Popularność zdobyli w latach 90. Nagrali cztery płyty, a potem się rozpadli, więc powrót tej grupy, to dla jej fanów, wyjatkowy prezent. Flapjack ruszył w weekendową mini-trasę, rozpoczynając ją od występu w Szczecinie. 22 kwietnia zagrali w Domu Kultury "Krzemień"!
Nikt na otwarcie
Rolę supportu spełnił tego wieczoru zespół Nikt, który jak wiemy ma na koncie album wyprodukowany przez zalożyciela Flapjacka, Litzę. Ta płyta powstała 11 lat temu, a zespół od tego czasu dosć mocno się zmienił, zatem nie było nawiązań do tamtego czasu (choć pewnie byli tacy widzowie, którzy chętnie usłyszeliby np. utwór "Mrok"). Nikt zagrał 40 minutowy set, składający się z nowszych numerów i dobrze wprowadził publikę w całe wydarzenie.
Siedmiu wspaniałych na scenie
Po przerwie technicznej na scenę weszło "siedmiu wspaniałych" czyli aktualny skład Flapjacka - Robert "Litza" Friedrich (gitara), Maciej Jahnz (gitara), Maciej "Ślimak" Starosta (perkusja), Marcin "Wimek" Wimonć (saksofon), Michał "Mihau" Kaleciński (bas), Rafał "Hau" Mirocha (wokal) i J Kroto Cokesky (wokal). Ci muzycy dobrze się przygotowali do tego całej trasy, grając próby i ustalając jakie numery z "naleśnikowej" dyskografii wybiorą do set listy.
Akceptacja bez zastrzeżeń
Szczególnie trudne zadanie miał J Kroto, bo on właśnie zastąpił Guzika, wokalistę Flapjacka, zmarłego w styczniu 2021 roku. Jak mi powiedział, już po występie, trochę się obawiał, jak zostanie przyjęty w tej roli przez tych, którzy dobrze pamiętają najlepszy czas tej grupy, ale okazało się, że publika nie nie miała żadnych zastrzeżeń i zaakceptowała jego udział w całym przedsięwzięciu.
Można powiedzieć, że ten muzyk, (znany dobrze z grupy Hope), sprawdził się także jako frontman, zachęcający widzów do żywszych reakcji i "dyrygujący" tłumem śpiewającym refreny pod sceną. Oczywiście najwięcej do powiedzenia miał jednak Litza, który przywoływał postać Guzika, opowiadał jakie utwory Flapjacka lubił szczególnie (m.in. "Purity"), a których wolałby nie wykonywać...
Miażdżące kopnięcie i zbyt dużo tatuaży
Najważniejsza jednak oczywiście była muzyka. Panowie skoncentrowali się na dwóch pierwszych albumach grupy, bo z nich wybrali najwięcej kompozycji. Usłyszeliśmy m.in. "Fairplay", "Whooz Next", "Wake Up Deaf", miażdżący "Ruthless Kick", czy "Dead Elizabeth" czyli metalowe riffy łączyły się z hip-hopem i hardcore punkiem. Soczyste brzmienie, które nawet po latach jest aktualne pięknie rezonowało choćby w numerze "2 many ta 2'z" z debiutu (dedykowanym Weronice, szczecińskiej tatuażystce, która stworzyła projekt scenografii na tę trasę), a publika z ukotentowaniem przyjmowała kolejne "ciosy", takie jak choćby szybki i dynamiczny "Ready To Die".
Pewnie będzie ciąg dalszy
W sumie był to udany powrót i pewnie Flapjack pociągnie dalej, nie poprzestając tylko na trzech wystepach (grają jeszcze we Wrocławiu i Poznaniu), bo zapotrzebowanie na ich granie jak widać jest niemałe. Co ciekawe część widzów, dzięki temu koncertowi odkryła Dom Kultury "Krzemień", bo w komentarzach internetowych, pojawiały się słowa, że to dobre, a wcześniej nieznane, mejsce na takie wydarzenia!
Komentarze
0