W jednej z klas w Szkole Podstawowej numer 68 przy ul. Zakole uczniów jest zbyt mało, więc miasto podjęło decyzję o tym, by ją rozwiązać, a uczniów rozproszyć po innych klasach. Taka sytuacja nie podoba się dzieciom i ich rodzicom, którzy postanowili działać. Magistrat zmiany komentuje względami ekonomicznymi, a rodzice szybko ripostują: - Racjonalność w odniesieniu do dzieci, a oparta jedynie na płaszczyźnie finansowej w postaci doraźnych wskaźników i bezdusznej ekonomii jest mocno ułomna – czytamy w liście otwartym.

Racjonalność czy bezduszna ekonomia? Rodzice kontra decyzje magistratu

Rodzice o zmianach mieli dowiedzieć się 15 maja. Dyrektor szkoły oznajmiła, że Urząd Miasta wyznaczył klasę do likwidacji, bo grupa licząca siedemnaścioro dzieci jest zbyt mała, by utrzymywanie jej było uzasadnione. Kolejne spotkanie miało odbyć się 7 czerwca i wtedy z oburzonymi rodzicami spotkała się Dyrektor Wydziału Oświaty Lidia Rogaś.

- Na spotkaniu Pani Dyrektor wielokrotnie podkreślała, że podejmując decyzję o likwidacji klasy kierowano się racjonalizacją kosztów. My jako podatnicy i mieszkańcy miasta Szczecina nie tylko oczekujemy, ale wręcz żądamy, by urzędnik czy urząd podejmował decyzję mając na względzie ich racjonalność. Naszym zdaniem racjonalność w odniesieniu do dzieci, a oparta jedynie na płaszczyźnie finansowej w postaci doraźnych wskaźników i bezdusznej ekonomii jest mocno ułomna, a może okazać się całkowicie fałszywa i bolesna – mówi jeden z rodziców.

Czy uratowanie klasy jest możliwe? Tak, jeżeli w klasie byłoby sześcioro dzieci więcej. - Mówi się nam niejednokrotnie, że szkoła to nie tylko budynek, mury, nauczyciele, administracja, ale to przede wszystkim uczniowie i ich rodzice. Dlaczego więc inicjatorom i decydentom zabrakło woli, by w tak fundamentalnej sprawie dla uczniów klasy 5F nie zapytać ich i ich rodziców o opinię? Jak dzisiaj brzmią słowa Piotra Krzystka - żadnych rewolucji kosztem dzieci? – czytamy w liście otwartym rodziców.

Wygaszanie nielicznych klas wynika z rozsądku i dbałości o pieniądze? Tak mówi wiceprezydent Soska

Krzysztof Soska stanowisko rodziców ze Szkoły Podstawowej numer 68 zna. W środę na antenie Radia Plus skomentował całą sytuację, raczej nie pozostawiając rodzicom nadziei na to, że klasę da się uratować.

- W tym nie ma nic nadzwyczajnego. W ubiegłym roku mieliśmy takich sytuacji 11. To wynika z rozsądku, po drugie z dbałości o środki publiczne, bo utrzymanie dodatkowej klasy to ponad 100 tysięcy złotych. To także kwestia czasu pracy szkole, w tej placówce już teraz jest dwuzmianowość, a każdy oddział oznacza, że lekcje będą kończyć się później. Nie mówię, że klasa jest nie do uratowania, ale wszystkie argumenty przemawiają za taką decyzją – mówił w Radiu Plus Krzysztof Soska.

Przed zakończeniem roku szkolnego w tej sprawie rodzice mają jeszcze się spotkać z przedstawicielami magistratu.