyscyplinuje rodzinę, instruuje żonę jak wychowywać ma dzieci, pomiata progeniturą, aby wyrosła na "porzondnych" ludzi. Nikt z sąsiadów się nie wtrąca, bo mąż i ojciec kiedyś pogonił dociekliwych lokatorów.
– To moje dzieci i moja kobita – mówi – W moim domu robię, co chcę. Wara od mojej baby, wara od moich dzieci! Wara ode mnie!
Ludzie pragną wolności. Wolności poglądów, przekonań, wypowiadania się i możliwości wyboru. Nikt nie chce być niewolnikiem, więc żąda praw dla siebie, swoich bliskich, dla narodu i ludzkości. Na sztandarach, w programach politycznych oraz konstytucjach widnieją hasła – zapewnienia o swobodzie obywatelskiej. Piękne slogany, ale naprawdę nikt dokładnie nie wie, czym jest wolność.
Wolny człowiek mówi to, co myśli wedle znanego porzekadła, „co na wątrobie, to na języku”. Dlatego łysiejącemu koledze powie, że wyliniał i wygląda jak dynia, żonie, że się roztyła jak maciora, swojemu dziecku, że jest głupie jak trampek, a starej sąsiadce, że jej śmierdzi z ust. Innym również nie oszczędzi prawdy. Nie zważając na otoczenie, zrobi, co zechce: kopnie kota, splunie sąsiadowi na drzwi, a talerz z niesmaczną zupą wyrzuci przez okno.
– Jestem wolny – powtarza blady, brudny narkoman. Przelicza mamonę, którą wyżebrał i biegnie za dealerem. Zatłuszczonymi papierkami zapłaci za działkę wolności. Dla niego rodzice to ciemniaki zniewolone przez pracę i doczesne dobra.
W mieszkaniu numer dziewięć pan domu realizuje swoją wolność wyboru trunku i egzekwuje prawa należne mężowi i ojcu.
Pasażerowie tramwaju nie chcą zareagować na ordynarne odzywki młodzieńców, bo chłopaki wyglądają na silnych, zapłacili za bilet i żyją w wolnym kraju…
Coś się chyba ludziom pomieszało. Albo coś się jeszcze wśród nich niedostatecznie urodziło. Wolność bywa rozumiana, jako prawo do obrażania, do chamstwa, przemocy i nagonek. Czy „być wolnym” znaczy niszczyć siebie i innych?
„Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić”. (I Kor. 6, 12) „Wszystko wolno […] ale nie wszystko buduje”. (I Kor. 10, 23) Oczywiście, wybór jest słuszny – wolność. Nie można jednak zatracić zdolności współodczuwania, bo wolność to możliwość czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu. A nawet tego, co drugiemu służy, pomaga, w cierpieniu ulgę niesie.
Rozumiecie, wy - chłopcy z tramwaju, k... wasza mać?
Komentarze
6